- Nie doszło do przestępstw - zapewniał w rozmowie z dziennikarzami Jarosław Kaczyński, który stawił się w środę rano w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Na godz. 10 zaplanowano przesłuchanie polityka w charakterze świadka. Chodzi o sprawę wyborów korespondencyjnych z 2020 roku.
Jarosław Kaczyński stawił się w prokuraturze. "Nie doszło do przestępstw"

- Odczytuję to jako element operacji, która - mam nadzieję - będzie kiedyś rozliczona przez sądy. Zmierza do tego, żeby stworzyć pozory, iż doszło za naszych rządów do jakichś przestępstw. Nie doszło do przestępstw, przestępstwa popełnia obecna władza - powiedział przed przesłuchaniem Kaczyński.
Prezes PiS został zapytany o poranny wpis premiera Tuska w mediach społecznościowych, który poinformował, iż za rządów Prawa i Sprawiedliwości były podsłuchiwane jego żona i córka.
- Bzdury – odpowiedział Kaczyński.
Wybory kopertowe. Kaczyński: Zarzuty dla Morawieckiego absurdalne
W sprawie organizacji wyborów korespondencyjnych, w lutym zarzuty usłyszał Mateusz Morawiecki. Ówczesny premier skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Zdaniem prokuratury, szef rządu przekroczył swoje uprawnienia i nie dopełnił obowiązków, czym "doprowadził do bezcelowego, nieefektywnego i nieuzasadnionego wydatkowania środków publicznych".
Jarosław Kaczyński był od października 2020 r. do czerwca 2022 r. wicepremierem w rządzie Morawieckiego oraz przewodniczącym Komitetu Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych.
Szef PiS nazwał w styczniu zarzuty dla Morawieckiego "absurdalnymi". Prezes PiS napisał w mediach społecznościowych, iż przeprowadzenie wyborów prezydenckich jest konstytucyjnym wymogiem, a głosowanie korespondencyjne w czasie pandemii koronawirusa było stosowane "wcześniej w innych krajach".
ZOBACZ: Atak na siedzibę PO, Tusk uderza w Kaczyńskiego. "Podpalacz z Żoliborza"
"Decyzję o terminie wyborów, zgodnie z Konstytucją, podjęła marszałek Sejmu, a jej wykonanie było obowiązkiem całej administracji państwowej" - napisał.
"Wyłączną odpowiedzialność za to, iż wybory ostatecznie się nie odbyły, ponosi Platforma Obywatelska, która jawnie wzywała do obstrukcji i niewykonania obowiązków konstytucyjnych" - stwierdził prezes PiS.
Zapytany o swój udział w sprawie organizacji tych wyborów powiedział dziennikarzom, iż "nie mógł ich zablokować", a ponadto "realizacja przepisów konstytucji zupełnie jasnych" i decyzji ówczesnej marszałek Sejmu Elżbiety Witek, która zarządziła wybory, była wymogiem konstytucyjnym i "w żadnym wypadku nie jest działalnością przestępczą".
Wybory korespondencyjne. Kary na Pocztę Polską i ministra cyfryzacji
Korespondencyjne głosowanie w wyborach prezydenckich rząd planował przeprowadzić w maju 2020 roku, po wybuchu pandemii koronawirusa. Ostatecznie się nie odbyły.
ZOBACZ: Próba podpalenia biura PO w Warszawie. 44-latek usłyszał zarzuty
Uchwalono wtedy prawo, zgodnie z którym organizację wyborów przejęła od Państwowej Komisji Wyborczej Poczta Polska. Narodowemu operatorowi zlecono druk kart wyborczych, które później zmielono. Jak wykazał raport NIK oraz wyrok WSA, Poczta Polska nie miała odpowiednich uprawnień do przeprowadzenia takiej operacji.
Przepisy przeforsowane przez PiS nakładały także na samorządowców obowiązek przekazania Poczcie Polskiej spisu wyborów. Według Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska na 2477 gmin w Polsce dane Poczcie Polskiej przekazało 397 gmin. W sprawie wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy jednak zdecydowali się na udzielenie Poczcie Polskiej danych mieszkańców, wysłano zawiadomienia do prokuratury, choć PiS w poprzedniej kadencji Sejmu przeforsowało tzw. ustawę abolicyjną.
Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych nałożył w tej sprawie kary: 27 mln złotych na Pocztę Polską oraz 100 tys. złotych na ministra cyfryzacji.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
