Nasze felietony: Własny punkt widzenia (28). Czy mój jeden głos coś znaczy, czy coś zmieni?

1 dzień temu

Nie grajcie na siebie, gdy Ojczyzna w potrzebie!

Może to i banalny apel, ale jakże aktualny po ogłoszeniu wyników I tury wyborów Prezydenta RP. Była chwilowa afirmacja kandydatów, była chwilowa afirmacja ich zwolenników, ludzi, którzy przy urnach dokonali własnych wyborów. Zarówno jedni, jak i drudzy grali w jednej drużynie. Kandydaci mówili, wyborcy słuchali i oceniali, a opinię swoją wyrazili przy urnach. Tak czy inaczej, głos oddany na swojego kandydata jest odzwierciedleniem subiektywnych poglądów i oczekiwań, z którymi utożsamia się elektor.

Rozkład głosów jest jaskrawym odzwierciedleniem pluralizmu politycznego naszego kraju. To dobrze świadczy o niczym niekrępowanej demokracji i wolności wyboru, ale obrazuje rozproszenie społeczeństwa. Pierwsza tura to jedynie preludium do drugiej, decydującej, i w niej każdy z nas winien zadać sobie pytanie: w jakiej Polsce chcę żyć? Bo propozycje są skrajnie różne.

Wiem, iż każdy z kandydatów roztaczał swoją wizję przyszłości państwa i obiecywał złote góry, a często i gruszki na wierzbie, ale najwyższy czas zejść na ziemię i zrobić bilans: za i przeciw. I poszukać wspólnego mianownika, tego, co łączy, nie dzieli. Apel do kandydatów koalicji, i nie tylko, jest prosty, a pytanie o Polskę otwarte: w jakim kraju chcę żyć? W kraju europejskim i demokratycznym, czy zapyziałym, zaściankowym i autokratycznym?

Bo co się stanie kiedy wygra Nawrocki? Odpowiedź jest oczywista – pis umocni swoją pozycję, a kraj wciąż stał będzie na strajku, jak do tej pory. Gdzie rząd nie może rządzić, a reformy być wdrażane. Proces rozliczania finansowych afer poprzedniej władzy będzie torpedowany, a ewentualni skazani – ułaskawiani, zaś chaos prawny będzie się wciąż pogłębiał. Czy tak ma wyglądać przyszłość RP? Polityka zagraniczna będzie kulała, bo wiarygodność głównego partnera militarno-gospodarczego pis stała się wielce niepewna, zaś kooperacja z UE w wykonaniu ewentualnego prezydenta stanie pod znakiem zapytania.

A jak może wyglądać przyszłość Rzeczypospolitej za prezydentury Rafała Trzaskowskiego? Zgoła inaczej niż ta, jaką nakreśliłem wcześniej. Powolny proces demokratyzacji państwa będzie kontynuowany, a praworządność na powrót znaczyć będzie – rządy prawa. Przestępcy będą osądzani i zamykani, i nie będzie zlituj się! No i przede wszystkim polityka zagraniczna. W obecnej sytuacji geopolitycznej tylko ścisła kooperacja z NATO i Unią Europejską zagwarantuje nam bezpieczeństwo granic. A Polska będzie poważnym partnerem na arenie międzynarodowe, pod wodzą szanowanego prezydenta.

Już moje pokolenie okryło się hańbą, kiedy wybierało Stanisława Tymińskiego, przeciwstawiając go Lechowi Wałęsie. Na szczęście w porę się opamiętało. Wierzę, iż tak samo będzie teraz. Nie można stawiać na jednej szali tych dwóch kandydatów, bo to mezalians jest, lubo dysonans społeczny. Co się stało, to się nie odstanie, ale jeszcze wszystko można naprawić. Cała Polska naprzód!

Hedonista, sybaryta, eudajmonista!

