Oparzenia słoneczne i silne prądy to nie jedyne zagrożenia czyhające na miłośników morskich kąpieli. W USA co roku kilkanaście osób umiera z powodu zakażenia Vibrio vulnificus, z czego większość przypadków mam miejsce na Florydzie. Tzw. mięsożerne bakterie pojawiają się również w innych regionach świata, a zmiana klimatu sprawia, iż będzie o nich coraz głośniej.
Patogen, który lubi ciepło i sól
Przecinkowce z rodzaju Vibrio to bakterie, którym najlepiej powodzi się w słonej wodzie o temperaturze powyżej 20°C. Najczęściej spotykane są więc w płytkich zatokach, deltach rzecznych i słonych jeziorach. Obecne są nie tylko w samej wodzie, ale również w organizmach ją zamieszkujących, zwłaszcza ostrygach i małżach – jedzenie surowych owoców morza to druga, po morskiej kąpieli, możliwość zakażenia się zjadliwym patogenem.
Mięsożerne bakterie spotykane są przede wszystkim w Zatoce Meksykańskiej, na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, w Azji Wschodniej, Morzu Czarnym oraz Północnym. Niestety, ich obecność wielokrotnie potwierdzano także wzdłuż południowych wybrzeży Bałtyku. Opublikowane w 2024 r. badanie duńskich naukowców wskazuje wręcz, iż nadbałtyckich przypadków wibriozy jest z roku na rok coraz więcej, a występowanie przecinkowców bardzo często towarzyszy zakwitowi sinic.
Szybki atak, wysoka śmiertelność
Wibrioza, czyli infekcja wywołana przez jeden z gatunków bakterii należących do rodzaju Vibrio, to bardzo poważne zagrożenie zdrowotne – poziom śmiertelności wynosi aż 18 proc. Patogen przenika do organizmu najczęściej poprzez drobne uszkodzenia skóry. Mogą to być niewielkie rany, otarcia, a choćby świeże tatuaże czy przekłute uszy. Niebezpieczne jest również połknięcie wody z bakteriami.
Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) informuje, iż objawy wibriozy pojawiają się w ciągu doby od ekspozycji i zależą od drogi zakażenia, ale zwykle obejmują gorączkę i zimne dreszcze. Infekcja wywołana łykiem morskiej wody czy posiłkiem ze skażonych ostryg objawia się bólami brzucha, nudnościami, biegunką i wymiotami. Zakażenie rany można natomiast rozpoznać po bólu, zaczerwienieniu, opuchliźnie oraz wysięku. V. vulnificus kolonizuje tkankę i prowadzi do jej nekrozy – stąd określenie mięsożerne bakterie.
Martwicze zapalenie powięzi, bo tak fachowo określa się infekcję ran wywołaną przez przecinkowce Vibrio, wymaga jak najszybszego chirurgicznego usunięcia tkanki, a choćby amputacji. Nieleczona może prowadzić do posocznicy i śmierci.
Mięsożerne bakterie korzystają ze zmiany klimatu
W tym roku tylko do połowy lipca na Florydzie odnotowano jedenaście przypadków zakażenia Vibrio vulnificus, z czego cztery były śmiertelne. Z danych CDC wynika, iż w Słonecznym Stanie co roku choruje średnio 48 osób, a co czwarta z nich umiera. W 2022 r. po przejściu huraganu Ian odnotowano jednak 17 ofiar, a w ubiegłym roku, po huraganach Helene i Milton, aż 19. Naukowcy łączą ten wzrost zachorowań ze skutkami burz – morska woda wynoszona jest na brzeg i dostaje się do zbiorników ze słodką wodą.
Narastająca intensywność huraganów i cyklonów to jednak nie jedyna klimatyczna okoliczność sprzyjająca Vibrio vulnificus. Mięsożerne bakterie potrzebują przede wszystkim ciepła, a rosnąca temperatura mórz i oceanów poszerza zasięg ich występowania i wydłuża sezon aktywności.
Badanie naukowe opublikowane w marcu br. w czasopiśmie Nature sugeruje, iż zmiana klimatu może uczynić ze stosunkowo rzadkiej wibriozy zagrożenie dla globalnego zdrowia publicznego. Z pomocą sztucznej inteligencji przenalizowano RNA tych groźnych bakterii i ich aktualną dystrybucję na świecie. Wyniki wskazują jasno, iż oprócz przyjemnej do kąpieli temperatury i lekkiego zasolenia, mięsożerne bakterie lubią również obecność rozkładającego się planktonu – tego ostatniego w dobie dynamicznych zjawisk pogodowych jest niestety coraz więcej.