Prezes od propagandy. Jacek Kurski przez cały czas nie rozumie, co naprawdę zniszczył

3 dni temu
Zdjęcie: Kurski


Jacek Kurski znów przemówił. A jak już przemawia, to z przekonaniem proroka i tonem człowieka, który nie tylko nie zrozumiał niczego z własnych błędów, ale jeszcze jest z nich dumny. W rozmowie z Krzysztofem Stanowskim na Kanale Zero były prezes TVP po raz kolejny przedstawił swoją wersję rzeczywistości — taką, w której zniszczenie telewizji publicznej to sukces, propaganda to forma sztuki, a każdy, kto go krytykuje, jest albo zdrajcą, albo nieudacznikiem.

„Za moich czasów Prawo i Sprawiedliwość cztery razy wygrało wybory z rzędu, a jak przestałem być prezesem telewizji, to od razu je przegrało” — powiedział Kurski, z dumą typową dla człowieka, który myli wynik partii z własnym ratingiem. Trudno o lepsze podsumowanie megalomanii, w której telewizja publiczna staje się wyłącznie narzędziem politycznej mobilizacji, a nie misji, pluralizmu i rzetelnej informacji.

Kurski – polityczny showman w garniturze menedżera – wciąż nie przyjmuje do wiadomości, iż jego TVP była symbolem rozkładu instytucji państwowej. Zamiast medium publicznego stworzył telewizję jednego plemienia, jednej partii i jednego przekazu. Główny program informacyjny, „Wiadomości”, zamienił w parodię dziennikarstwa, w której słowo „opozycja” oznaczało zdradę, a każdy kadr musiał mieć podpis: „Tusk z Niemcami”.

Dla Kurskiego nie liczyła się prawda, tylko skuteczność. Jego własne słowa – „Telewizja, żeby była wielka, musi być oglądana” – brzmią jak motto sprzedawcy tandety, który myli popularność z wartością. W tym myśleniu nie ma miejsca na debatę publiczną, tylko na kampanię wyborczą 24 godziny na dobę. Kiedy widz uciekał z obrzydzeniem, Kurski nazywał to „telewizją angażującą”.

Najzabawniejsze – choć raczej w sposób tragiczny – jest to, iż Kurski naprawdę wierzy, iż jego dzieło było sukcesem. W rozmowie ze Stanowskim nie ma ani grama refleksji. Zamiast tego jest skarga na „zdradę obozu politycznego” i żale do tych, którzy „wpuszczają ludzi z Platformy”. Kurski choćby dziś nie mówi o dziennikarzach, redakcjach, odbiorcach – tylko o obozach. Dla niego telewizja to okop, nie instytucja publiczna.

Kiedy mówi o spadku oglądalności, brzmi jak człowiek, który pomylił miłość widza z uzależnieniem. „Potęgę telewizji buduje się latami, a roz… się w parę tygodni” – wzdycha. Owszem, tylko iż on tej potęgi nie budował – on ją podpalił i wmówił wszystkim, iż to święty ogień. To, co zostało po jego odejściu, to nie telewizja, ale radioaktywny krajobraz po bitwie propagandowej.

W szczycie swojej rozmowy Kurski pyta dramatycznie: „Czy pan chce żyć w Polsce, w której premier… wydaje polecenie prokuratorowi: ‘Masz dopaść Kurskiego’?”. Trudno o bardziej groteskowe odwrócenie ról. Człowiek, który przez lata nadzorował medialne nagonki, dziś kreuje się na ofiarę politycznej zemsty. Tyle iż społeczeństwo pamięta, kto przez lata „dopaść” próbował wszystkich, którzy myśleli inaczej – od sędziów, przez artystów, po zwykłych obywateli.

Kurski, w swoim stylu, kończy żalem nad losem TVP: „Telewizja wygrywała. A tylko zwycięzcy mogą opowiedzieć świat”. Słowa, które idealnie streszczają jego filozofię: świat jest czarno-biały, a prawda zależy od tego, kto wygrywa. Dziennikarstwo? Obiektywizm? Publiczna misja? To dla niego pojęcia egzotyczne. Dla Kurskiego telewizja zawsze była armatą w wojnie kulturowej – niczym więcej.

Dziś Jacek Kurski mówi o „odgruzowywaniu potęgi telewizji”, ale to on ją zawalił. I choć próbuje wciąż sprzedać Polakom swoją wersję historii, to nikt już nie kupuje jego mitologii. Widzowie odwrócili się od TVP, bo mieli dość bycia traktowanymi jak elektorat, nie jak obywatele. Kurski może więc dalej marzyć o „telewizji angażującej”, ale faktem jest, iż jego epoka angażowała głównie do wyłączania telewizora.

W gruncie rzeczy Jacek Kurski nie jest ofiarą politycznej zemsty. Jest ofiarą własnej pychy i ślepoty. przez cały czas wierzy, iż był geniuszem propagandy, podczas gdy w rzeczywistości był tylko grabarzem publicznego medium. I choć sam uważa, iż „potęgę telewizji zniszczono w kilka tygodni”, to historia zapamięta coś zupełnie innego: iż to on zniszczył ją w kilka lat – z uśmiechem i przekonaniem, iż robi coś wielkiego.

Idź do oryginalnego materiału