W niedzielne popołudnie Jasna Góra stała się areną kolejnego politycznego show ojca Tadeusza Rydzyka podczas 34. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja.
Założyciel toruńskiej rozgłośni, zamiast głosić Ewangelię z pokorą, wylał kubeł jadu na minister edukacji Barbarę Nowacką, mieszając wiarę z polityczną agitacją. Ten występ to nie tylko żenujący popis nietolerancji, ale i dowód, jak daleko Rydzyk posunie się, by podtrzymać swój autorytarny wpływ. Czas zdjąć maskę pobożności i nazwać rzeczy po imieniu – to nie misja Kościoła, to osobista krucjata na rzecz władzy i ego.
Rydzyk, przemawiając do wiernych, przywołał Jana Pawła II, by nadać swoim słowom pozór świętości: „Jan Paweł II mówił do Radia Maryja niejeden raz. Podkreślał, iż mamy wiele do zrobienia w Polsce.” To manipulacja – papież nigdy nie sankcjonował politycznych wojen Rydzyka. Zamiast wzywać do miłości bliźniego, kapłan straszy i obraża, atakując Nowacką: „Kiedy widzę ‘ministrę’, która mówi, iż nie będzie religii to mówię: ‘Co ty kobieto sobie wyobrażasz, Polska to nie jest twój folwark.’” Ten seksistowski ton i agresja to nie obrona wiary, ale próba zastraszenia. Gdzie tu chrześcijańska miłość, ojcze dyrektorze? W tych słowach słychać tylko pogardę i chęć dominacji.
Jego apel o niepozwalanie na „poniewieranie świętościami” – „My, katolicy, nie dajmy sobie opluć Kościoła i Pana Boga” – to hipokryzja w najczystszej formie. Rydzyk sam profanuje ducha Ewangelii, zamieniając sanktuarium w trybunę polityczną. Twierdzenie, iż obecny kryzys w Polsce wynika z „poprzestawianych w głowach” ludzi, to absurdalne uproszczenie. Winą obarcza innych, unikając refleksji nad własnym wkładem w polaryzację społeczeństwa. Jego imperium medialne – Radio Maryja, Telewizja Trwam – od lat sieje nienawiść pod płaszczykiem religii, a on ma czelność wzywać do „odzyskania całej Polski”?
Najbardziej niepokojący jest jego stosunek do młodzieży: „Trzeba doprowadzić do Chrystusa całą młodzież. Mamusiu powiedz tej swojej córce czy synowi o Bogu.” To nie troska, to indoktrynacja. Rydzyk nie proponuje dialogu, ale narzuca swoją wizję, ignorując wolność sumienia. Jego wezwanie, by „nie dajcie się manipulować” i „odzyskać zbałamuczonych,” jest projekcją – to on manipuluje, budując armię wiernych gotowych walczyć o jego interesy. Jasna Góra, miejsce modlitwy, staje się w jego rękach narzędziem politycznej mobilizacji.
Ten występ na pielgrzymce to nie akt pobożności, ale demonstracja władzy. Rydzyk, otoczony aplauzem, kreuje się na nieomylnego przywódcę, a jego gorycz wobec Nowackiej ujawnia frustrację utratą wpływów w edukacji. „Trzeba ludziom poustawiać dobrze w głowach” – to nie ewangelizacja, to groźba. W tle majaczą miliony zbiórek na jego projekty, jak Muzeum „Pamięć i Tożsamość,” finansowane rzekomo na chwałę Bożą, a w rzeczywistości na chwałę jego samego.
Polska zasługuje na Kościół otwarty, a nie na redemptorystę, który zamienia ołtarz w sztab wyborczy. Rydzyk, zamiast łączyć, dzieli, a jego słowa są trucizną wlewającą się w serca wiernych. Czy naprawdę chcemy, by Jasna Góra pozostała fortecą fanatyzmu? Czas powiedzieć „dość” – nie pozwólmy, by wiara stała się narzędziem politycznej wojny. Niech Rydzyk spojrzy w lustro i zobaczy, kto naprawdę „poprzestawia” głowy – a potem niech zamilknie.