Napiszę Ci, że…

5 dni temu

Napiszę Ci, iż byłem przez ostatni rok samorządowcem. Zmienia to zupełnie perspektywę patrzenia na politykę, którą widzimy jako jej rozpolitykowani obserwatorzy, komentatorzy, pomijając perspektywę samorządu, gminy.

Napiszę Ci, iż byłem przez ostatni rok wiceprezydentem Gdyni. Udało nam się po 34 latach zmienić władzę w mieście. Rządzący od 1990 roku Prezydent Wojciech Szczurek nie dostał się do drugiej tury. Formalnie rządził Gdynią od 1998 roku, kiedy został prezydentem, ale realnie jako przewodniczący rady miasta miał w latach 1990–1998 większe uprawnienia niż prezydent śp. Franciszka Cegielska. Dopiero reforma samorządowa Jerzego Buzka osłabiła kompetencje rady miasta i wzmocniła prezydenta na tyle, iż odtąd jest jasne, kto jest odpowiedzialny za sukces i porażkę miasta. W 2024 roku Gdyński Dialog, który współtworzyłem, zdobył siedem mandatów w dwudziestoośmioosobowej radzie miasta, a nasz przedstawiciel, Aleksandra Kosiorek, została prezydentem miasta, w drugiej turze pokonując z dużą przewagą kandydata Koalicji Obywatelskiej Tadeusza Szemiota.

Napiszę Ci, iż byłem przez ostatni rok samorządowcem. Zmienia to zupełnie perspektywę patrzenia na politykę, którą widzimy jako jej rozpolitykowani obserwatorzy, komentatorzy, pomijając perspektywę samorządu, gminy. Tu na dole nie liczą się doktryny polityczne. Tu nie liczą się zupełnie te kwantyfikatory, które działają w większej polityce. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest liberałem, socjalistą, lewy-prawy, czy popiera Wolne Sądy, czy uważa, iż Leszek Balcerowicz musi odejść, a Lech Wałęsa był tylko agentem bezpieki, a Hannie Krzywonos zepsuł się tramwaj, czy może jednak Ona go zatrzymała. Ona się pisze małą czy dużą literą? Linia podziałów oczywiście dalej w świecie samorządowym jest. Nie oszukujmy się, iż nie, ale biegnie zupełnie gdzieś indziej. To, czym żyje Warszawa, mało kogo w świecie samorządowym interesuje, jeżeli nie dotyczy bezpośrednio ich gmin, choćby jeżeli wielu tych, którym sformatowanie świata na jedno kopyto daje władzę, przywileje i kasę, wciąż próbują, by było inaczej.

Napiszę Ci, iż byłem tylko rok wiceprezydentem Gdyni, bo rewolucja pożera własne dzieci. Dlaczego tak się dzieje, napisano mnóstwo mądrych książek, a ja polecam nieodmiennie Cesarza Ryszarda Kapuścińskiego. „Na szczytach nigdy nie jest ciepło. Wieją lodowate wichry, każdy stoi skulony i musi pilnować się, żeby sąsiad nie strącił go w przepaść”. „Jeśli dobrze się wwąchać, to wszędzie śmierdzi”. „Dowcip to niebezpieczna forma opozycji”. „Przed podejrzeniem nie ma ratunku! Każde zachowanie, każde działanie tylko pogłębia podejrzenie, pogrąża nas coraz bardziej”. „Jeżeli ktoś, idąc z orężem w ręku, wysunie się o krok przed historię, musi zginąć”. „Tron dodaje godności, ale tylko przez kontrast z otaczającą go pokorą, to pokorność podwładnych stwarza potęgę tronu i nadaje jej sens, bez niej tron jest tylko dekoracją, niewygodnym fotelem o wytartym pluszu i pokrzywionych sprężynach”.

Napiszę Ci, iż Bóg jest matematykiem. Skutek nieodmiennie stanowią nie słowa, a liczby. Gdynia jest zadłużona tak, iż cokolwiek nie napiszesz, cokolwiek nie powiesz, cokolwiek choćby nie, iż zamierzasz, a choćby tylko pomyślisz, zamarzysz, to najpierw policz. Matematyka nie porywa tłumów. Matematyką nie wygrasz wyborów. Matematyką właśnie przegrasz wybory, ale na koniec życia dwa plus dwa zawsze wyjdzie cztery. Jak uważasz inaczej, to masz szansę zostać popularnym politykiem. Masz dużą szansę wygrać wybory. Nikt Ci nie obieca tyle, ile polityk. Nikogo nie interesuje, ile kosztuje utrzymanie kolejnego kieszonkowego parku w mieście, kolejnego kilometra drogi, kolejnego mostka weneckiego. On już jest. Już się opatrzył. Trzeba budować ciągle nowe i nowe, by polityk mógł przecinać wstęgę, by mógł powiedzieć jak Ryszard: „Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji – który sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu, i co się wtedy zrobi?” – Hochwander: Protokół zniszczenia.

