Objazd polityków PiS po Polsce ma potrwać aż do Wielkanocy i, według kierownictwa partii, ma stać się remedium na słabnące sondaże. Jarosław Kaczyński przekonuje, iż intensywna obecność działaczy w terenie ma pomóc nie tylko w poprawie notowań, ale także w zebraniu wskazań do przyszłego programu wyborczego. W praktyce przypomina to jednak bardziej cykl rekolekcji dla działaczy niż rzeczywiste wsłuchiwanie się w głos obywateli.
Plan jest jasny: trzydziestu wybranych polityków – określanych pół żartem, pół serio jako „apostołowie partii” – ma odwiedzić niemal czterysta powiatów. W tym samym czasie szeregowi parlamentarzyści otrzymali zadanie jeszcze bardziej ambitne: dotrzeć do wszystkich, bez mała dwóch i pół tysiąca, gmin. Sam prezes również ruszył w trasę, budując obraz lidera, który „zjeżdża kraj wzdłuż i wszerz”.
Według oficjalnych deklaracji ma to być powrót do pracy u podstaw. Jednak polityczna praktyka pokazuje, iż takie spotkania najczęściej realizowane są w gronie lokalnych działaczy, dla których pojawienie się parlamentarzysty nie jest już wydarzeniem, ale rutyną. „Kiedyś spotkać posła to było coś, a dziś to żadna atrakcja” – trafnie zauważono w debacie publicznej. W efekcie objazd wygląda nie jak ofensywa programowa, ale jak próba odbudowy wewnętrznej mobilizacji i dyscypliny.
Podczas ostatniego posiedzenia Prezydium Komitetu Politycznego rozdano nowe zadania personalne, mające nadać partii pozór świeżości. Anna Krupka, niedawno mianowana wiceprezeską, ma odpowiadać za politykę młodzieżową. Europoseł Tobiasz Bocheński został delegowany do organizowania cyklu spotkań na kampusach uniwersyteckich. Z kolei na czele Forum Młodych PiS stanęła Małgorzata Żuk – znana z wystąpień na partyjnych konwencjach, od lat związana z ugrupowaniem. Te zmiany przedstawia się jako „odpaździerzenie” partii, próbę ucieczki do przodu i budowania bardziej dynamicznego wizerunku.
Ruchy kadrowe wydają się jednak kosmetyczne w porównaniu z tym, co dzieje się w samej strukturze partii.
Mimo iż w zeszłym roku Jarosław Kaczyński sam powiększył grono wiceprezesów do jedenastu osób, dziś uznaje ten model za zbyt rozbudowany i nieefektywny. Pojawia się nowy mechanizm kierowania partią: funkcjonowanie „prezydium prezydium”, czyli wąskiego kręgu, w którym mają zapadać najważniejsze decyzje. Zasiadają tam m.in. Mariusz Błaszczak, Jacek Sasin, Mateusz Morawiecki, Elżbieta Witek, Patryk Jaki i Adam Bielan.
W praktyce oznacza to stopniowe ograniczanie wpływu osób, które do niedawna były stałymi uczestnikami najważniejszych narad. Zbigniew Hoffmann czy Zbigniew Rau – jeszcze niedawno obecni na „PKP” – dziś są poza ścisłym kręgiem. PiS tłumaczy to koniecznością ulepszenia procesu decyzyjnego i eliminacji „zbyt szerokiej, dyskusyjnej formuły”. Trudno jednak nie zauważyć, iż wygląda to jak ciche czystki, prowadzone w białych rękawiczkach, mające zagwarantować prezesowi pełniejszą kontrolę.
Strategia objazdu – intensywna, analogowa, oparta na lokalnych spotkaniach – zdaje się wynikać z głębokiego przekonania prezesa, iż najlepszą metodą odbudowy poparcia jest powrót do modelu kampanii sprzed epoki mediów społecznościowych. Tamte czasy były dla Kaczyńskiego okresem formacyjnym i – co widać do dziś – wciąż stanowią dla niego punkt odniesienia.
Problem w tym, iż Polska A.D. 2025 to zupełnie inna rzeczywistość. Kampanie prowadzi się inaczej, opinia publiczna jest bardziej rozproszona, a wyborca – mniej skłonny do uczestnictwa w politycznych rytuałach. Sondaże nie drgną tylko dlatego, iż grupa wybranych polityków wyruszy w trasę, a prezes zawęzi grono zaufanych współpracowników.
PiS próbuje leczyć strukturalne problemy działaniami wizerunkowymi, które mogą robić wrażenie na wewnętrznych gremiach, ale z trudem trafiają do wyborców. Objazd bardziej przypomina próbę mobilizacji własnych działaczy niż projekt polityczny na miarę obecnych wyzwań. jeżeli partia liczy, iż nostalgiczna metoda z lat 90. wystarczy, by odwrócić trend, może się okazać, iż ta droga prowadzi nie do odbicia, ale do powolnego osuwania się na margines.

2 godzin temu











