Manfred Weber: Trzeba zlikwidować prawo weta w UE [WYWIAD]

4 godzin temu

Nie możemy pozwolić, by Waszyngton nami pomiatał. Jesteśmy pewni siebie – i słusznie. Powinniśmy pokazać, iż mamy narzędzia, aby się postawić w polityce handlowej.

EURACTIV.com rozmawiał z Manfredem Weberem, liderem największej grupy w Parlamencie Europejskim – centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL).

Po 21 latach jako europoseł Weber znajduje się u szczytu swojej władzy – to on decyduje, czy EPL będzie tworzyć większość ze swoimi tradycyjnymi sojusznikami, czyli socjalistami i liberałami, czy też sprzymierzy się z prawicą.

W zeszłym tygodniu ostro skrytykowano go za współpracę ze skrajną prawicą. Wywierał on bowiem presję na Komisję Europejską, by wycofała nową ustawę środowiskową, mającą na celu walkę z greenwashingiem.

Weber argumentuje, iż krytyka zbyt ambitnych przepisów klimatycznych to uzasadniona korekta kursu po zeszłorocznych wyborach do PE, które przyniosły zwrot składu Parlamentu w prawo.

Odpierając zarzuty, iż wspiera populizm, niemiecki polityk przedstawia kierowaną przez siebie EPL jako jedyną skuteczną zaporę przed rosnącym skrajnym nacjonalizmem.

EURACTIV: Uważa Pan, iż Europa może wyjść z tego tygodnia szczytów wzmocniona, z większymi możliwościami obrony?

Manfred Weber: Przesłanie na koniec tego tygodnia jest takie, iż kontynuujemy współpracę transatlantycką i pozostajemy wierni natowskiej rodzinie, która trzyma się razem. A do tego dochodzą wspólne, dodatkowe ambicje – 5 proc. (PKB jako nowy próg wydatków na obronność – red.). W Radzie Europejskiej rozumiemy, iż teraz odpowiedzialność leży po stronie Europy.

Wiadomo, iż nam się to nie podoba. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale taka jest rzeczywistość. I prezydent USA popycha nas w tym kierunku. A to właśnie jest teraz potrzebne Europie – nasz własny filar obronny w ramach NATO.

Filar obronny to w gruncie rzeczy europejska armia, prawda? To niezbyt popularna koncepcja.

Głęboko wierzę w ten projekt jako długofalowy cel – ale zaczynamy od zera. Dlatego cieszę się, iż już podjęliśmy pewne wspólne kroki, na przykład powołując SAFE (Instrument na rzecz Zwiększenia Bezpieczeństwa Europy – red.) i tworząc dodatkowe możliwości dla państw członkowskich, by zaciągać długi.

Tylko iż nasze obecne narodowe armie nie są zdolne do obrony Europy. Potrzebujemy europejskiej linii dowodzenia i wspólnych projektów, jak obrona przeciwrakietowa, program satelitarny, brygada cybernetyczna i armia dronów.

A jeżeli spojrzymy na obecny krajobraz polityczny w Europie, zwłaszcza na wybory prezydenckie w Polsce i Rumunii, to musimy teraz stworzyć europejską architekturę bezpieczeństwa, która będzie strukturą prawdziwie europejską i trwałą.

Musimy zobowiązać państwa do udziału w paneuropejskich programach w ramach przyszłego unijnego budżetu. To ważne, bo w takiej sytuacji jeżeli we Francji wygra w przyszłości skrajnie prawicowy kandydat, to będzie on już tym programem związany i nie będzie się mógł z niego wycofać.

Trzeba zbudować infrastrukturę obronną, w której żadne pojedyncze państwo nie będzie mogło działać egoistycznie. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz mówi o tym, iż Niemcy mają największą armię w Europie. A potem widzę 22-procentowe poparcie dla AfD i jako prawdziwie europejskiego polityka to mnie martwi.

Mówi Pan o uczynieniu z obrony kompetencji UE, ale w sprawach polityki zagranicznej Unia była w ostatnich tygodniach niemal niewidoczna, jeżeli chodzi o wpływ na Izrael czy Iran.

Unia staje się czymś w rodzaju think tanku. Jesteśmy obserwatorem, a ja chciałbym, by UE stała się prawdziwą potęgą dyplomatyczną. I właśnie dlatego musimy zreformować nasz proces decyzyjny.

Kluczową kwestią jest zniesienie zasady jednomyślności w głosowaniu. jeżeli nie da się tego zmienić w ramach obecnego traktatu lizbońskiego, to państwa, które chcą iść dalej – Francja, Niemcy, Włochy czy Hiszpania – powinny to zrobić. Potrzebujemy koalicji chętnych.

Pojawiają się doniesienia, iż Komisja Europejska w kwestiach handlowych chce działać wobec USA bardziej agresywnie, grożąc cłami. Czy popiera Pan takie podejście?

