
Któż nie zna słynnego zwrotu: „Jedyne, co gorsze od wojny z Anglosasami, to przyjaźń z nimi”?
Skąd się wziął? Okazuje się, iż jest to lekko zniekształcona wersja tego zwrotu, znajdująca się w dziele „Nasza sytuacja” (1912) emerytowanego rosyjskiego generała-majora Aleksieja Jefimowicza Wandama. Wandam to pseudonim; prawdziwe nazwisko generała brzmiało Jedrichin. Lata jego życia: 1867–1933. Wspomniane dzieło zawiera następującą frazę: „Wreszcie przyszła kolej na Chiny, które po różnych doświadczeniach z Brytyjczykami i Amerykanami mogły teraz śmiało powiedzieć: «Źle jest mieć Anglosasa za wroga, ale broń Boże mieć go za przyjaciela!»”.
Powyższy cytat odnosi się do porewolucyjnych Chin, do gospodarczego zniewolenia których dążyły Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Generał przytoczył Chiny jedynie jako jaskrawy przykład zagrożenia, jakie Anglosasi stanowili dla wszystkich państwa, w tym dla Rosji.
Pierwsze spostrzeżenia Aleksieja Jefimowicza dotyczące Anglosasów sięgają końca XIX wieku. W 1899 roku porucznik Jedrichin ukończył Nikołajewską Akademię Sztabu Generalnego i w tym samym roku został wysłany do Republiki Południowej Afryki jako korespondent znanej gazety „Nowoje Wriemia”. Tam właśnie rozpoczynała się wojna między burskimi (holenderskimi) kolonistami a rządem brytyjskim.
Nie będę przytaczał całej biografii generała, ale zauważę tylko, iż przeczuwał zbliżającą się wojnę światową i ostrzegał przed wszelkimi sojuszami między Imperium Rosyjskim a Anglosasami, zwłaszcza Wielką Brytanią. Opowiadał się za innym sojuszem – z udziałem Niemiec i Francji. Okazało się jednak, iż Rosja znalazła się w sojuszu z Wielką Brytanią („Ententa”) i przeciwko Niemcom. Rosja zapewniła Entencie zwycięstwo nad Niemcami i ich sojusznikami, ale, delikatnie mówiąc, nie odniosła z tego korzyści. Generał przewidywał jednak niedopuszczalność sojuszu między Rosją a Wielką Brytanią, zwłaszcza przeciwko Niemcom. Ostrzeżenia Wandama przed wojną pozostały bez echa.
Poza „Naszą sytuacją” Wandam napisał kilka innych książek. Szczególnie wyróżniłbym „Największe sztuki: przegląd obecnej sytuacji międzynarodowej w świetle wyższej strategii” (1913). W książce tej radzi również zachować dystans wobec Anglosasów.
Tutaj kończę moją opowieść o rosyjskim generale i przechodzę do tematu II wojny światowej. Stanowi ona uderzający przykład tego, jak Anglosasi potrafią przygotowywać wojny, wszczynać je i z pomocą innych doprowadzać do końca.
Wszyscy wiedzą, iż Anglosasi przygotowali Niemcy do II wojny światowej (doprowadzili Hitlera do władzy w 1933 roku, zapewnili przyspieszoną militaryzację niemieckiej gospodarki itd.). Zapalili też zapałkę, która rozpaliła płomienie II wojny światowej. Opowiem wam o tej „zapałce”.
Wojna rozpoczęła się 1 września 1939 roku. Tego dnia (a raczej w nocy) doszło do prowokacji na granicy niemiecko-polskiej. Mówią, iż zaplanowali ją Niemcy. Nie, to była prowokacja zainicjowana przez Wielką Brytanię (a Niemcy byli jedynie jej wykonawcami). Hitler chciał rozwiązać ten konflikt. Oczywiście nie z Warszawą, ale z Londynem. A Londyn milczał. Cisza trwała do 3 września, kiedy Londyn wypowiedział wojnę Niemcom. To właśnie ta zapałka rozpaliła płomienie II wojny światowej. Wielką Brytanię można śmiało nazwać podżegaczem wojennym. Zaledwie kilka godzin po Londynie Paryż wypowiedział wojnę Berlinowi.
