Karol Nawrocki porzucił polską flagę. Zdradził biało-czerwone barwy

3 dni temu
Zdjęcie: Karol Nawrocki porzucił polską flagę. Zdradził biało-czerwone barwy


Karol Nawrocki lubi mówić o Polsce. O wartościach, o bohaterach, o barwach narodowych. Lubi cytować wielkich zmarłych, pozować na tle flagi, przemawiać pod pomnikami i otaczać się symbolami, które mają zaświadczać o jego niezłomnym patriotyzmie. Ale jak to często bywa w polityce — im więcej patosu na słowach, tym mniej treści w czynach.

Podczas debaty w Końskich, Karol Nawrocki zostawił na scenie biało-czerwoną flagę. Po prostu. Tak jakby była jedynie teatralnym rekwizytem, potrzebnym tylko do występu — a po zejściu ze sceny, zbędnym balastem. To nie pierwszy raz, kiedy samozwańczy patrioci pokazują, czym w istocie jest ich „miłość do ojczyzny”.

Obrazki z Warszawy po Marszach Niepodległości wracają jak koszmary: śmieci z flagami w parkach, rozdeptane symbole narodowe, sikanie na mury muzeum, które kiedyś przechowywało pamięć o polskich żołnierzach. I zawsze ta sama narracja: „to incydenty”, „to prowokacje”, „to margines”. Ale margines dziwnym trafem zbiega się z głównym nurtem, gdy tylko opadnie kurz z rac.

Porzucenie flagi przez Nawrockiego nie było przypadkiem. To symboliczne podsumowanie jego kampanii: efektowne gesty bez treści, pompatyczne przemówienia bez odpowiedzialności, flagi bez szacunku. Patriotyzm, który trwa dokładnie tyle, ile trwa transmisja w telewizji. Flaga to nie jest gadżet. Nie służy do dekoracji mównicy ani do robienia sobie zdjęć na Instagrama. To symbol wspólnoty, historii i ofiary. Zostawienie jej na pastwę losu po debacie jest jak splunięcie w twarz tym, którzy oddali życie za te barwy.

Jeśli Nawrocki tak rozumie patriotyzm, to niech lepiej przestanie o nim mówić. Bo Polska nie potrzebuje więcej pokazowych gestów. Potrzebuje uczciwości, odpowiedzialności i szacunku. Także — a może przede wszystkim — wobec własnych symboli.

Nawrocki zdradził biało-czerwone barwy.

Idź do oryginalnego materiału