Patryk Jaki — polityk znany z mocnych słów — znów pokazał, iż potrafi mówić dużo, a znaczyć niewiele.
Komentując kontrowersyjne rozporządzenie ministra Waldemara Żurka dotyczące odejścia od losowego przydziału sędziów, europoseł PiS postanowił zagrać na najprostszych lękach i najbardziej prymitywnych narracjach. Jaki nie tylko pogłębia spór — on go upraszcza do absurdu i personalnych oskarżeń, zamiast podjąć rzeczową debatę o praworządności.
Już pierwsze zdania jego wypowiedzi zdradzają zmianę tonu: „Ten komunikat prezydenta jest bardzo prosty. To znaczy, kto weźmie udział w tej zorganizowanej grupie przestępczej, która napada na ustrój państwa z bardzo określonym celem, będzie podlegał odpowiedzialności karnej…” — mówi Jaki, nadając całej dyskusji ramę sensacyjną i kryminalną. To retoryka, która zamiast wyjaśniać prawo i konsekwencje zmian, stygmatyzuje przeciwników politycznych jako przestępców i „wrogów ustroju”. Takie uproszczenia nie pomagają w wyjaśnianiu skomplikowanych mechanizmów sądownictwa — one je zaciemniają.
Jaki posuwa się dalej: wskazuje, iż celem Donalda Tuska jest „uwolnić wszystkich tych, których on uważa za swoich. To znaczy wszystkich Nowaków i tym podobnych”. Użycie personalizacji („Nowakowie”) i zaklasyfikowanie działań politycznych jako „systemu nowakowania” to klasyczny zabieg politycznej kaligrafii — tworzenie wroga uogólnionego, który ma mobilizować wyborców strachem. Tyle iż w demokratycznym sporze powinno chodzić o argumenty, dowody i procedury, a nie o teatralne oskarżenia o „układy” bez konkretnych przykładów, tylko z powoływaniem się na sejmowe monologi.
Co gorsza, Jaki w swojej retoryce ignoruje fakt, iż to rozporządzenie Żurka spotkało się z ostrą krytyką środowisk prawniczych i przyciągnęło uwagę mediów niezależnych — ostrzeżenia o ryzyku podważenia niezawisłości sędziów padają nie tylko ze strony opozycji, ale także z analiz prawnych. Mówienie więc wyłącznie o „uwalnianiu swoich” to wygodna narracja, ale nie wystarcza, by wyjaśnić, dlaczego zmiana procedury przydziału spraw może zagrażać kolejnym gwarancjom bezstronności. Rzeczywiste dyskusje o mechanizmach sądownictwa wymagają rzeczowości, a nie politycznego szarżowania.
Nie można też przymykać oczu na hipokryzję językową: Jaki krytykuje „układy” i „złote akcje”, jednocześnie strzelając one-linerami, które mają zastąpić argumenty. Mówienie o „zorganizowanej grupie przestępczej” wobec polityków formacji rządzącej brzmi bardziej jak retoryczny chwyta-uwagę niż jak odpowiedzialna analiza prawna. Takie sformułowania podsycają polaryzację i utrudniają pokojową, demokratyczną debatę.
Patryk Jaki mógłby wykorzystać swoją uwagę medialną inaczej: zamiast personalnych ataków, przedstawić konkretne propozycje legislacyjne, dowody na nieprawidłowości albo programy naprawy procedur sądowych. Takie działanie byłoby znacznie bardziej konstruktywne niż powtarzanie uproszczonych formułek. W demokracji rola polityków to nie tylko wygrywanie potyczek słownych — to także budowanie instytucji i zaufania. Na ten moment Jaki wybiera jednak krzykliwy głośnik zamiast odpowiedzialnego głosu.
Retoryka Jakiego wobec rozporządzenia Żurka to mieszanka uproszczeń, personalnych oskarżeń i politycznej dramaturgii. W obliczu realnych zagrożeń dla praworządności potrzebujemy argumentów, faktów i propozycji naprawczych — nie taniej sensacji. Polityka zasługuje na więcej niż krzyk; obywatele zasługują na uczciwą debatę.