W rozmowie z portalem DoRzeczy.pl poseł PiS Zbigniew Bogucki nie szczędzi ostrych słów pod adresem Rafała Trzaskowskiego, oskarżając go o tchórzostwo i manipulacje w kontekście organizacji debaty prezydenckiej. „Rafał Trzaskowski, jak diabeł święconej wody, boi się pytań i nie chce rozmawiać z mediami o konserwatywnym profilu, bo wie, iż w takich warunkach na pewno przegra” – grzmi Bogucki. Ale czy te zarzuty nie są przypadkiem projekcją własnych lęków i nieudolności PiS, które od miesięcy traci poparcie, jak pokazują najnowsze sondaże CBOS, gdzie partia ma zaledwie 26 proc. poparcia wobec 33 proc. Koalicji Obywatelskiej? Przyjrzyjmy się bliżej słowom Boguckiego, które bardziej obnażają jego hipokryzję niż słabości Trzaskowskiego.
Bogucki oskarża Trzaskowskiego o „tchórzliwy manewr” i „ucieczkę do przodu”, twierdząc, iż prezydent Warszawy unika debaty na równych zasadach, narzucając własne warunki i wybierając media, które mają w niej uczestniczyć. „Chce wybrać wszystko sam, tak żeby ustawić zasady pod siebie, stworzyć swoistą pułapkę, ponieważ wie, iż w równej walce nie ma szans z Karolem Nawrockim” – mówi poseł PiS. Ale czy to Trzaskowski jest tu manipulatorem, czy może Bogucki próbuje odwrócić uwagę od faktu, iż to PiS od lat unika trudnych pytań i otwartych konfrontacji, gdy nie ma pełnej kontroli nad narracją?
Przypomnijmy, iż za rządów PiS media publiczne, takie jak TVP, zamieniły się w tubę propagandową partii, a niezależni dziennikarze byli marginalizowani lub wręcz szykanowani. Teraz, gdy PiS nie jest już u władzy, Bogucki nagle domaga się „uczciwej debaty” z udziałem „wszystkich mediów”. Gdzie był ten szacunek dla pluralizmu, gdy jego partia kneblowała media nieprzychylne rządowi? Wypowiedzi Boguckiego o „szacunku dla wszystkich widzów” brzmią jak ponury żart w ustach polityka, którego ugrupowanie przez osiem lat dzieliło Polaków na „lepszy” i „gorszy sort”.
Bogucki zarzuca Trzaskowskiemu, iż unika mediów konserwatywnych, takich jak Telewizja Republika czy Kanał Zero, i nie chce odpowiadać na „trudne pytania”. „To on nie chce debaty na uczciwych, równych zasadach, na ‘ubitej ziemi’, bo wie, iż skończy się to dla niego klęską” – przekonuje. Ale czy poseł PiS zapomniał, jak jego partia przez lata unikała niewygodnych mediów i pytań? Jarosław Kaczyński rzadko udzielał wywiadów mediom spoza swojego politycznego kręgu, a gdy już to robił, były to starannie wyreżyserowane rozmowy, w których pytania były wcześniej uzgadniane. Gdzie wtedy był Bogucki ze swoim apelem o „równą walkę”?
Co więcej, Bogucki zdaje się ignorować fakt, iż media, które sam nazywa „konserwatywnymi”, często nie są bezstronne, ale jawnie sprzyjają PiS. Telewizja Republika, na którą tak narzeka, nie raz była krytykowana za brak obiektywizmu i promowanie partyjnej linii PiS. Czy w takim środowisku można mówić o „uczciwej debacie”? Oskarżanie Trzaskowskiego o unikanie takich mediów jest więc co najmniej nie fair – to raczej próba zmuszenia go do gry na boisku, gdzie sędziowie już dawno wybrali zwycięzcę.
Bogucki próbuje przedstawić Karola Nawrockiego jako odważnego kandydata, który „nie boi się żadnych pytań i żadnego konkurenta”. „To Karol Nawrocki i szef naszego sztabu Paweł Szefernaker od wielu dni wzywali Trzaskowskiego do debaty” – podkreśla. Ale czy ta rzekoma odwaga Nawrockiego nie jest przypadkiem zasłoną dymną dla słabości samego PiS? Sondaże jasno pokazują, iż partia Kaczyńskiego traci poparcie, a jej kandydat w wyścigu prezydenckim nie jest faworytem. Być może to Bogucki i jego sztab boją się, iż w otwartej debacie Nawrocki nie będzie w stanie przekonać Polaków, zwłaszcza w obliczu krytyki rządów PiS, które wielu kojarzą się z chaosem, aferami i gospodarczymi problemami.
Poseł PiS zarzuca Trzaskowskiemu, iż ten chce pokazać „puste krzesło” Nawrockiego, by oskarżyć go o tchórzostwo. Ale czy to nie PiS przez lata stosowało podobne sztuczki, unikając konfrontacji, gdy nie było to na ich warunkach? Bogucki wydaje się zapominać, iż Polacy mają pamięć i potrafią dostrzec, kto naprawdę boi się debaty – a w tym przypadku hipokryzja PiS jest aż nadto widoczna.
Zbigniew Bogucki, atakując Rafała Trzaskowskiego, chciał pokazać słabości prezydenta Warszawy, ale w rzeczywistości obnażył własne. Jego słowa o „uczciwej debacie” i „szacunku dla wszystkich widzów” brzmią pusto w ustach polityka, którego partia przez lata deptała zasady pluralizmu i niezależności mediów. Oskarżając Trzaskowskiego o tchórzostwo, Bogucki nie zauważa, iż to PiS od dawna unika prawdziwej konfrontacji z rzeczywistością – czy to w mediach, czy w sondażach, które bezlitośnie pokazują spadek poparcia dla partii.
Jeśli Bogucki i jego partia naprawdę chcą „równej walki”, niech najpierw spojrzą w lustro i zmierzą się z własnymi słabościami. Na razie ich ataki na Trzaskowskiego wyglądają jak desperacka próba odwrócenia uwagi od faktu, iż to PiS coraz bardziej przypomina kandydata, który boi się trudnych pytań – i to nie od mediów, ale od samych Polaków.