Zawsze myślałem o sobie, iż jestem luzakiem i po trosze hedonistą, i choćby czasy PRL, na które przypadła moja młodość, nie były w stanie tego zmienić. Odebrać mi euforii życia i wiary w ludzi. Bo – mimo iż to był podły czas – ludzie z mojego pokolenia starali się żyć godnie i czerpać garściami z tego, co było pod ręką. Taki ustrój zafundowali nam nasi dziadkowie, po części rodzice, i choćby nie mogliśmy mieć o to pretensji, bowiem za wszystkim stała Moskwa.

Ten ciemnogród był dla nas wszystkich dniem powszednim, normalnością, więc żyliśmy z dnia na dzień, ciesząc się małymi rzeczami. A te małe rzeczy to: guma balonowa, dżinsy, paszport, jakiś wyjazd za granicę (ale najczęściej do demoludów), płyta z zachodnią muzyką… Taki mieliśmy kraj, bo tak została ukształtowana Europa po II wojnie światowej.

Na szczęście w 1989 roku ten zły sen się skończył. 1 maja 2004 roku weszliśmy do Unii Europejskiej i zaczął się wyścig z Zachodem. On był daleko z przodu, ale powoli go doganiamy. Polskę taką, jaką teraz mamy, wywalczyło Polakom też moje pokolenie, i dzisiaj jestem większym hedonistą niż w latach młodości. Proszę, nie odbierajcie mi tego. Wy, młodzi, którzy dostaliście taki prezent od swoich dziadków i rodziców, chcecie to zaprzepaścić i wszystko spieprzyć?

O co macie pretensje do swoich dziadków i rodziców? O to, iż żyjecie w wolnym kraju, iż cały świat macie na wyciągnięcie ręki, iż macie perspektywy i paszporty w domu? Chyba rozumiem. My sprzeciwiliśmy się porządkowi naszych przodków, teraz Wy nam odpłacacie. Może trudno w to uwierzyć, ale my ich kochaliśmy, mimo iż zafundowali nam komunę. Za co Wy nas nienawidzicie? To nie my będziemy żyć w kraju, który Wy stworzycie, ale to Wy i Wasze dzieci będą beneficjentami tego ładu.

Czy na pewno chcecie, aby wasi potomkowie przeklinali Was, iż nie potrafiliście docenić tego, co macie? Głosowaliście na Mentzena, głosowaliście na Brauna, bo to było trendi. Ale Wasi „idole” odpadli. Wielka szkoda! Na polu walki pozostali Trzaskowski i Rafał Trzaskowski. Wybór jest jeden!

Czarny humor. Zakładnik Mentzena.

Takiego teatru osobliwości nie da się wyreżyserować, choćby śp. Hanuszkiewicz miałby z tym kłopot, a pijarowcy poradzili. Przecież ten gość (Nawrocki), gdyby trzeba było, usatysfakcjonowałby Mentzena jedną z panienek, które nagrywał klientom będąc wykidajłą i sutenerem. Rafał Trzaskowski, jako wytrawny polityk, przyjął zaproszenie gospodarza tego spotkania, ale mam nadzieję, iż ta rozmowa będzie miała zgoła inne oblicze.

A tak swoją drogą, nigdy nie myślałem, iż ktoś taki jak Mentzen będzie rozdawał karty w moim kraju. Na Boga żywego, nie wyolbrzymiajmy jego roli. Mam nadzieję, iż elektorat Mentzena widział te jasełka i wyciągnie adekwatne wnioski. A przede wszystkim apeluję do wyborców Rafała Trzaskowskiego: zmobilizujcie się i idźcie do wyborów. Bo taką szopkę możemy mieć na dłużej! I to życie będzie pisało scenariusz. To był naprawdę czarny humor.

PS Czy zauważyliście pewną prawidłowość. Gospodarz programu zadawał gościowi pytania i sam na nie odpowiadał, albo odpowiedź wkładał w usta odpowiadającego. Tak wygląda ustawka, o którą pytał Mentzen.

Chłopcy przestańcie

Chłopcy przestańcie

Bo się źle bawicie

Dla Was to jest igraszką

A idzie o życie!

