Nowa strategia PiS: strach i szantaż. Partia Kaczyńskiego boi się rozliczeń

1 dzień temu
Zdjęcie: PiS


Prawo i Sprawiedliwość coraz bardziej panikuje. Politycy tej partii próbują straszyć Polaków rzekomymi „bezprawnymi działaniami” ministra Waldemara Żurka. W rzeczywistości to nie troska o prawo, ale czysty strach — bo PiS doskonale wie, iż czasy ich bezkarności się kończą, a prawdziwe rozliczenia dopiero nadchodzą.

Po latach niszczenia niezależnych sądów, partia Jarosława Kaczyńskiego dziś udaje obrońcę prawa. Ich nowy wróg? Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek – sędzia, który stał się symbolem niezależności, odwagi i konsekwencji. A jednocześnie – jak pokazuje każda kolejna wypowiedź polityków PiS – ucieleśnieniem ich najgłębszego lęku.

„To złamanie prawa i pan minister Żurek doskonale to wie. Każdy student na pierwszym roku prawa wie, iż nie wolno rozporządzeniem zmieniać ustawy. To jest bezczelne złamanie przepisów prawa, które niesie za sobą odpowiedzialność” – grzmi w rozmowie z DoRzeczy.pl Michał Wójcik, były wiceminister sprawiedliwości i jeden z najwierniejszych ludzi Zbigniewa Ziobry. To cytat, który mówi więcej o kondycji PiS niż o rzekomych nadużyciach Żurka. Bo nie jest to głos w obronie prawa – to jęk polityka, który czuje, iż władza wymyka mu się z rąk.

PiS próbuje dziś przekonać opinię publiczną, iż minister Żurek „bezczelnie łamie prawo”, bo wydał rozporządzenie porządkujące system przydziału spraw sędziom. W rzeczywistości chodzi o techniczną zmianę, która ma usprawnić pracę sądów. Nie ma tam ani „dyktatu”, ani „zamachu na losowość”. Rozporządzenie – jak jasno wskazano w Dzienniku Ustaw – pozwala przewodniczącemu wydziału w wyjątkowych sytuacjach poprawić efektywność pracy, przy zachowaniu nadzoru prezesa sądu i opinii kolegium. To nie jest rewolucja. To porządek po latach chaosu, który stworzyło PiS, gdy sądy zamieniono w pole partyjnych eksperymentów.

Ale partia Kaczyńskiego nie szuka prawdy – szuka tematu, który przykryje strach. Dlatego w każdym zdaniu Wójcika słychać nerwowość: „Po powrocie do władzy PiS zamierza rozliczyć ministra Waldemara Żurka” – zapowiada z dumą, jakby miał do czynienia z przestępcą, a nie urzędnikiem, który przywraca normalność. To już nie jest polityczna krytyka – to otwarty szantaż. Przekaz jest jasny: „boimy się, iż nas rozliczycie, więc grozimy, iż rozliczymy was pierwsi”.

Trudno o bardziej groteskową sytuację – partia, która przez osiem lat używała prokuratury jak pałki, dziś udaje ofiarę nadużyć. Ludzie Ziobry, którzy zamienili sądy w partyjne narzędzie, teraz powołują się na „czystość prawa”. Gdy słyszymy, iż „Żurek złamał prawo”, przypominają się czasy, gdy to Ziobro łamał kariery sędziów, wysyłał ich na przymusowe delegacje i wszczynał dyscyplinarki za orzeczenia nie po myśli partii. A teraz jego ludzie – Wójcik i inni – próbują odwrócić role i grać męczenników.

Wójcik dodaje jeszcze, iż „minister Żurek kontynuuje linię Bodnara, tylko jeszcze bardziej po bandzie”. W istocie – Żurek rzeczywiście kontynuuje pewną linię: linię przywracania prawa tam, gdzie PiS pozostawiło bezprawie. To, co dla Wójcika jest „jazdą po bandzie”, dla większości obywateli jest długo oczekiwanym powrotem państwa prawa. Bo wreszcie ktoś ma odwagę powiedzieć: dość politycznych sądów, dość bezkarności, dość cynizmu.

To właśnie tego PiS boi się najbardziej – rozliczeń. Bo jeżeli sprawiedliwość naprawdę zacznie działać, wielu dawnych działaczy tej partii będzie musiało stanąć przed sądem. Nie dlatego, iż ktoś chce zemsty, ale dlatego, iż państwo wreszcie zaczyna działać zgodnie z zasadami. Gdy Wójcik mówi o „złamaniu prawa”, warto zapytać: gdzie był jego zapał do legalizmu, gdy władza jego partii łamała konstytucję? Gdzie była jego troska o ustawę, gdy Ziobro wycinał niezależnych sędziów i podporządkowywał prokuraturę partii?

Dzisiejsze wypowiedzi ludzi PiS nie są już elementem politycznej walki. To psychologiczny portret paniki. Boją się Żurka nie dlatego, iż łamie prawo, ale dlatego, iż prawo zaczyna ich doganiać. Wiedzą, iż koniec epoki nietykalnych jest bliski.

Dlatego dziś krzyczą o „bezczelności”, „łamaniach przepisów” i „rozliczeniach po powrocie do władzy”. Ale w gruncie rzeczy wiedzą, iż to powrót niemożliwy. Polska już widzi, kim są – i widzi, iż ich głośne groźby to tylko ostatnie tchnienie polityków, którzy od dawna czują na karku oddech sprawiedliwości.

Idź do oryginalnego materiału