Setki tysięcy rodzin, które w ostatnich latach wymieniły swoje piece na gazowe lub węglowe, mogą niedługo zapłacić za to wysoką cenę. Zbliżające się przepisy unijne oraz nowe zasady krajowych programów ekologicznych sprawią, iż dotychczasowe źródła ciepła przestaną być opłacalne, a w perspektywie kilkunastu lat – wręcz zakazane. Wymiana urządzeń i instalacji może kosztować choćby 150 tysięcy złotych, a w grę wchodzi także nowy podatek w wysokości dziesiątek tysięcy złotych.

Fot. Pixabay
Koniec wsparcia dla gazu i węgla
Od stycznia 2025 roku w programie „Czyste Powietrze” przestały obowiązywać dopłaty do kotłów gazowych, olejowych i węglowych. Rząd przekierował całość środków na technologie bezemisyjne, takie jak pompy ciepła i instalacje fotowoltaiczne. Dla milionów Polaków oznacza to jedno – koniec możliwości taniej modernizacji domowego ogrzewania.
W Polsce z kotłów gazowych korzysta około 2 miliony gospodarstw domowych, a z pieców węglowych – ponad 4 miliony. Wiele z nich to nowe instalacje, kupione z myślą o długofalowych oszczędnościach. Teraz właściciele dowiadują się, iż te urządzenia w ciągu dekady zostaną objęte dodatkowymi opłatami, a ich eksploatacja stanie się zbyt kosztowna.
ETS2 – nowy podatek klimatyczny
Od 2027 roku zacznie obowiązywać unijny system handlu emisjami ETS2, który obejmie ogrzewanie budynków i transport. Dla Polaków będzie to faktycznie nowy podatek od emisji, wliczany w koszt gazu, węgla, oleju opałowego czy paliw.
Według raportu ekspertów, przeciętna rodzina ogrzewająca dom gazem zapłaci ponad 24 tysiące złotych więcej w latach 2027–2035. Ci, którzy korzystają z węgla, zapłacą aż 39 tysięcy złotych. W słabo ocieplonych domach koszty mogą wzrosnąć choćby o 77 tysięcy złotych.
W efekcie rachunki za ogrzewanie i paliwa mogą rosnąć z roku na rok, a gospodarstwa domowe staną się jednymi z najbardziej obciążonych w całej Unii Europejskiej.
Polska walczy o czas, ale szanse są niewielkie
Rząd zapowiada, iż będzie starał się o przesunięcie wejścia ETS2 – choćby o trzy lata. Polska wykorzystuje swoją prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, by negocjować opóźnienie do 2030 roku. o ile nie uda się uzyskać odroczenia dla wszystkich krajów, Warszawa będzie zabiegać o derogację tylko dla Polski.
Eksperci ostrzegają jednak, iż choćby jeżeli termin zostanie przesunięty, nie uda się uniknąć kosztów. W dyrektywie ETS2 zapisano możliwość opóźnienia o rok – do stycznia 2028 roku – ale tylko wtedy, gdy ceny energii w Europie znów wzrosną do poziomu kryzysowego.
Paliwa pójdą w górę, a ogrzewanie stanie się luksusem
Podwyżki dotkną nie tylko użytkowników kotłów. ETS2 obejmie również transport, co oznacza, iż od 2027 roku paliwa podrożeją średnio o 30 groszy na litrze.
Rodzina posiadająca dwa samochody zapłaci rocznie ponad tysiąc złotych więcej tylko za paliwo, a to dopiero początek. Prognozy Komisji Europejskiej przewidują, iż w kolejnych latach ceny emisji będą przez cały czas rosnąć, co automatycznie przełoży się na dalsze podwyżki.
Wymiana urządzeń: koszt jak za luksusowy samochód
Dla wielu rodzin największym problemem będzie wymiana urządzeń grzewczych. Koszt przejścia na nowoczesne źródło ciepła może przekroczyć 150 tysięcy złotych.
Sama pompa ciepła to wydatek rzędu 50–80 tysięcy, ale nie można jej zamontować bez dodatkowych prac – ocieplenia budynku, wymiany instalacji i grzejników. W przypadku starych domów koszty modernizacji sięgają choćby 200 tysięcy złotych, co oznacza, iż dla wielu rodzin jest to inwestycja poza zasięgiem.
Nadzieja w rozwiązaniach hybrydowych
Część specjalistów wskazuje, iż rozwiązaniem mogą być systemy hybrydowe, łączące dotychczasowe piece z odnawialnymi źródłami energii. Takie instalacje są tańsze, kwalifikują się do dotacji i pozwalają obniżyć rachunki o 30–50 procent.
Koszt wdrożenia hybrydowego systemu grzewczego to około 60 tysięcy złotych, ale można uzyskać choćby połowę tej kwoty w formie dofinansowania. To jedna z niewielu realnych dróg, by uniknąć finansowej katastrofy.
Co dalej?
Zbliżające się zmiany to największa transformacja energetyczna w historii Polski. W praktyce dotknie ona każdego – nie tylko właścicieli domów, ale też kierowców i lokatorów mieszkań. Eksperci przewidują, iż w ciągu dekady ponad 30 procent rodzin odczuje bezpośrednio skutki nowych regulacji.
Dla wielu będzie to szok finansowy, ale jednocześnie szansa na unowocześnienie domów i większą niezależność od paliw kopalnych. W najbliższych miesiącach rząd ma ogłosić szczegóły nowych programów osłonowych.
Do tego czasu pozostaje jedno – planować, oszczędzać i nie odkładać decyzji o modernizacji na ostatnią chwilę. W przeciwnym razie to, co miało być inwestycją w przyszłość, stanie się kosztownym błędem, który odczują całe rodziny.

9 godzin temu
















