Zmarły 35 lat temu Karol Zbyszewski był jednym z najbardziej przenikliwych analityków polskiej historii i polityki. Jego książki rzadko są wznawiane i jakże niesłusznie – często zapomniane. Najlepszą z nich możemy dziś jednak poznawać w odcinkach, w formie podcastów dostępnych na kanale You Tube. Wystarczy – „wygooglać”!
„Niemcewicz od przodu i od tyłu” to dzieło przez Zbyszewskiego pisane jako jego praca doktorska. Profesura Uniwersytetu Wileńskiego naukowego tytułu za nie nie przyznała, gdyż nie było ono dostatecznie opatrzone odsyłaczami i materiałem źródłowym. Autor uważał jednak, iż stokroć ważniejszym jest, żeby jego praca była dobra w czytaniu, niż żeby w postaci traktatu spełniającego wszystkie metodologiczne kryteria pokrywał ją kurz bibliotecznego magazynu. I rzeczywiście – dzieło to jest w lekturze świetne, choć często szokujące i przygnębiające, a najznakomitsi ze znawców tematu uważają je też za literaturę merytorycznie arcy – rzetelną, mądrą i bardzo potrzebną.
„Niemcewicz od przodu i od tyłu” opowiada nie tyle o wielkim Polaku przełomu XVIII i XIX wieku, ale o ostatnich latach Pierwszej Rzeczpospolitej. Tym, co uderza w książce tej najbardziej, jest zdumiewające (i – przerażające!) podobieństwo wielkiej części politycznych elit sprzed ćwierci tysiąclecia do tych, które mamy w Polsce obecnie.
Żaden poważny historyk nie podważył obrazu wyłaniającego się z książki Zbyszewskiego. Całym mnóstwem przykładów stwierdza on, iż były wówczas liczne środowiska gotowe w obronie Polski oddać życie. I były choćby siły militarne zdolne skutecznie stanąć na drodze najeźdźcom. Autor przypomina, iż w roku 1792 mieliśmy pod bronią 60 tysięcy dobrze wyekwipowanego, choć słabo doświadczonego wojska. I mieliśmy dowódców klasy najwyższej, takich jak Tadeusz Kościuszko czy Józef Poniatowski. Wprawdzie na armię tę ruszyło 105 tysięcy Rosjan, ale jak tego dowodzi Zbyszewski – mimo iż ostrzelanego na wojnie z Turcją to raczej kiepskiego, z morale niskim i pod komendą najbardziej żałosnych z kacapskich generałów. Pomimo bycia stroną mniej liczną – potrafiliśmy nad nimi odnieść taktyczny sukces pod Zieleńcami. Co zdaniem Zbyszewskiego na emocje polskiego społeczeństwa podziałało tak, iż gdyby wtedy ogłosić pospolite ruszenie – z dnia na dzień z 60 tysięcy nasze wojsko pomnożyło by się do 180 tysięcy. Wprawdzie na plecach mieliśmy Prusy, ale na wieść o polskim wzburzeniu ich król na rozwój wypadków wolał wyczekiwać w granicach swojego państwa. Wszystko więc przemawiało za wielką polską szansą. Szansą, którą przekreślił Stanisław August wraz z kamarylą szumowin tak samo zdolnych do myślenia wyłącznie o własnych interesach i osobistej wygodzie.
Cała książka Zbyszewskiego to opis takich właśnie sytuacji – Polski, w której jest dużo zdrajców i miernot, ale też dostatecznie duża jest w niej liczba takich Polaków, która mogłaby nie tylko państwo ocalić, ale choćby dźwignąć je na naprawdę wysokie wyżyny. Co więc Polskę zabiło? Przede wszystkim – służące obcym interesom „kanalie u żłobu”. Agentura wrogich mocarstw usadowiona w kluczowych ośrodkach aparatu władzy. Kreatury unicestwiające wszystkie polskie szanse. Na żądanie Berlina i Petersburga rezygnujące z wszystkiego, co dawało Polsce siłę. Najściślej tak, jak w ostatnich kilkunastu miesiącach ich współczesne odpowiedniki zrezygnowały z budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, terminali kontenerowych polskich portów morskich, elektrowni atomowych , użeglownienia Odry. Szumowiny, które w XVIII wieku doprowadziły do wymazania Polski z mapy Europy, na życzenie zewnętrznych mocodawców zdecydowały o radykalnym zredukowaniu polskich zdolność obronnych. Najdokładniej tak, jak dziś rządzący Polską o 85% zredukowali zamówienia przez poprzedni rząd złożone w polskim przemyśle zbrojeniowym.
„Niemcewicz od przodu i od tyłu” to wielki dowód na to, iż naród w dostatecznej części na wskroś patriotyczny i zdolny do poniesienia ofiar może zostać zakuty w kajdany i na pokolenia strącony do roli niewolnika. Wystarczy do tego jedna rzecz – władze na obcych usługach. Niemiecka lub ruska agentura pełniąca rolę – rządu! Dzieło Karola Zbyszewskiego to wielki dowód na to, iż tacy rządzący potrafią rozdeptać wszystkie ambicje, roztrwonić wszystkie szanse, kierowany przez nich kraj doprowadzić do stanu krańcowej słabości i bezsilności. Zabijając naszą ojczyznę ci z XVIII wieku mieli już przygotowane posadki – wygodne i bezpieczne gniazdka na zagranicznych dworach. Służyli obcym, Polskę mieli za nic, za jej zabijanie otrzymywali wynagrodzenie – więc finał nie mógł być inny. W końcu Polskę – zabili.
Wyciągajmy wnioski z historii. Ona naprawdę czasem się powtarza. Czasem – z przerażająco jaskrawym podobieństwem!
Artur Adamski