4 października w dniu wyborów samorządowych w Tbilisi zorganizowano antyrządową demonstrację, w trakcie której próbowano dokonać szturmu na pałac prezydencki.
Deklarowanym celem akcji z 4 października była „pokojowa rewolucja”. Przeciwnicy władz postrzegali ją jako kontynuację fali protestów, które rozpoczęły się po kontrowersyjnych wyborach parlamentarnych jesienią 2024 roku i po tym, jak rząd Gruzińskiego Marzenia odmówił kontynuowania negocjacji w sprawie członkostwa w UE.
Wiecujący wypełnili plac Wolności, a później, na wezwanie organizatorów, część demonstrantów przemieściła się w stronę pałacu prezydenckiego przy ulicy Atoneli, gdzie doszło do zamieszek. Oddziały specjalne odparły protestujących spod Pałacu Orbeliani, używając gazu łzawiącego i armatek wodnych. Na pobliskich ulicach demonstranci zbudowali barykady z wyposażenia barów i restauracji, skąd w stronę policji rzucano fajerwerki i kamienie.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 21 funkcjonariuszach MSW i 6 demonstrantach hospitalizowanych z różnymi obrażeniami. Następnie MSW ogłosiło zatrzymanie wszystkich pięciu członków komitetu organizacyjnego protestu. Zatrzymani to:
- Irakli Nadiradze – członek Zjednoczonego Ruchu Narodowego, deputowany do tbiliskiego urzędu miasta trzech kadencji;
- Murtaz Zodelawa – członek rady politycznej Zjednoczonego Ruchu Narodowego, były prokurator generalny Gruzji;
- Lasza Beridze – były zastępca szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Gruzji;
- Paata Mandżgaladze – sekretarz generalny partii Strategia Agmaszenebeli;
- Paata Burczuladze – założyciel platformy społecznej Aleja Rustawelego, znany śpiewak operowy.
Zatrzymanym zrzuca się „wzywanie do obalenia władzy” oraz „organizację przemocy zbiorowej”. Za te przestępstwa grozi kara do 9 lat pozbawienia wolności. MSW zapowiedziało, iż każda akcja protestacyjna w najbliższych dniach będzie traktowana jako kontynuacja nocnych wydarzeń — próby szturmu na pałac prezydencki i wobec winnych zostaną podjęte „odpowiednie środki”.
Była prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili nazwała próbę szturmu na Pałac Orbeliani prowokacją. „To, co dzieje się teraz, to czysta prowokacja. choćby nie wiem, czyj to scenariusz. To próba złamania tego, co dziś rzeczywiście sprzeciwia się reżimowi – pokojowego protestu” – powiedziała Zurabiszwili.
Premier Gruzji Irakli Kobachidze oszacował, iż w protestach w Tbilisi uczestniczyło od 5 do 7 tysięcy osób. Premier uznał, iż wielu polityków i organizacji zdystansowało się od protestacyjnej przemocy jedynie dlatego, iż „próba obalenia władzy zakończyła się niepowodzeniem”.
„Wśród nich była Salome Zurabiszwili, liderzy poszczególnych partii, konkretni aktywiści itd. Jednak oczywiście nikt nie może uniknąć odpowiedzialności. Obejmuje to także odpowiedzialność polityczną” – stwierdził Kobachidze. Według niego sytuacja bezpośrednich uczestników aktów przemocy jest trudniejsza, ponieważ dopuścili się oni przestępstw kryminalnych. „Te osoby mogą spodziewać się niespodzianek w ciągu kilku dni, i nie zajmie to dużo czasu. Dziś mamy znacznie więcej możliwości, by ustalić tożsamość, niż jeszcze kilka miesięcy temu” – dodał premier.
Kobachidze obwinił służby specjalne o próbę zorganizowania nieudanego zamachu stanu:
„Nastał 5 października i próba przewrotu się nie powiodła. Wszyscy pozostajemy w Gruzji – począwszy od Bidziny Iwaniszwilego, a skończywszy na każdym przedstawicielu Gruzińskiego Marzenia… Każdy, kto podczas akcji zorganizowanej przez zagraniczne służby specjalne próbował podnieść rękę na nasze państwo, otrzyma ostrą odpowiedź. Gruzja to nie kraj, w którym ktoś mógłby pozwolić obcym służbom obalić władzę” – powiedział premier.
Pomimo ostrzeżeń wieczorem 5 października demonstranci po raz kolejny zebrali się przed budynkiem parlamentu podkreślając, iż ważne jest kontynuowanie protestu.
Źródło: newsgeorgia.ge
Opracowanie: BIS – Biuletyn Informacyjny Studium