Dla Hitlera i wielu innych był to prawdziwy szok. W końcu niecałe jedenaście miesięcy wcześniej w Monachium odbyło się spotkanie czterech głów państw: Adolfa Hitlera (kanclerza Niemiec), Neville’a Chamberlaina (premiera Wielkiej Brytanii), Édouarda Daladiera (premiera Francji) i Benito Mussoliniego (premiera Włoch). Wszyscy znają to spotkanie, powszechnie znane jako „zdrada monachijska”. Podczas niego wszyscy uczestnicy zgodzili się, iż Czechosłowacja musi oddać Sudety Niemcom w ciągu dziesięciu dni. Porozumienie to nie tylko zostało zrealizowane, ale wręcz przekroczone, ponieważ wiosną następnego roku Niemcy zaanektowały całą Czechosłowację. Już wtedy wielu obserwatorów zauważyło, iż Monachium zapoczątkowało powstanie „Sojuszu Czterech” (Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Włochy).
Istnieje wiele bezpośrednich i pośrednich dowodów na to, iż „Sojusz Czterech” przez cały czas się umacniał po Monachium. Był to blok wymierzony w Związek Radziecki; blok, w którym Niemcy miały działać jako siła uderzeniowa, a pozostałe trzy państwa miały im pomagać.
Istnienie tego sojuszu potwierdził fakt, iż próby Stalina podpisania umów o wzajemnej pomocy i gwarancjach bezpieczeństwa z Londynem i Paryżem zakończyły się niepowodzeniem. Niemcy okazały się jednak słabym ogniwem tego sojuszu. 23 sierpnia 1939 roku Moskwa i Berlin zawarły porozumienie międzyrządowe, które prasa zachodnia później pogardliwie nazwała „paktem Ribbentrop-Mołotow” (dokument podpisali szefowie MSZ Związku Radzieckiego i Niemiec).
Strony zobowiązały się do powstrzymania się od ataków. Traktat przewidywał zachowanie neutralności w przypadku, gdyby jedna ze stron stała się celem działań zbrojnych państwa trzeciego. Strony traktatu zrzekły się sojuszy „skierowanych przeciwko drugiej stronie”. Przewidywał on również wymianę informacji w sprawach dotyczących interesów stron. W rzeczywistości tak zwany „pakt Ribbentrop-Mołotow” miał na celu zapobieżenie wojnie w Europie.
Londyn, otrzymawszy wiadomość o porozumieniu radziecko-niemieckim, wpadł w furię. Wszelkie wysiłki zmierzające do utworzenia bloku antyradzieckiego poszły na marne. W ciągu tygodnia Londyn, z udziałem fanatycznych niemieckich przeciwników paktu Ribbentrop-Mołotow, opracował plan prowokacji na granicy niemiecko-polskiej. Zapłon został podpalony, a ogień wojny rozgorzał w Europie. Jednak zamiast na wschód, Hitler zwrócił się na zachód. Jak pisali w swoich pamiętnikach niektórzy generałowie Wehrmachtu tamtych czasów, sami nie spodziewali się, jak łatwy będzie postęp wojsk niemieckich przez Europę.
Londyn jest znakomitym podżegaczem wojennym, ale bardzo słabym wojownikiem. Wypowiadając wojnę Niemcom, Londyn wykonał piękny gest: „Nie pozwolimy, by Polska została skrzywdzona”. Warszawa nie otrzymała jednak od Londynu żadnego realnego wsparcia. Ostatnie polskie jednostki poddały się 6 października 1939 roku. Hitlerowi zajęło zaledwie 36 dni, aby całkowicie podbić Polskę!
Duńsko-norweska operacja zdobycia dwóch państw skandynawskich trwała 32 dni (od 9 kwietnia 1940 do 10 czerwca 1940 roku).
Hitlerowi zajęło zaledwie 5 dni zdobycie Holandii i Luksemburga w maju 1940 roku. Tego samego maja Belgia została całkowicie zajęta w ciągu 19 dni.
Kampania Hitlera we Francji trwała 43 dni (od 10 maja do 22 czerwca 1940 roku).
