Mateusz Morawiecki, były premier Polski i prominentny polityk Prawa i Sprawiedliwości, ponownie znalazł się w centrum uwagi, komentując kryzys migracyjny na granicy polsko-niemieckiej i polsko-litewskiej.
W charakterystycznym dla siebie stylu, pełnym emocji i populistycznych haseł, zaproponował powołanie specjalnego ministerstwa do walki z nielegalną imigracją, które miałoby powstać w zaledwie 72 godziny po objęciu władzy przez PiS. W mediach społecznościowych deklaruje, iż nowe ministerstwo będzie działać gwałtownie i zdecydowanie, a imigrantów odeśle w ciągu tygodnia lub dwóch. Czy jednak ta propozycja to realny plan, czy jedynie polityczna gra pod publiczkę? I jak ma się ona do polityki migracyjnej prowadzonej przez PiS w czasie ich rządów?
Warto przypomnieć, iż to właśnie za rządów Mateusza Morawieckiego Polska doświadczyła jednej z największych fal migracji w swojej historii. W latach 2015–2023, gdy PiS sprawował władzę, do Polski napłynęły setki tysięcy migrantów, nie tylko z Ukrainy, ale także z Azji i Bliskiego Wschodu. Polityka rządu była w tym czasie pełna sprzeczności: z jednej strony promowano hasła antyimigranckie, z drugiej – Polska stała się jednym z najbardziej otwartych państw dla pracowników z zagranicy. Dane GUS wskazują, iż w 2019 roku liczba cudzoziemców w Polsce przekroczyła 2 miliony, a procesy migracyjne były w dużej mierze niekontrolowane. Krytycy wskazują, iż brak spójnej strategii migracyjnej i chaotyczne podejście do zarządzania granicami przyczyniły się do problemów, z którymi Polska boryka się dziś.
Propozycja Morawieckiego, by powołać specjalny resort ds. walki z nielegalną imigracją, budzi wiele pytań. Po pierwsze, czas – 72 godziny na stworzenie nowego ministerstwa brzmi jak nierealistyczna obietnica, bardziej przypominająca hasło wyborcze niż poważny plan. Organizacja nowego resortu wymagałaby nie tylko zmian legislacyjnych, ale także ogromnych nakładów finansowych i logistycznych. Po drugie, Morawiecki nie precyzuje, jakie „specjalne uprawnienia” miałby otrzymać ten urząd. Czy chodzi o zaostrzenie kontroli granicznych, masowe deportacje, czy może nowe mechanizmy współpracy międzynarodowej? Brak szczegółów sprawia, iż propozycja wydaje się bardziej populistycznym gestem niż realnym rozwiązaniem.
Były premier krytykuje także Unię Europejską, twierdząc, iż Polska „nie będzie płacić ceny za głupotę unijnych biurokratów”. To retoryka, która dobrze wpisuje się w narrację PiS, budowaną na konflikcie z Brukselą. Jednak zapomina się, iż Polska, będąc członkiem UE, korzysta z unijnego wsparcia w zarządzaniu granicami, w tym funduszy na Straż Graniczną czy programy integracyjne. Odrzucanie współpracy z UE w imię narodowej suwerenności może prowadzić do izolacji i pogorszenia sytuacji na granicach.
Decyzja obecnego rządu o przywróceniu tymczasowej kontroli na granicy z Niemcami i Litwą, o której mówił premier przed posiedzeniem rządu, jest odpowiedzią na rosnącą presję migracyjną. Morawiecki wykorzystuje tę sytuację, by zaatakować obecne władze, zarzucając im opieszałość. Jego deklaracje o „skuteczności” i szybkim działaniu kontrastują jednak z rzeczywistością rządów PiS, gdy kryzys na granicy polsko-białoruskiej w 2021 roku ujawnił braki w przygotowaniu służb i chaos w polityce migracyjnej.
Propozycja Mateusza Morawieckiego, by powołać ministerstwo ds. walki z nielegalną imigracją, wydaje się bardziej próbą odzyskania politycznego kapitału niż realnym planem rozwiązania kryzysu. Zamiast konkretnych rozwiązań, otrzymujemy populistyczne hasła i krytykę UE, która niekoniecznie odpowiada za obecne problemy. Warto zadać pytanie: czy Morawiecki, który jako premier nadzorował politykę migracyjną, ma moralne prawo do przedstawiania się jako skuteczny reformator? Polacy zasługują na coś więcej niż obietnice składane w 280 znakach na portalu X – zasługują na spójną, przemyślaną strategię, która połączy bezpieczeństwo z humanitarnym podejściem do migracji.