Niepokojący sondaż. Tylu Polaków wierzy w sfałszowane wybory prezydenckie

8 godzin temu
Już 6 sierpnia ma dojść do zaprzysiężenia na prezydenta Karola Nawrockiego. To właśnie kandydat popierany przez PiS odniósł zwycięstwo podczas II tury wyborów prezydenckich. Jednak po ogłoszeniu jego wygranej pojawiły się głosy, iż wyniki głosowania mogły zostać sfałszowane.


Nie milkną echa tzw. cudu nad urną. Media w całym kraju donoszą o kolejnych lokalach wyborczych, w których komisje pomyliły się i przypisały głosy nie temu kandydatowi, co trzeba. W wyniku przeliczenia głosów w kilkunastu komisjach ponad 2 tys. głosów zyskał Rafał Trzaskowski, jednak przegrał on z Karolem Nawrockim o prawie 370 tys. głosów. Nowy sondaż wskazuje jednak, iż wielu Polaków wierzy, iż wyniki głosowania zostały sfałszowane.

Zapytali Polaków o to, czy wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Zdania mocno podzielone


"Rzeczpospolita" zleciła SW Research przeprowadzenie sondażu. W jego ramach uczestnikom badania zadano tylko jedno pytanie – Czy Pani/Pana zdaniem jest możliwe, by tegoroczne wybory prezydenckie w Polsce zostały sfałszowane. Odpowiedzi pokazują, jak bardzo podzielone jest polskie społeczeństwo.

Większość uczestników badania nie wierzy, iż mogło dojść do sfałszowania wyborów. Odpowiedzi "nie" we wspomnianym sondażu udzieliło 45,3 proc. badanych. Równocześnie jednak aż 40,1 proc. udzieliło odpowiedzi twierdzącej. Oznacza to, iż dwie na pięć osób wierzą, iż ktoś "majstrował" przy liczeniu głosów.

– Częściej niż co drugi badany (52 proc.) w wieku od 25 do 34 lat oraz taki sam odsetek respondentów z miast do 20 tys. mieszkańców nie wierzą w możliwość sfałszowania tegorocznych wyborów. Blisko połowa (49 proc.) osób z dochodem netto między 5001 a 7000 zł oraz podobny odsetek (48 proc.) badanych z wykształceniem średnim jest zdania, iż sfałszowanie wyborów prezydenckich nie było możliwe – poinformował na łamach Rp.pl Piotr Zimolzak, wiceprezes agencji badawczej SW Research.

"Giertychówki" przepadły. Prawie 50 tys. protestów trafi do akt SN


Zwolennikiem teorii o sfałszowanych wyborach prezydenckich jest Roman Giertych. Poseł KO nawoływał wyborców, aby ci składali do Sądu Najwyższego protesty wyborcze. Miało to doprowadzić do ponownego przeliczenia głosów, a przede wszystkim zablokować zaprzysiężenie Karola Nawrockiego.

W ostatni weekend czerwca niebędąca sądem powołana przez PiS izba Sądu Najwyższego poinformowała jednak, iż nie zostaną one rozpatrzone. "Protest ten złożono przy wykorzystaniu wzoru opracowanego przez posła Romana Giertycha, który za pośrednictwem Internetu skłonił do złożenia tego wzoru, jako swego protestu wyborczego, wiele tysięcy wyborców. W ramach sprawy I NSW 208/25 odniesiono się do zarzutów powielonych w 49 598 identycznych protestach wyborczych, pozostawiając je bez dalszego biegu" – oświadczyła izba Sądu Najwyższego.



W opublikowanym oświadczeniu czytamy także, iż do Sądu Najwyższego wpływały krótkie oświadczenia wyborców, w których ci wprost deklarowali poparcie dla Romana Giertycha. Inni drukowali wiadomości e-mail, a których poseł KO instruował, jak złożyć protest wyborczy.

Idź do oryginalnego materiału