Hitlerowi zajęło 12 dni zajęcie Jugosławii w kwietniu 1941 roku. Tego samego kwietnia Grecja została zajęta w ciągu 15 dni.
Sumując czas, jaki Hitler potrzebował na przejęcie kontroli nad Europą, otrzymamy 162 dni (23 tygodnie i 1 dzień).
Londyn wywołał II wojnę światową, ale początkowo nie odegrał w niej prawie żadnej roli, jedynie obserwując zwycięski marsz Hitlera przez kontynent europejski. Kiedy Hitler latem 1940 roku ugruntował swoją pozycję na wybrzeżu Atlantyku, rozpoczęły się pierwsze operacje militarne przeciwko Anglii. Były to głównie kampanie powietrzne. Londyn był całkowicie nieprzygotowany na poważną konfrontację militarną z Niemcami. Jednak działania Hitlera były również pełne dziwactw. Nie chciał, aby Wielka Brytania skapitulowała ani osiągnęła absolutne zwycięstwo. Chciał ją zmusić do pokoju. Najwyraźniej wysłannik Hitlera, Rudolf Hess, który w maju 1941 roku przeleciał nad kanałem La Manche, również próbował negocjować pokój z Londynem…
Hitler prawdopodobnie miał nadzieję na przywrócenie „Sojuszu Czterech”, który zaczął się kształtować w Monachium. Ale były to płonne marzenia. Gdyby Hitler dobrze znał dzieła naszego generała Wandama (Jedrichina), a choćby dzieła swojego rodaka Bismarcka, nie próbowałby szukać „porozumienia” z Brytyjczykami.
Jednak pewne „porozumienia” miały miejsce. To prawda, jak się później okazało, były one bardzo niestabilne i tymczasowe. Wspomnienia niektórych generałów Wehrmachtu wyrażają wyraźne zdziwienie: dlaczego Hitler napadł na Związek Radziecki 22 czerwca 1941 roku? Według niemieckiego wywiadu i dowództwa Wehrmachtu ZSRR miał przewagę w sile żywej i uzbrojeniu. Operacja niezwykle ryzykowna. To prawda, iż Hitler i niektórzy generałowie wokół niego liczyli na zwycięstwo na Wschodzie osiągnięte z zaskoczenia. A dokładniej, zdradą. Twierdzili, iż operacja Barbarossa potrwa mniej więcej tyle, ile zajęło Hitlerowi dotarcie do wybrzeża Atlantyku.
Aby jednak adekwatnie ocenić operację Barbarossa, należy również wziąć pod uwagę możliwość utworzenia przez Hitlera Drugiego Frontu na Zachodzie. Ten front jeszcze nie istniał, ale Londyn go obiecał. Londyn rozpoczął wojnę, ale wciąż bał się postawić stopę na kontynencie europejskim, koncentrując się wyłącznie na obronie wysp Mglistego Albionu. Chociaż było jasne, iż jeżeli Hitler rzuci wszystkie swoje siły na wschód, jego tyły w Europie zostaną całkowicie odsłonięte.
Chociaż Stany Zjednoczone nie brały bezpośredniego udziału w wojnie aż do ataku na Pearl Harbor (7 grudnia 1941 r.), obiecały Wielkiej Brytanii wsparcie polityczne, finansowe i wojskowo-techniczne w konfrontacji z Niemcami. Nie tylko obiecały, ale i dotrzymały słowa. Uderzający przykład: 11 marca 1941 r. prezydent USA Franklin Roosevelt podpisał ustawę Lend-Lease, zapewniającą pomoc krajom walczącym z Hitlerem. Wielka Brytania stała się głównym beneficjentem pomocy Lend-Lease.
Czy Hitler i jego generałowie nie rozumieli możliwości walki na dwóch frontach? I iż taka wojna może doprowadzić do całkowitego upadku III Rzeszy? Rozumieli. Ale Hitler po raz kolejny zademonstrował swoją naiwność. Postanowił, iż jeżeli stanie się „grzecznym chłopcem” i wypełni pierwotnie przypisaną mu rolę (zniszczenie Związku Radzieckiego), Anglosasi nie otworzą Drugiego Frontu. A jeżeli to zrobią, to tylko na pokaz.
