Kamiński: koniec Francji w Afryce

myslpolska.info 11 godzin temu

Historia przyspieszyła na tyle, iż wiele środków masowego przekazu nie nadąża już z rejestrowaniem ważnych wydarzeń, odzwierciedlających istotne procesy polityczne. Kolejny akord marszu pogrzebowego (neo)kolonialnego imperium Francji przeszedł niemal bez echa.

17 lipca generał Pascal Ianni, dowódca francuskich sił w Afryce, przekazał w czasie specjalnej uroczystości bazę wojskową Camp Geille władzom Senegalu. Była to ostatnia baza wojskowa Francuzów w tym afrykańskim państwie. Zlikwidowano ją po dobitnej zeszłorocznej uwadze miejscowego prezydenta Bassirou Diomaye Faye, iż suwerenność Senegalu jest nie do pogodzenia z goszczeniem baz zagranicznych sił zbrojnych. Wprost ogłosił on wówczas postulat opuszczenia przez francuskich żołnierzy jego państwa.

Jednak Camp Geille była również ostatnią bazą wojskową Francji w całej Afryce Zachodniej – regionie, którego olbrzymi obszar utworzył pod koniec XIX stulecia kolonialną domenę Francji. Symboliczne jest to, iż Senegal, który był jej pierwszym przyczółkiem w Afryce („cztery komuny” – Saint-Louis – pierwsza faktoria z 1659 r., Dakar, Gorée, Rufisque – ich mieszkańcy jeszcze w połowie XIX w., co wyjątkowe, otrzymali prawa obywatelskie), stał się ostatnim.

Formalnie panowanie Francji w Afryce Zachodniej zakończyło się w 1960 r. Gwinea ogłosiła niepodległość w 1958 r. nie przystępując do wymyślonej przez Charlesa de Gaulle’a Wspólnoty Francuskiej. Na jej podstawie powstało siedem, a następnie osiem państw (rozdział Senegalu i Mali). Pozostałe terytoria ogłosiły niepodległość w 1960, a Wspólnota Francuska obumarła niedługo potem. De Gaulle był bardzo poirytowany upadkiem swojego konceptu na podtrzymanie (neo)imperium Francji, co nastąpiło wszak kilka lat po zwinięciu zbrojnej interwencji w Kanale Sueskim pod naciskiem USA i ZSRR.

Niemniej Francuzi podtrzymali swoje wpływy w regionie. Pozostawili sobie w regionie jednostkę monetarną – franka CFA, który jest „bity” w dawnej metropolii i który utrzymał wpływ centralnego banku Francji na politykę pieniężną regionu. Choć część państw wprowadziła swoje waluty (Gwinea, Mauretania), część poniosła porażkę na tej drodze (Mali).

Przez dekady Francja utrzymywała w regionie wpływy polityczne, ekonomiczne, militarne. Symbolem tego może być los zamordowanego w zamachu stanu, przez dawnego przyjaciela prezydenta Burkina Faso, Thomasa Sankary, najgłośniejszego krytyka Francji w latach 80 XX w. w dawnej sferze kolonialnej. Jeszcze bardziej wymiernym przykładem była pełna kontrola nad zasobami uranu w Nigrze.

Te wpływy to nie tylko historia dekolonizacji, przeprowadzonej w taki sposób, aby zgodnie z passusem „Lamparta” – „zmienić wszystko, by wszystko zostało po staremu”, ani rozgrywanie przeciwieństw „ziemnej wojny”. To historia zupełnie najnowsza. Gdy w Mali wybuchła wielka rewolta Tuaregów, która utorowała następnie drogę pochodowi dżihadystów, inspirowanych przez Al Kaidę, Francuzi zorganizowali w 2013 r. interwencję wojskową – operację „Serwal”, która zgruchotała ekstremistów na rok, przed proklamowaniem kalifatu „Państwa Islamskiego” w irackim Mosulu. Francja okazała się nie tylko zdolna do szybkiej mobilizacji kilku tysięcy żołnierzy zdolnych do akcji bojowej, ale też cieszyła się legitymizacją zarówno wśród ówczesnych afrykańskich przywódców, jak i partnerów z NATO, którzy zapewnili niezbędne wsparcie rozpoznawcze i logistyczne, bez którego Paryż już wówczas nie mógł się obyć. „Serwal” został zamieniony w operację „Barchan” – w latach 2014-2022 Francuzi utrzymywali w pięciu państwach Sahelu do 5 tys. żołnierzy, w ramach walki z dżihadystami.

