Budowa suchego zbiornika w Międzyrzeczu i czterech polderów w gminie Czechowice-Dziedzice – to główne założenia programu ochrony przeciwpowodziowej przedstawionego przez ekspertów. W planach nie ma podwyższenia murów oporowych Białej w centrum Bielska-Białej, ale pojawił się pomysł regulacji potoku Straconka.
Dokument przedstawiono w Starostwie Powiatowym w Bielsku-Białej. Liczy blisko 70 stron, przygotowali go eksperci IMGW oraz Wód Polskich, którzy wskazują działania, jakie planuje się podjąć, aby zredukować ryzyko powodziowe dla zlewni rzeki Iłownicy i Białej wraz z ich dopływami.
– Rozpoczynamy debatę ekspercką. Dokument jest dostępny dla wszystkich i każdy może wnieść swoje uwagi. Chcielibyśmy, aby proces konsultacji zakończył się w lipcu, a następnie sprawnie rozpoczął się etap realizacji założeń – mówił wiceminister infrastruktury Przemysław Koperski. Obecny na spotkaniu poseł Mirosław Suchoń, szef sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. usuwania skutków powodzi z 2024 roku, spodziewa się emocji i dyskusji nad dokumentem, bo te zawsze pojawiają się, gdy tworzy się niezbędne inwestycje infrastrukturalne, co wiąże się z wysiedlaniem ludzi. Z optymizmem na plan patrzy starosta Andrzej Płonka, który ma nadzieję, iż tym razem inwestycja doczekają się realizacji. Z wstępnych i ostrożnych deklaracji wynika, iż realizacja inwestycji kosztować ma ok. 100 mln zł, a budowa potrwa kilka lat.
Krok w dobrą stronę
Program zakłada głównie regulacje rzek, odbudowę urządzeń wodnych po powodzi z zeszłego roku, przebudowę obwałowań oraz dwie budowy – zbiornika w Międzyrzeczu w gminie Jasienica i czterech polderów zalewowych w dalszym ciągu rzeki w gminie Czechowice-Dziedzice. Te dwa ostatnie plany podzielono na warianty – w pierwszym z nich planuje się tylko budowę suchego zbiornika, w drugim samych polderów, a w trzecim obu budowli hydrotechnicznych.
O komentarz do planu ochrony przeciwpowodziowej zwróciliśmy się do bielskiej spółki Inwest-Group Hydro. To firma, która od lat specjalizuje się w projektach budownictwa hydrotechnicznego i ochrony przeciwpowodziowej. – Opracowanie dokumentu oceniamy jako krok w dobrą stronę i tak naprawdę dopiero wstęp do potrzebnych prac – wskazuje zespół ekspertów, który analizował dokument. To mgr inż. Maciej Gabzdyl, projektant hydrotechniczny i hydrolog oraz Ewa Suchanek-Gabzdyl, dr inż. inżynierii środowiska specjalizująca się w hydrologii miejskiej, którzy są członkami Stowarzyszenia Hydrologów Polskich, a także projektant hydrotechniczny mgr inż. Piotr Mazur.
– Autorzy skupili się na obszarach problemowych, tzn. tam, gdzie faktycznie jest obszar zagrożony powodzią. Teren działań obejmuje tereny w widłach rzek Iłownicy i Białej, gdzie następuje wyhamowanie szybkiego spływu wód powodziowych spływających z Beskidów oraz niejako nałożenie się fal powodziowych z głównych dopływów, prowadzące do gwałtownych wezbrań i zalań. Obszar ten wielokrotnie w ciągu ostatnich lat był dotykany powodziami i jest on priorytetowy pod kątem realizacji działań. Założenia skupiają się przede wszystkim na odbudowie, przebudowie oraz naprawie istniejących urządzeń wodnych i zabezpieczeniu wyerodowanych skarp i brzegów rzek. Istotne z punktu widzenia mieszkańców naszego regionu działania to planowana budowa dużego zbiornika retencyjnego w Międzyrzeczu Górnym na rzece Jasienica, budowa polderów zalewowych wzdłuż rzeki Iłownicy oraz podniesienie wałów na rzece Iłownicy i Białej – zwracają uwagę eksperci.
Zbiornik ma sens
Zastanawiają się jednak, jaki jest sens wykonywać nowe prace regulacyjne na rzekach oraz ich dopływach, które spowodują przyspieszony odpływ wód korytem tych rzek i potoków. – Szczególnie, iż w kolejnych punktach programu zostały przedstawione działania niestrukturalne, a jako pierwsze działanie została wymieniona odbudowa i renaturyzacja dolin rzecznych. To dwa sprzeczne ze sobą działania – wpierw uregulujemy, żeby potem renaturyzować – mówią.
Plan zakłada także odbudowę i nadbudowę wałów przeciwpowodziowych. – Trzeba się zastanowić nad celowością tego zadania w kontekście kolejnego działania – budowy zbiornika w Międzyrzeczu na rzece Jasienica o pojemności powodziowej 2,8 mln m3. Przewiduje się także budowę polderów przeciwpowodziowych, w tym czterech wzdłuż rzeki Iłownicy: w rejonie ulicy Kunza, Woźniackiej, w rejonie stawu Hałcnowiec i w rejonie ulicy Burzej – dodają.
Ich obawy budzi umocnienie skarp cieków gabionami. To kosze wykonane z siatki stalowej, która jest wypełniona kamieniem. – Nie jest to najlepsze rozwiązanie z uwagi na ograniczoną ich żywotność. Zdecydowanie lepsze są narzuty kamienne, które poza żywotnością, cechują się większym potencjałem prośrodowiskowym – tłumaczą nasi rozmówcy.