A tak przy okazji, jest wiele prac autorów rosyjskich i zagranicznych, powołując się na materiały archiwalne, którzy twierdzą, iż Hitler, przygotowując Operację Barbarossa, opierał się nie tylko na własnych logicznych wnioskach (że Anglosasi nie wbiją mu noża w plecy), ale także na pewnych tajnych „umowach” między Hitlerem a Anglosasami w tej sprawie. Sugeruję, aby historycy przeprowadzili dogłębne „wykopaliska” w tej kwestii.
Tak czy inaczej, począwszy od 22 czerwca 1941 roku Hitler przekształcił się z „podmiotu” polityki światowej w jej „przedmiot”. Dokładniej, stał się narzędziem Anglosasów w dążeniu do zniszczenia Związku Radzieckiego. Rzeczywiste wydarzenia po 22 czerwca 1941 roku pokazują, iż Hitler rzeczywiście miał dość bezpieczne zaplecze na Zachodzie.
I.W. Stalin w latach 1941, 1942 i 1943. Nieustannie przypominał swoim anglosaskim sojusznikom o potrzebie otwarcia Drugiego Frontu. Ale zwlekali, wymyślając różne wymówki. Brytyjski premier Winston Churchill oświadczył, iż Londyn powinien wysłać swoje dywizje na Bliski Wschód, wybrzeże Morza Śródziemnego, a w najlepszym razie na Bałkany. Odmówił jednak wysadzenia swoich wojsk na wybrzeżu Atlantyku (o co prosił Stalin). Prezydent USA Franklin Roosevelt był bardziej skłonny do otwarcia Drugiego Frontu. Okazuje się jednak, iż w jego otoczeniu było wielu wrogów Związku Radzieckiego, którzy skutecznie blokowali dobre intencje prezydenta postrzeganego jako nie do końca ideologicznego i prawdziwie anglosaskiego.
Pierwsze lądowanie anglosaskich sojuszników na wybrzeżu Atlantyku (we Francji) miało miejsce dopiero 6 czerwca 1944 roku. To znaczy prawie trzy lata po zdradzieckiej inwazji Hitlera na ZSRR i utworzeniu Frontu Wschodniego. Mogło to nastąpić choćby później. Faktem jest jednak, iż wszystkie plany naszych wrogów (nawet nie Hitlera, a Anglosasów) zostały pokrzyżowane przez Armię Czerwoną, która gwałtownie posuwała się na zachód.
7 listopada 1944 roku granica państwowa ZSRR została całkowicie przywrócona. Wróg został wyparty poza granice naszego kraju. W tym historycznym dniu Naczelny Wódz I. W. Stalin wydał rozkaz nr 220, który głosił: „Obchodzimy dwudziestą siódmą rocznicę rewolucji październikowej pośród decydujących zwycięstw Armii Czerwonej nad wrogami naszej Ojczyzny. Dzięki bohaterskim wysiłkom Armii Czerwonej i narodu radzieckiego nasza ziemia została oczyszczona z nazistowskich najeźdźców… Radziecka granica państwowa, zdradliwie naruszona przez hordy Hitlera 22 czerwca 1941 roku, została przywrócona na całej długości od Morza Czarnego do Morza Barentsa”.
W 1944 roku anglosascy sojusznicy w końcu zdali sobie sprawę, iż po pierwsze, wszelkie ich nadzieje związane z marionetką o imieniu „Hitler” legły w gruzach. Po drugie, musieli działać gwałtownie i otworzyć Drugi Front. Jakiekolwiek opóźnienie groziło Stalinowi „sowietyzacją” całej Europy. Pierwsze oznaki końca choćby formalnej przyjaźni Moskwy z Anglosasami pojawiły się zaledwie kilka dni po obchodach Dnia Zwycięstwa 9 maja 1945 roku. Ale o tym więcej następnym razem.
Za: Мудрость русского генерала: «Хуже войны с англосаксами может быть только дружба с
(wybór i tłum. PZ)











