Przydacz: Telefon z MSZ dostałem w niedzielę koło 20, kiedy wszyscy liderzy byli już na Atlantykiem, lecąc do Waszyngtonu

300polityka.pl 2 godzin temu

- Jeżeli mówi tak Marcin Bosacki, to mija się z prawdą i niestety mówię to ze smutkiem. Rozmawiałem rzeczywiście z ambasadorem Najderem i mam też wrażenie, iż on jest w bardzo niekomfortowej sytuacji stawiany przez pana Bosackiego, wykorzystując trochę dobrą wolę i kompetencje pana Najdera - stwierdził Marcin Przydacz w „Rozmowie Piaseckiego” TVN24.


- Akurat z panem ambasadorem rozmawiałem kilkukrotnie, bezpośrednio po rozmowie telefonicznej w sobotę rano zadzwoniłem do ambasadora Najdera, zreferowałem mu, na czym polegała dyskusja z prezydentem Trumpem. MSZ miał tutaj pełnię wiedzy i co się dalej dzieje? Po rozmowie z prezydentem Trumpem odbyła się rozmowa liderów europejskich, w której - jak rozumiem, nie byłem jej świadkiem - dyskutuje się, kto ma lecieć do Waszyngtonu - mówił dalej.


- To jest godzina, zdaje się, 9. Czy o 10 ktoś zadzwonił do Pałacu Prezydenckiego z rekomendacją, iż ma jechać? O 11, 12, może przez sobotę ktoś zadzwonił? Nie, nikt nie zadzwonił. Powiem, kiedy dostałem telefon z MSZ, w niedzielę gdzieś koło 20, kiedy wszyscy liderzy byli już na Atlantykiem, lecąc do Waszyngtonu - dodał.
Idź do oryginalnego materiału