Kaczyński kusi Mentzena wizją władzy. Na początek chce, żeby podpisał cyrograf

18 godzin temu
Jarosław Kaczyński nie ustaje w wysiłkach mających na celu znalezienie siły politycznej, która pozwoli mu na powrót do władzy. Od dawna miło wyraża się o PSL, spotkał się z Szymonem Hołownią, teraz z kolei uśmiecha się do Konfederacji i proponuje podpisanie "Deklaracji Polskiej". Na początek chce, by partia Mentzena zadeklarowała, iż nigdy nie wejdzie w koalicję z Donaldem Tuskiem.


PiS przedstawił "Deklarację Polską". Co to za dokument? Partia Kaczyńskiego określa go jako odpowiedź na tzw. Deklarację Toruńską Sławomira Mentzena, którą bez większego wahania podpisał przed wyborami Karol Nawrocki. Teraz PiS chce, by w rewanżu Konfederacja poparła jej postulaty.

Po pierwsze: bez Tuska


Jarosław Kaczyński zwrócił się z apelem do Konfederacji o podpisanie owej deklaracji. Co w niej znajdziemy? Pierwszy punkt wyklucza możliwość "koalicji z udziałem sił politycznych Donalda Tuska i jego ludzi" i zapowiada pociągnięcie wyżej wspomnianych do odpowiedzialności karnej i cywilnej.

Nie bardzo wiadomo za co, ale w preambule deklaracji napisano, iż deklaracja powstaje "w obliczu dewastacji Państwa Polskiego, bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, niebezpieczeństwa utraty suwerenności i niepodległości, niszczenia fundamentów polskiej wspólnoty narodowej".

Deklaracja wyklucza też współpracę z Rosją Władimira Putina, wyraża sprzeciw wobec nielegalnej imigracji i paktu imigracyjnego. Zawiera też punkty mówiące o odrzuceniu euro jako waluty, Zielonego Ładu, "ideologii w edukacji" i oparciu energetyki na węglu. Jest też coś o Ukrainie: kooperacja z nią ma być prowadzona z dbałością o polskie interesy. Polacy mają być zachęcani do powrotu z emigracji i mają mieć tanie mieszkania.

Po co Kaczyński to robi?


Jego intencje są jasne. Chce, co sam zresztą wyjaśnia, nawiązywać porozumienie z innymi partiami. Bardzo zależy mu na odzyskaniu władzy. Wybory parlamentarne planowo odbędą się jesienią 2027 roku. Sondaże są dla PiS łaskawe, ale jest jasne, iż partia może mimo wygrania wyborów nie uzyskać zdolności samodzielnego rządzenia i dramatycznie potrzebuje zdolności koalicyjnej. Tak stało się przecież w 2023 roku.

– o ile pewne siły polityczne mówią: my możemy się umawiać na rządzenie zarówno z nami, jak i z Platformą Obywatelską, to mówią, iż w gruncie rzeczy nie chcą zmienić systemu w Polsce, nie chcą odrzucić postkomunizmu. Nie chcą, by Polska prowadziła politykę, która jest naprawdę w interesie naszego kraju – mówił prezes PiS o deklaracji.

Słowem: już dziś Kaczyński szuka koalicjantów. To zadanie karkołomne, wystarczy przypomnieć funkcjonujące w polskiej polityce powiedzenie: "Kto się PiS-u tyka, ten znika". Kaczyński praktycznie wszystkich dotychczasowych koalicjantów sprowadził do marginalnej roli, wchłonął lub potężnie zniechęcił.

Idź do oryginalnego materiału