Eksperci wskazują, iż wybudowanie zbiornika na rzece Jasienicy w Międzyrzeczu będzie miało istotniejszy wpływ na redukcję fali kulminacyjnej. – Według modelowania stan wody można obniżyć o około 47 cm na Iłownicy w Czechowicach-Dziedzicach. Jest to potwierdzenie generalnej reguły, iż budowa zbiorników ma istotny wpływ na redukcję fali kulminacyjnej, co potwierdził zbiornik Racibórz Dolny na Odrze podczas powodzi w 2024 roku – mówią. Zwracają natomiast uwagę, iż zasadność budowy polderów zalewowych stoi pod znakiem zapytania w kontekście ich skuteczności redukcji fali, bo ich wpływ jest znacznie mniejszy niż zbiornika – to obniżenia zwierciadła wody o ok. 4-6 cm.
– Lokalizacja zbiornika jest zasadna, w najmniej zurbanizowanej części doliny rzeki Jasienicy, na terenach rolniczych oraz poprzedza tereny najbardziej narażone na powódź, zlokalizowane poniżej zbiornika. Mając tak dogodną lokalizację należy rozważyć czy nie wybudować jeszcze większego zbiornika w tym miejscu, żeby w jeszcze większym stopniu zredukować przepływ kulminacyjny w trakcie powodzi na rzece Jasienicy. Ponadto miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego Gminy Jasienica już w tym momencie uwzględnia budowę zbiornika w tym miejscu – wskazują eksperci z Inwest-Group Hydro. I dodają, iż zamiast budowy polderów należy rozważyć budowę zbiornika na rzece Iłownicy na przykład w rejonie ul. Sadzonka w Iłownicy.
Nietrafiona regulacja Straconki
W kontekście Bielska-Białej w dokumencie znalazł się m.in. plan regulacji potoku Straconka. To dość kosztowna inwestycja i zdaniem ekspertów kompletnie nietrafiony pomysł. – Nie wniesie żadnego wkładu w redukcję ryzyka powodziowego w dolinie rzeki Białej – oceniają. Korytko potoku Straconka powinno być jedynie utrzymywane w dobrym stanie technicznym, a rumosz z zapór przewirumowiskowych usunięty. Jedyne inwestycje, jakie powinny być wykonywanie na potoku Straconka powinny dążyć do jego renaturyzacji – dodają hydrotechnicy.
Po wrześniowej powodzi prezydent Jarosław Klimaszewski sugerował potrzebę podwyższenia murów koryta Białej w centrum, po tym jak rzece zabrakło kilkunastu centymetrów, by wylać przy Ratuszu. Czy nieuwzględnienie tych działań to błąd? – Naszym zdaniem nie jest to zaniechanie, tylko skupienie uwagi na tych obszarach, gdzie konieczna jest pilna potrzeba działań, aby przeciwdziałać zagrożeniu powodziowemu na terenach objętych powodzią wielokrotnie wcześniej. Zarówno w 2010, jak i w 2024 roku rzeka Biała nie wystąpiła z brzegów na terenie miasta. W tym miejscu większą uwagę niż nadbudowa murów oporowych na terenie miasta, należy skierować na adekwatne utrzymanie koryta oraz urządzeń wodnych wzdłuż koryta, ponieważ jest ono w wielu miejscach zaniedbane, zarośnięte drzewami i krzewami, jest nadmiar rumowiska w korycie rzeki – komentują.
I zwracają uwagę na potrzebę retencjonowania wody u źródła. -Bardzo mało się robi w tym kierunku w Bielsku-Białej od kilkunastu lat, a co gorsza nie widać prawie żadnego większego zaangażowania ze strony miasta, aby więcej zrobić w tym kierunku w przyszłości. Przeważająca część większych miast w Polsce ma wdrożone lub wdraża programy retencji, zielono-niebieskiej infrastruktury, opracowywane są specjalne katalogi dobrych praktyk, powoływane są spółki miejskie, których zadaniem jest gospodarka wodami opadowymi na terenie miast. W Bielsku-Białej nie ma choćby mowy o czymś takim, nie mówiąc już o działaniach. To o tyle dziwne, iż miasto jest położone specyficznie – mamy jeden z wyższych średnich rocznych opadów, górską charakterystykę i równocześnie brak jakiejkolwiek polityki w zakresie zagospodarowania wód na obszarze miasta – dziwią się nasi rozmówcy.
Zaniedbania potęguje również brak miejscowych planów zagospodarowania dla całości miasta. – Mapa planów w Bielsku-Białej ma wiele dziur. A właśnie w miejscowym planie można dodać zapisy o retencji wód na terenie miasta. Na wykonanych już inwestycjach wymuszenie dodatkowej retencji jest w tym momencie, jeżeli nie bardzo trudne, to wręcz niemożliwe, ale jest to związane stricte z błędną polityką miasta w tym zakresie. Postępujące zmiany w charakterze opadów oraz wzrastające uszczelnienie zlewni spotęgują problemy z nadmiarem wód opadowych w miastach, o czym Bielsko-Biała mogło się przekonać wielokrotnie w ciągu ostatnich lat – mówią hydrolodzy.
– Renaturyzacja rzek, retencja w lasach czy rozsądne gospodarowanie wodami opadowymi na terenie miast, to działania niezwykle skuteczne o ile chodzi o redukcję lokalnych zagrożeń powodziowych, a w większych ilościach przekładają się również na bezpieczeństwo powodziowe w całej zlewni. Działania te jednak zależą od lokalnych samorządów, właścicieli nieruchomości i zarządców terenu, przez co nie zostały szczegółowo opisane w dokumencie – podsumowują.
BARTŁOMIEJ KAWALEC