Napiszę Ci, iż w polityce wyborca, jego głos, jest środkiem płatniczym. Walutą, za którą kupuje się władzę. Są banknoty stuzłotowe, pięćdziesięciozłotowe, dwudziestki, dziesiątki, i drobniaki. Wygra ten, który uzbiera najwięcej. Kiedyś przed erą internetu najłatwiej i najszybciej było dojść do celu, kolekcjonując setki. Jednak setki to jest dobro rzadkie i najtrudniejsze do zebrania. O setkę, dwusetkę każdy zabiega. Trzeba, by ją zdobyć, założyć najbardziej przebiegłą maskę. Trzeba mieć jakiś na nią plan, by ją zdobyć. Napisać program. Wystroić się w świąteczne piórka. Przybrać najlepiej wyprasowany uśmiech. Poza tym, choćby jak ją zdobędziesz, to często na wysokoprocentowy kredyt. Nie uwolnisz się tak łatwo od bankowca, od którego pożyczyłeś. W Polsce każdy chce mieć własne mieszkanie, po latach komuny chce mieć własność. Dlatego większość, która wygra, idzie pozbierać drobniaki od ciułaczy. Robota żmudna i każdy chce coś innego w zamian. W efekcie po tygodniu tej kampanii obiecałeś już wszystko i każdemu. Idziesz na rympał. Nie sposób spamiętać, co i komu i na kiedy. Dobra, trudno. Cel uświęca środki. Może dłużnik kiedyś zapomni? Może kiedyś to ogarnę?

Napiszę Ci, iż najważniejsze, jak już wygrałeś wybory i jak zaczynasz rządzić, jest codziennie pamiętać, po co to robisz. Po co zmieniłeś całe swoje życie? W imię czego, kogo Twoja rodzina ma cierpieć? Dlaczego Twój portfel świeci pustkami? Kiedy Twoja żona, Twój syn Cię znienawidzi? Kiedy Twoi znajomi przestaną do Ciebie dzwonić i kiedy wykasują Twój numer z telefonu, bo wiecznie nie masz dla nich czasu? W zamian jednak nabędziesz nowych przyjaciół, którzy wpiszą Ciebie w swój telefon i będą dzwonić i zastąpią Ci Twoich starych. Na chwilę, na moment, nie na całe życie, ot to, to nie, oni nie z takich przyjaciół są. Od takich się nie opędzisz. Gwarantuje to Tobie. Dlatego najważniejsze jest mieć swoją agendę. Nie dać się bieżączce. Trzymać się jej. W końcu, do cholery, po coś się na to, Austen, zdecydowałeś. Gorzej, jak tej agendy nie masz i nigdy jej nie miałeś. Wtedy nie ma dla Ciebie już ratunku.

Napiszę Ci, iż niektórzy pomyślą, iż to tylko praca. Taka jak każda inna. I tak należy ją traktować. To jest zdrowsze podejście niż próba bycia kolejnym zbawcą, co chciał uratować świat, a skończył na tym, iż dał się ukrzyżować. Zmartwię Cię. Na Twoje zmartwychwstanie bym nie liczył. Nie dla samorządowca kiełbasa. Wstajesz rano. Myjesz zęby. Płuczesz usta. Wyjmujesz mózg i odstawiasz na półkę. Idziesz do pracy. Wracasz. Wchodzisz do łazienki. Wkładasz mózg z powrotem. Work-life balance. Rodzina cała. Rozwodu nie będzie. Syna nie wyślesz do psychologa i ukończy z wyróżnieniem gdyńską trójkę. Tylko iż to nie jest zwykła praca. Większość urzędników, których w urzędzie spotkałem, mogłaby pracować w sektorze prywatnym za dwa razy tyle. Miasto potrzebuje mnóstwo twardych specjalistów, inżynierów ruchu, architektów, drogowców, mostowców, kolejarzy, inspektorów, budowlańców, informatyków, ludzi od pozyskiwania unijnych funduszy. Wszystkich tych, których też potrzebuje polska gospodarka. Polski kapitalista. Każdy student Politechniki Gdańskiej jest w urzędzie miasta na wagę złota, ale złotem urząd nie zapłaci, a inni tak. Dlatego musisz być zbawcą. Inaczej tutaj się nie odnajdziesz, bo będziesz obcy. Szykuj się więc na rozwód i przygotuj się na to, iż Twój syn jednak nie pójdzie do trójki, a wyślesz go do psychologa.