Nieco ponad dekadę po triumfie w Mali Francja pozostała z niczym. Nie zdołała stłumić ekstremistycznej rebelii w Mali, Burkina Faso i Nigrze. Tym samym zdelegitymizowany został i Paryż, i ci, którzy byli pod niego „podwieszeni” na miejscu.

Szerzej opisałem w kwietniu jak w ciągu ostatnich pięciu lat Francja i wpływy zostały wyparte kolejno z Mali, Burkina Faso, Nigru. Dotkliwa była szczególnie utrata kontroli przez francuskie Orano nad złożami uranu w tym ostatnim.

Do ówczesnej diagnozy można jeszcze dodać zdystansowanie się najpewniejszego sojusznika Francji w Sahelu – Czadu. Hissené Habré był znakomitym sojusznikiem Paryża i Waszyngtonu w walce z afrykańskimi ambicjami pułkownika Muammata Kaddafiego, którego Habré pokonał, z wydatnym wsparciem Francuzów w czasie osławionej „wojny Toyot” 1986-1987. Równie lojalnym partnerem był kolejny wojskowy dyktator tego kraju – Idriss Déby. Oddanym, choć kłopotliwym – Francuzi dwukrotnie musieli ratować jego władzę, gdy partyzanci rozpoczęli szturm Ndżameny w 2006 i 2008 r. W 2021 Déby zginął na froncie walki z rebeliantami, a władzę objął jego syn. Déby junior dokonał jednak zwrotu. „Zasugerował” Paryżowi zabranie francuskich żołnierzy, co zostało dokonane w styczniu bieżącego roku.

We wszystkich tych krajach antyfrancuski zwrot cieszył się raczej poparciem ulicy, przynajmniej stołecznej opinii publicznej. Francja ani nie była w stanie zapewnić zwycięstwa nad rebeliami, ani nie gwarantowała trwałości władzy przywódców, co gwarantować mają w tej chwili Rosjanie, a jej zaangażowanie ekonomiczne miało bardzo eksploatatorski charakter. Bez względu na taki sam cel zaangażowania Chin w Afryce, zaangażowanie to przybiera poważniejsze formy, dając Afryce coś, czego bardzo potrzebuje ona dla swojego rozwoju – materialną infrastrukturę. jeżeli Rosjanie i Chińczycy okażą się gorsi od Francuzów na obu tych płaszczyznach, wówczas być może otworzy się pole manewru. Choć raczej już nie dla Francji, a dla USA.

W czerwcu władze Mali ogłosiły, iż to rosyjskie przedsiębiorstwo Yadran zbuduje w tym państwie zakład ekstrakcji złota z rudy kopalnej. Różnica polega na tym, iż większość udziałów w spółce będzie mieć afrykańskie państwo, nie inwestor. Mali było dotąd drugim wydobywcą złota w Afryce, tyle iż bez własnych mocy przerobowych rudy. Teraz ma się to zmienić.

Czy więc Francja całkowicie opuszcza „Czarny Ląd”? Niezupełnie. Na drugim krańcu Afryki, w Dżibuti wciąż stacjonuje 1,5 tys. francuskich żołnierzy. I najpewniej tak pozostanie. Baza leży nad cieśniną Bab al-Mandab, przez którą przebiega najważniejszy morski szlak łączący Europę z Azją Południową i Wschodnią.

Krystian Kamiński

Idź do oryginalnego materiału