Chcemy porozumienia i potrzebujemy porozumienia – co do tego nie ma wątpliwości. Ale tak, Europa to 22 proc., a Ameryka 25 proc. światowego PKB. Nie możemy pozwolić, by Waszyngton nami pomiatał. Jesteśmy pewni siebie – i słusznie. Powinniśmy pokazać, iż mamy narzędzia, iż Komisja Europejska nimi dysponuje.

W kwestii dyrektywy o greenwashingu spotkał się Pan z krytyką socjalistów i liberałów w Brukseli, którzy mówią o kryzysie instytucjonalnym i sugerują zerwanie współpracy z Panem. Czy posunął się Pan za daleko? Czy powinien Pan wrócić do bardziej centrowych poglądów?

Chcemy konstruktywnie współpracować ze wszystkimi partiami. Ale dzisiaj nie mówimy już o taktyce – mówimy o polityce. O treści. Spójrzmy na realia polityczne w Europie: Polska, Rumunia, choćby w Portugalii Chega zajęła drugie miejsce, wyprzedzając socjalistów.

Mówię więc socjalistom i liberałom – spójrzcie jeszcze raz, co się dzieje poza brukselską bańką. Patrzę na to, co mówią socjaliści w Danii czy w Szwecji.

Niemieccy socjaldemokraci mówią coś zupełnie innego niż socjaliści tutaj w Brukseli. I to jest mój problem w codziennym zarządzaniu. Mam jedno przesłanie: musimy zatrzymać falę autorytaryzmu na tym kontynencie. Europejska Partia Ludowa jest partią numer jeden, która to robi.

Nigdy nie poprzemy regulacji, która nakazuje uzyskać zgodę państwowego urzędu przed publikacją reklamy z deklaracją proekologiczną. To szaleństwo, iż mówimy o ograniczaniu biurokracji, a w ustawie zapisano, iż BMW czy Renault musi uzyskać państwową zgodę, by móc twierdzić, iż ich produkt emituje mniej CO₂.

Coraz częściej głosowania w Parlamencie Europejskim wygrywacie z poparciem skrajnej prawicy. Szef grupy Patrioci dla Europy Jordan Bardella powiedział ostatnio, iż jego frakcja jest teraz nowym centrum sceny politycznej. Czy nie igra Pan czasem z ogniem? Czy nie traci Pan kontroli nad agendą?

Byłem pierwszym europejskim politykiem, który jasno wyznaczył czerwoną linię wobec skrajnej prawicy. Mamy w naszej partii trzy „pro”, które dziś są już powszechnie akceptowane – proeuropejskość, poparcie dla Ukrainy i państwa prawa. To fundamentalne.

Kiedy rozmawiamy o tym, czy jest się za czy przeciw regulacji dotyczącej wylesiania albo obowiązkowi preautoryzacji zielonych deklaracji – to nie jest linia podziału politycznego, tylko kwestia merytoryczna. Można mieć różne opinie.

Chciałbym, żeby socjaliści odnosili większe sukcesy i naprawdę dbali o pracowników przemysłowych – ale oni już nie zdobywają ich głosów.

Bardzo mnie krytykowano za blokowanie niektórych przepisów Zielonego Ładu i ustawy o odbudowie przyrody, ale ja naprawdę uważałem, iż są bez sensu – i dziś widzimy, iż się nie sprawdzają.

Uważam, iż musimy pozostać konsekwentni, ale też ambitni. Staram się nie surfować na fali nastrojów społecznych, tylko być odpowiedzialnym i szukać rozsądnego środka. To najlepszy sposób na walkę z populistami.

A więc porozumienie o współpracy z socjalistami i liberałami, za pomocą którego pomógł Pan Ursuli von der Leyen uzyskać drugą kadencję, nie jest martwe? przez cały czas jest Pan gotów z nimi współpracować?

W kwestiach kluczowych – takich jak wieloletni budżet czy przyszłość konkurencyjności – potrzebujemy siebie nawzajem. Drzwi są zawsze otwarte. Możemy współpracować.

Ale ludzie muszą widzieć, iż jeżeli nie głosują już na Zielonych czy Socjalistów, to na poziomie europejskim siłą rzeczy wiele się zmienia. jeżeli dzieje się tak nie w wyniku wyborów, to nie będzie to demokratyczne. A ja staram się rozmawiać ze wszystkimi demokratami.

Jest Pan przewodniczącym grupy Europejskiej Partii Ludowej i został Pan ponownie wybrany na trzyletnią kadencję jako przewodniczący całej partii, a EPP dominuje we wszystkich trzech głównych instytucjach UE. Czy to szczyt Pańskich wpływów?

(Śmiech) To zostawiam do oceny innym.

Jaki będzie następny krok w Pańskiej karierze? Zostanie pan unijnym komisarzem z Niemiec?

Dziś mam mnóstwo spraw do załatwienia w związku z przygotowaniami do Rady Europejskiej. W ostatnich dniach rozmawiałem ze wszystkimi przywódcami z EPL, przygotowując nasz partyjny szczyt. Uważam, iż naprawdę mogę coś wnieść (w działalność UE – red.) – i to właśnie chcę robić.

Idź do oryginalnego materiału