Kampania Nawrockiego. Puste slogany i manipulacje zamiast konkretów

1 dzień temu
Zdjęcie: Nawrocki


Karol Nawrocki, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, oraz jego sztab wyborczy, na czele z Pawłem Szefernakerem, po raz kolejny pokazują, iż ich kampania opiera się na manipulacjach, unikaniu merytorycznej debaty i graniu na emocjach Polaków.

Słowa Szefernakera wypowiedziane na antenie Telewizji wPolsce24 – medium sprzyjającego PiS – brzmią jak desperacka próba zamaskowania słabości kandydata i jego braku autentycznego poparcia społecznego. „Najważniejszy sondaż będzie 18 maja i my musimy zrobić wszystko, żeby przekonać jak najwięcej osób do 18 maja i naprawdę zaplanowany jest każdy dzień tej kampanii i jestem przekonany, iż 1 czerwca, bo jest tylu kandydatów, iż prawdopodobnie ta kampania zakończy się 1 czerwca, te głosy się rozejdą w pierwszej turze. Trzeba zrobić wszystko, żeby wygrała Polska” – powiedział Szefernaker. Te słowa to jednak tylko puste frazesy, które mają odwrócić uwagę od realnych problemów kampanii Nawrockiego.

Szefernaker próbuje kreować wrażenie, iż PiS prowadzi skrupulatnie zaplanowaną kampanię, ale w rzeczywistości ich działania są chaotyczne i pełne sprzeczności. Nawrocki unika trudnych debat, czego dowodem jest jego nieobecność na zaproponowanym starciu w Końskich 11 kwietnia, gdzie Rafał Trzaskowski był gotowy do rozmowy. Szef sztabu tłumaczył to „nieakceptowalną formułą”, ale prawdziwy powód wydaje się prostszy – Nawrocki i PiS boją się konfrontacji, w której mogliby zostać zmuszeni do odpowiedzi na niewygodne pytania, choćby o powiązania z kontrowersyjnymi postaciami czy brak jasnego programu. Zamiast tego Szefernaker lamentuje: „Jeżeli druga strona strzela na oślep, to znaczy, iż z punktu widzenia kampanii i demokracji to jest złe, iż pojawia się tyle kłamstwa, tyle hejtu, tyle nienawiści, tyle informacji, które są nieprawdziwe, ale my sobie z tym poradzimy”. Te słowa to klasyczna taktyka PiS – oskarżać innych o własne przewinienia. To przecież kampania Nawrockiego obfituje w manipulacje, jak choćby powtarzane przez niego nieprawdy o rzekomym cięciu 14. emerytury przez rząd Tuska, co zostało już wielokrotnie zdementowane.

Wczorajsza debata prezydencka „Super Expressu” tylko potwierdziła słabość Nawrockiego. Choć zdobył 27 proc. głosów w sondażu Pollstera, przegrywając z Rafałem Trzaskowskim (31 proc.), jego występ był co najwyżej poprawny, ale pozbawiony charyzmy i merytorycznej głębi. Prof. Rafał Chwedoruk z UW, komentując debatę, zauważył, iż Nawrocki „był poprawny, ale nic ponad to”, a jego strategia opiera się na hermetyzacji, co pokazuje, iż PiS nie ma pomysłu, jak dotrzeć do szerszego elektoratu. Nawrocki unikał trudnych tematów, a jego odpowiedzi, jak ta na pytanie Adriana Zandberga o podatki, były wymijające – zamiast odnieść się do zarzutów, zmienił temat na podatek katastralny, co tylko podkreśliło jego nieprzygotowanie.

Co więcej, kampania Nawrockiego budzi poważne wątpliwości etyczne. W mediach społecznościowych, w tym na platformie X, pojawiają się głosy krytyki, które wskazują na jego rzekome powiązania z trójmiejskim półświatkiem i neonazistowskimi środowiskami, co stawia pod znakiem zapytania jego wiarygodność jako kandydata na prezydenta. PiS, zamiast zmierzyć się z tymi zarzutami, woli odwracać uwagę, oskarżając innych o „hejt” i „kłamstwa”. Taka strategia nie tylko podważa demokratyczne standardy, ale też pokazuje, iż partia Kaczyńskiego wciąż stawia na polaryzację i konflikt, zamiast na budowanie zgody, której Polska tak bardzo potrzebuje.

Nawrocki i PiS mogą powtarzać, iż „trzeba zrobić wszystko, żeby wygrała Polska”, ale ich działania wskazują, iż chodzi im wyłącznie o władzę – choćby kosztem prawdy i dobra społecznego. Polacy zasługują na kandydata, który oferuje realne rozwiązania, a nie kolejne manipulacje i uniki. Wybory 18 maja, a być może i 1 czerwca, pokażą, czy dadzą się nabrać na tę grę.

Idź do oryginalnego materiału