Rosja przegrywa rywalizację gazowych mocarstw

myslpolska.info 4 godzin temu

Rosja była i jest uważana za supermocarstwo energetyczne – jako największy producent i eksporter gazu i ropy naftowej. Ale ostatnimi laty nastąpił zamach stanu i globalnym hegemonem energetycznym stała się Ameryka. Jak to się stało?

W poprzednim artykule („Dwóm niedźwiedziom za ciasno” – Szczęśniak: Dwóm niedźwiedziom za ciasno | Myśl Polska) opisywałem długą walkę Ameryki i Rosji o europejski rynek gazu i energii. Rosja ten rynek prawie całkowicie utraciła, a energetyczne władztwo USA przesunęło się aż pod rosyjskie granice, likwidując wpływy konkurenta szczególnie w Środkowej Europie.

To było najważniejsze starcie, ale walka toczyła się o coś znacznie większego – o prymat na globalnych rynkach, szczególnie gazu ziemnego. Przyjrzyjmy się wynikom rywalizacji gazowej między dwoma energetycznymi gigantami. Mamy tu bowiem nowego lidera i nowe reguły gry.

Rywalizacja ta trwa już od ponad pół wieku. Nabrała jednak intensywności wraz z „rewolucją łupkową” w Ameryce, gdy nowe technologie i ogrom zainwestowanych pieniędzy pozwoliły sięgnąć po ropę i gaz z niedostępnych dotychczas złóż. 20 lat temu wydobycie zaczęło gwałtownie rosnąć i już w 2009 roku Stany prześcignęły Rosję, zajmując pozycję największego światowego producenta. Przyczynił się do tego z pewnością kryzys finansowy 2008 roku, którego nafciarze za oceanem prawie nie zauważyli, a który Europę zepchnął w energetyczną recesję. Rosja traciła więc jedyny wtedy rynek zbytu.

Amerykańskie technologie i kapitał dowiodły swojej wyższości nad ogromnymi i łatwo dostępnymi zasobami geologicznymi Rosji. Dlatego Stany Zjednoczone po 20 latach bezdyskusyjnie dominują – to 25% światowego wydobycia gazu, prawie 2-krotnie więcej niż Rosja. W tym okresie USA podwoiły produkcję, gdy Rosja dramatycznie się cofnęła – dokładnie do wielkość wydobycia sprzed 20 lat. Za wydobyciem szło także zużycie. USA konsumują dzisiaj 2-krotnie więcej gazu niż Rosja.

Jednak Ameryka nie tylko zaspokoiła własne potrzeby (a szykowała się już do roli największego importera), ale wydobywała tak wiele, iż wyruszyła z „gazem wolności” na podbój globalnego rynku. I tu także strąciła z tronu lidera światowego światowego eksportu – Rosję, sama zajmując jej miejsce. W ubiegłym roku USA wysłały za granicę 203 mld m3 gazu, podczas gdy Rosja – tylko 138 mld. A jeszcze w 2019 roku eksportowała 260 mld m3.

Jako lewar w zdobyciu eksportowego prymatu posłużył wybuch wojny ukraińskiej, który umożliwił Waszyngtonowi przeciągnięcie Europy na tę „słuszną”, zachodnią stronę energetycznej Żelaznej Kurtyny. Wtedy ilość rosyjskiego gazu eksportowanego rurociągami spadła dramatycznie, a Ameryka wypełniła to puste miejsce swoim surowcem.

Tu pewna uwaga – wielkość wysyłanego w świat gazu to tzw. eksport brutto. jeżeli odjąć od tego import to amerykański eksport netto (różnica między wysyłanymi a sprowadzanymi ilościami) wyniesie jedynie 124 mld m3. I tu jeszcze Rosja o włos wyprzedza USA, gdyż sama importuje minimalne ilości, a jej eksport netto wynosi 132 mld m3.

Ale to już niedługo się skończy, być może choćby w tym roku. Najbliższe lata zapowiadają szybkie zwiększenie amerykańskiego eksportu – terminale LNG są budowane na potęgę. Dzięki nim już w tym roku eksport ma wzrosnąć o prawie 20%, podobnie w następnym roku, a do 2030 roku – aż 2-krotnie. To wynika z terminarzy oddawania nowych mocy eksportowych. Tymczasem Rosja utraciła właśnie tranzyt ukraiński, negocjacje z Chinami przeciągają się w nieskończoność, a Waszyngton zablokował jej rozwój eksportu LNG z Arktyki. Tak więc w najbliższej perspektywie zwiększy się przewaga eksportowa USA. A także ich dominacja energetyczna, która jest kluczowym hasłem rządów Donalda Trumpa.

A ten nowy energetyczny hegemon ma twardą rękę. Ma nie tylko surowiec, posiada też siłę polityczną, by zdobywać nowe rynki, oferując dużo gorsze warunki niż Rosja. Nowy gazowy Kapitan Ameryka dogłębnie przeoruje rynki, dostając do ręki kolejne narzędzie nacisku (po militarnym i technologicznym choćby) wobec coraz „młodszego”, słabszego i bardziej zależnego od niego sojusznika.

Andrzej Szczęśniak

fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 21-22 (25.05-1.06.2025)

Idź do oryginalnego materiału