Specjalnie posłużyłem się parafrazą fraszki Ignacego Krasickiego, bo każdy ją zna, i jest bardzo adekwatna do sytuacji. Dochodzą mnie głosy, iż i owszem, fajnie piszę, ale za długo. Mogę pisać krócej, co drugie albo co trzecie słowo. Wtedy będzie krócej, ale czy bardziej zrozumiale?

Wpadłem na chytry pomysł i posłużyłem się poezją. W niej jest o wiele łatwiej. Jedno słowo za sto robi, tylko trzeba kojarzyć… Taka poezja to tylko dla inteligencików. I znowu kłopot, bo nikt nie chce wyjść na prostaka, ale nie każdy łapie, co autor miał na myśli. Maskuje się, ale swoje myśli. A dotrzeć do szerokiego grona odbiorców to marzenie każdego piszącego. I tu powstaje kolejny dylemat: pisać długo i wykładać jak chłop krowie na miedzy, czy może jednak skrótami? I sprzedawać treść między wierszami?

I nagle wpadłem na genialny pomysł, i znalazłem złoty środek. Eureka – wypróbuję go! P.e. w.m. m.r.ę l.z.ł! Krótko i na temat, i każdy zrozumie apel. Tyle iż może pojawić się niejaka trudność, bo trzeba wytężyć umysł. A jak stwierdził H. Ford, „Myślenie to ciężka praca, dlatego nie każdy decyduje się ją podjąć”. Wszystko to po to, żeby Wam, czytelnikom, ułatwić życie. Żebyście nie musieli czytać tych dłużyzn i zastanawiać się nad sensem słów wyrażonych przez kogoś.

I takoż samo jest z wypowiedziami werbalnymi. Kiedy ktoś ględzi jak potłuczony, ale merytorycznie i na temat, to męczy bułę, marudą jest. Życie zbyt krótkie jest, żeby wsłuchiwać się w treść. Wszak życie fajne jest! Kraj bez Żydów, uchodźców, podatków, zusów, srusów i bambusów. To przekaz ultranacjonalistów. A na drzewach nie żołędzie, ale wisieć na nich będzie: mortadela i serdelki… i uchodźców wybór wieli, choćby bałwan w galarecie, jeżeli jego wybierzecie!

To taki lajcik dla tych, którym za długo jest przeczytać i zastanowić się nad przyszłością Polski.

PS O czym jest ten wpis? Taki sam bełkot, jak program Nowogrodzkiego i jego popleczników.

Wielki Marsz Patriotów

Osobiście byłem. Jeden szary człowiek, który nic nie znaczy. Tak jak jego głos. Ale nikt, kto tam był, nie ma zdolności rozmnażania się przez pączkowanie. Każdy był jednoosobowo, i z tych jedynek zrobiło się 11, 111, 1111 itd. I wtedy zrozumiałem FENOMEN mnożenia i potęgowania. Ten nieprzebrany tłum był odzwierciedleniem rzeczywistości! Jeden to niewiele, ale prawo tak stanowi, iż każdy obywatel, choćby prezydent czy premier, mają też tylko po jednym głosie. I dopiero wszystkie zsumowane głosy stanowią o potędze.

Przy urnie wyborczej jest analogiczna sytuacja, adekwatna do tego tłumu. 1, 11, 111. Cyfra zmieniająca się w liczbę, która rośnie i rośnie, i przeistacza się w miliony. Zapytałem, trochę żartem, idącego obok wędrowca: dokąd oni wszyscy zmierzają i po co? Co jest na końcu tej drogi, iż idą tak ochoczo?

– LEPSZA POLSKA – usłyszałem odpowiedź. Dla takiej idei warto było się przejść w tak licznym i sympatycznym towarzystwie. Do urn też warto pójść i nie zastanawiać się, czy mój jeden głos coś znaczy, czy coś zmieni? Tak, znaczy i zmieni!

Waldemar Golanko

Zobacz też poprzedni odcinek felietonów pana Waldemara:

Nasze felietony: Własny punkt widzenia (27). 1000 lat Korony, czyli co Bóg onegdaj złączył, pyszny człowiek niech nie rozłącza

Idź do oryginalnego materiału