Obozowiska w parkach wracają. Spór o ich szybkie usuwanie

bejsment.com 3 godzin temu

Naprzeciwko stacji metra Main Street w Toronto znów pojawiły się namioty. Choć park Stanley G. Grizzle był już wcześniej oczyszczony z obozowisk, a biwakowanie jest tam zakazane, bezdomni wrócili. Wśród nich jest Patrick – mieszka w namiocie od miesięcy. Jak mówi, miasto oferowało mu miejsce w schronisku, ale „miał tam złe doświadczenia”.

Rada Miasta Toronto zbiera się w przyszłym tygodniu, a radny Beaches–East York i były kandydat na burmistrza Brad Bradford zapowiedział złożenie wniosku, który – jak twierdzi – ma przyspieszyć usuwanie obozowisk z parków.

– Nie będziemy pozwalać na tworzenie obozowisk w odległości mniejszej niż 200 metrów od placów zabaw, żłobków i szkół. Chcemy, by każde zgłoszone obozowisko zostało usunięte w ciągu 48 godzin – mówi Bradford.

Jak dodaje, obóz w parku Grizzle został oczyszczony 17 lipca, ale ponownie pojawił się 2 września.
– Nie możemy pozwolić, by kilka namiotów, handlarze narkotyków i zachowania, które obserwujemy, ograniczały dostęp mieszkańców do parków – podkreśla.

Mieszkańcy okolicy zwracają uwagę, iż w parku coraz częściej dochodzi do zażywania narkotyków.
– Znajdujemy igły na placu zabaw. Ludzie biorą i handlują narkotykami na oczach wszystkich – mówią Doug Smith i Frank Haas.

Patrick, jeden z mieszkańców obozowiska, przyznaje, iż tacy ludzie się pojawiają, ale – jak twierdzi – „to nie my”.

Z kolei obrońcy praw osób bezdomnych krytykują propozycję Bradforda.
– To bardzo zły pomysł. Obecne protokoły stawiają na wsparcie, nie na karanie. Tworzymy w ten sposób lukę prawną i profilujemy ludzi tylko dlatego, iż mieszkają blisko dzieci – jakby sam fakt bycia bezdomnym czynił ich zagrożeniem – powiedziała Diana Chan McNally z Komitetu Doradczego ds. Praw Mieszkaniowych.

Burmistrz Olivia Chow: „Pomagamy tysiącom ludzi”

Bradford zarzuca obecnej burmistrz Olivii Chow, iż pod jej rządami obozowiska się „zakorzeniły i rozmnożyły”. Chow odpowiada, iż miasto czyni realne postępy:
– Oczyszczamy obozowiska i sprowadzamy ludzi do domów. Około 1000 osób trafiło ostatnio do schronisk, a od początku mojej kadencji – już ponad 4000 – powiedziała burmistrz.

Z kolei Patrick uważa, iż problem nie leży w samych ewakuacjach:
– Wolimy hotele albo mieszkania. Wtedy spakujemy namioty sami.

Biuro burmistrz przyznaje, iż 48-godzinny termin na usunięcie obozowiska jest nierealny, bo w działania zwykle zaangażowana jest policja, straż pożarna i służby socjalne, a miasto nie dysponuje wystarczającymi zasobami.
– Takie interwencje wymagają czasu i koordynacji, nie tylko siły – podkreślono w komunikacie.

Tymczasem mieszkańcy okolicy coraz częściej skarżą się, iż problem nie znika, a obozowiska wracają w te same miejsca mimo wcześniejszych działań służb.

Idź do oryginalnego materiału