Kraje związkowe z południa Niemiec - Bawaria i Badenia-Wirtembergia - spierają się z pozostałymi regionami RFN o harmonogram wakacji. Dzieci i młodzież z tych dwóch landów zawsze odpoczywają w najdogodniejszym terminie, co nie podoba się w reszcie państwa. Kością niezgody jest "argument żniw", czyli historyczna zaszłość, gdy najmłodsi musieli pomagać przy zbiorach.
Niemcy kłócą się o wakacje. Uprzywilejowani nie odpuszczają
Niemieckie kraje związkowe najbardziej wysunięte na południe co roku korzystają z ustalonego okresu wakacyjnego, od przełomu lipca i sierpnia do połowy września. To ostatni możliwy, a jednocześnie najbardziej pożądany termin na wypoczynek. Inne landy są zmuszone dzielić się "okienkiem" na szkolne wakacje w ramach rotacyjnego systemu.
W jego ramach część dzieci i młodzieży kończy zajęcia już w czerwcu, a na lekcje wraca na początku sierpnia - gdy lato trwa jeszcze w najlepsze. Zasady te wprowadzono w 1964 roku, aby zmniejszyć wakacyjny tłok na drogach, kolei oraz lotniskach. Uznano też, iż będą one sprzyjać branży turystycznej, by ta korzystała z jak najdłuższego sezonu.
Niemcy spierają się o termin wakacji. "Argument żniw" nie wszystkich przekonuje
Dlaczego południowe kraje związkowe są "faworyzowane"? W latach 60. XX wieku wiele dzieci było tam potrzebnych do pomocy przy zbiorach, ale w tej chwili tamtejsi urzędnicy przyznają, iż w tej chwili zjawisko to jest marginalne. Wpływają na to przepisy o ochronie najmłodszych, rosnąca automatyzacja, a także zmniejszanie się sektora rolniczego.
ZOBACZ: Rozpoczęły się letnie wakacje. Jaki kraj najchętniej wybierają w tym roku Polacy?
Mimo to władze tych landów są zdeterminowane, aby nie zmieniać terminu swoich wakacji, co irytuje rządzących innymi regionami. Przykładowo Dorothee Feller, szefowa resortu edukacji w Nadrenii Północnej-Westfalii - najludniejszej części RFN - podkreśliła, iż jej kraj związkowy ma trzecią co do wielkości liczbę gospodarstw rolnych i mógłby użyć tzw. argumentu żniw, ale nie czyni tego.
Przyznała też, iż między ministrami edukacji z innych landów toczą się napięte dyskusje przy planowaniu harmonogramu letnich ferii na nadchodzące pięć lat. Jej odpowiednik z Dolnej Saksonii uznał obecne zasady "niezadowalającymi", a w Turyngii chcieliby "nowego, sprawiedliwego" systemu.
"Bawarskie DNA" najmocniejszą kartą w niemieckim sporze o wakacje?
Do głosu dochodzi też branża turystyczna. Gdy kilka lat temu podejmowano w Niemczech próby odejścia od wakacji rozpoczynających się w czerwcu, zareagowała ona krytyką - argumentując, iż "pomniejszenie okienka urlopowego" znacznie wpłynie na funkcjonowanie kurortów nad morzami Północnym i Bałtyckim, jak również tych leżących w Schwarzwaldzie.
Tymczasem "The Guardian" przywołuje statystyki, zgodnie z którymi jedynie co piąty Niemiec spędza wakacje w swoim państwie. Znaczna większość, bo niespełna 80 proc. wyjeżdża na urlop za granicę. Takie dane nie przekonują jednak premiera Bawarii Markusa Södera, który zadeklarował, iż nigdy nie zaakceptuje zmiany wakacyjnego harmonogramu.
ZOBACZ: Niemcy w strachu. Nie są w stanie zabezpieczyć imprez
Posłużył się również argumentem, iż obecne terminy ferii letnich są "mocno zakorzenione w bawarskiej kulturze", a mieszkańcy jego landu posiadają "swój wakacyjny rytm". - Który jest, iż tak powiem, integralną częścią bawarskiego DNA - nadmienił Söder, podkreślając, iż rozpoczynanie wakacji na początku czerwca "nie ma sensu".