Napiszę Ci, iż ciężko jest jeździć zdezelowanym gratem z ręczną skrzynią biegów, jak przyzwyczaiłeś się już do automatu i podgrzewanych siedzeń i kamery, gdy cofasz. Niestety samorządy w Polsce tkwią w większości w tragicznym systemowym niedofinansowaniu. Jako włodarz oczywiście masz olbrzymi wpływ na sytuację finansową swojego miasta, ale nie przeskoczysz tego, iż subwencja oświatowa starcza na około 70% realnych wydatków związanych z realizacją tego zadania. Że bilet na komunikację miejską powinien kosztować kilkanaście złotych, a nie kilka, a tu subwencji transportowej nie ma. Że droga do portu w Gdyni wybudowana częściowo w latach 70., 80., prowadząca do granicy strategicznego portu NATO, terminali kontenerowych, granicy państwa, jest na utrzymaniu gminy. Twoim, a nie państwa, które czerpie z niej co roku miliardowe podatkowo-celne profity. Jej dostosowanie do tego, co nią jeździ, kosztować będzie ponad 20-25% Twojego rocznego budżetu, a masz na wszystkie inwestycje w mieście mniej niż 10%. Państwo ciągle nakłada na samorządy kolejne obowiązki. Tylko iż nie idą za tym realnie pieniądze. Dlatego samorządy się wiecznie zadłużają. Dzisiejsze oficjalne wskaźniki zadłużenia miast, miasteczek, są warte funta kłaków. Prawdziwe długi są wyprowadzane w spółkach poza oficjalne zadłużenie. To się dzieje zresztą nie tylko w Polsce, a w całej Europie. Ta bomba kiedyś w Unii Europejskiej wybuchnie i miasta nie będą już tak przyjaznym miejscem do życia, jakim są dzisiaj. Miasta żyją dziś ponad swój stan i możliwości finansowe. Będzie w cenie kolejny Giuliani, by Gotham znowu stało się Nowym Jorkiem, a Chylonia Gdynią.

Napiszę Ci, iż każdy Twój krok będzie śledzony. Każda Twoja decyzja podważana. Każdy będzie czekał, żeby Ci wbić nóż w plecy. Dzisiaj społeczeństwo jest tak spolaryzowane w każdej dosłownie kwestii, iż zawsze będziesz miał 45% przeciwko sobie. Cokolwiek sensownego nie zrobisz. Cała sztuka, by mieć 55% za sobą. Sprzeciw jest emocją, którą łatwiej zmonetyzować. W trójmieście np. poprzez trójmiasto.pl, czy przez innych indywidualnych internetowych władców klawiatury i memów. Musisz wyglądać. Reprezentować. Ja 25% swoich miesięcznych zarobków musiałem przeznaczać na garnitury, koszule i buty. Chodzisz w nich od rana do wieczora. Od poniedziałku do niedzieli. Co dwa, max trzy miesiące komplet do wyrzucenia. Co dwa tygodnie pranie chemiczne. Wiesz już, iż krawat ściska kołnierzyk mocniej i szybciej na nim pot zostaje, a koszula szybciej jest do wymiany. Krawatów więc starasz się nie nosić. Masz kierowcę służbowego, ale z niego nie korzystasz, bo szybciej dojedziesz małym elektrykiem zamiast limuzyną. Lecisz z Gdyni do Gdańska buspasem i zaoszczędzasz pół godziny w korkach w dwie strony.

Napiszę Ci, iż często podejmujesz decyzje, które są mniejszym złem, a nie takie, jakie chciałbyś. W odróżnieniu od mojego poprzedniego życia skromnego przedsiębiorcy, musisz się z nich ciągle tłumaczyć. Mieszkańcom, koalicjantowi, radnym, dziennikarzom, panom ze służb, które Ciebie odwiedzają. Wieczny taniec na linie. Jeden fałszywy krok i Cię nie ma. Lecisz w przepaść. Dlatego pocisz się jeszcze mocniej. Jeszcze częściej oddajesz do pralni przepocony garnitur. Coraz więcej plam od kawy trafia na Twoje mankiety.

Napiszę Ci, iż mimo to warto. Bez dwóch zdań. Nie zamieniłbym tego roku na żaden inny rok w moim życiu. To był zaszczyt, służyć mojemu miastu. Samorząd jest realny, bo jest blisko, koszula wisi na Tobie. Polityka centralna jest nie realna, bo jest daleko, koszula wisi na wieszaku. Za witryną. Do Gdyni, do domu jest daleko.

Idź do oryginalnego materiału