Poseł KO: “Dla mnie absolutnie najwyższą wartością są wartości Unii Europejskiej”

dzienniknarodowy.pl 4 godzin temu

Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, to poseł KO Krzysztof Mieszkowski rozwiał je w rozmowie z Radiem Wrocław.

Według posła, Polska i Europa mają już nie tylko systemy polityczne czy gospodarki — mają też „najwyższe wartości”. I nie byle jakie — tylko te z Brukseli. Wszystko inne to aberracja, brunatnienie i propaganda Trzeciej Rzeszy. Serio.

„Dla mnie absolutnie najwyższą wartością jaką możemy dzisiaj praktykować w Polsce i w Europie, to są wartości Unii Europejskiej” – powiedział poseł, z pełną powagą, jakby recytował Preambułę do nowej konstytucji Unii.

Interpelację w tej sprawie złożył do ministra Siemoniaka. Bo jak mówi: „to jest sprawa poważna”. I trzeba przyznać, iż rzadko kiedy polityk z takim zaangażowaniem walczy o coś tak mgliście abstrakcyjnego jak „praktykowanie wartości” — brzmi jak ćwiczenia duchowe u von der Leyen.

Zdaniem Mieszkowskiego, Polska nigdy nie miała się lepiej.

„Naprawdę w swojej historii Polska nigdy nie była na tak dobrym poziomie rozwoju – materialnego, ekonomicznego i dobrostanu” – oznajmił z dumą.

Oczywiście nie wszystkim, ale wystarczająco wielu, żeby można było stwierdzić, iż wszystko jest super — przynajmniej dopóki ktoś nie głosuje na AFD, Brauna albo Meloni. I tu zaczyna się dramat: mimo tego raju na ziemi, społeczeństwo ulega faszyzacji. Nie z głodu, nie z biedy, ale z powodu strachu. Strachu, który — uwaga — jest prawdziwy, choć dotyczy rzeczy, których nie ma.

„Ludzie rzeczywiście odczuwają pewną obawę, może przed czymś, czego w istocie nie ma, ale obawa jest prawdziwa.”

Gdyby Zygmunt Freud żył, miałby z tego cytatu używanie. A póki co — mamy Mieszkowskiego, który tłumaczy, iż jeżeli ktoś się boi czegoś, co nie istnieje, to winne są media, politycy i, oczywiście, „faszyzująca narracja”.

Poseł przypomina, iż emigracja to fundament polskości. Bo emigrantem był Chopin. I Mickiewicz. I Norwid. A skoro oni byli emigrantami, to dzisiejszy sprzeciw wobec niekontrolowanej migracji jest nie tylko niehumanitarny, ale wręcz… antypolski.

„Paradygmat kultury polskiej, ale także kultury chrześcijańskiej, jest ufundowany na emigracji, na przepływie ludzi, na kulturze różnorodności.”

I oczywiście największym zagrożeniem dla tej otwartości nie są np. przemytnicy ludzi czy polityka azylowa bez kontroli – ale Grzegorz Braun, którego poseł określa jako „bandziora politycznego”. Cóż, jeżeli już sięgać po retorykę uliczną, to chociaż konsekwentnie.

W swojej epopei radiowej Mieszkowski z pasją proroka wieszczy upadek Europy, która – jeżeli nie zacznie natychmiast żyć wartościami unijnymi – skonsumuje samą siebie ze strachu. Winna jest nowa technologia, AFD, Meloni, francuska prawica i wszyscy, którzy nie czytali „W duchu nadziei” autorstwa niemiecko-koreańskiego pisarza, którego nazwiska poseł nie pamięta (ale przecież treść najważniejsza).

„Społeczeństwa będą się w sposób naturalny zniewalały i faszyzowały” – przestrzega z powagą Mieszkowski.

A wszystko przez to, iż ludzie boją się wojny, migrantów, braku samochodu czy – co szczególnie bulwersujące – iż trzeba będzie jeść robaki.

„Straszenie wojną, straszenie migrantami, straszenie brakiem posiadania samochodu, straszenie brakiem posiadania żywności – trzeba jeść robaki – tak, tak, i po prostu wszystko to zamienia się w ideologię.”

W tym świetle choćby przekonanie, iż jedzenie robaków nie jest wyżyną europejskiej kulinarnej cywilizacji, to już prawie akt politycznego ekstremizmu.

Mieszkowski kończy apelem: trzeba „odcedzić ludzi od przeżywania strachu dnia codziennego”. Jak to zrobić? Nie wiadomo. Ale wiadomo, iż winni są ci, którzy ten strach „podsycają” — czyli prawica. A rozwiązaniem są oczywiście… wartości. Europejskie. Najwyższe.


Idź do oryginalnego materiału