W jaką grę gra prezydent Donald Trump z Władimirem Putinem? Czy pokój w Ukrainie jest możliwy? Jaka jest rola Unii Europejskiej w negocjacjach pokojowych, jeżeli w ogóle ma ona jakąś rolę do odegrania w tym procesie? Leszek Jażdżewski rozmawia z Piotrem Burasem, dyrektorem warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR).
Leszek Jażdżewski (LJ): Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z niedawnego spotkania prezydenta Donalda Trumpa i Władimira Putina w Anchorage na Alasce?
Piotr Buras (PB): Istnieje wiele punktów wyjścia do analizy szczytu na Alasce. Możemy spojrzeć na wszystkie te wydarzenia z perspektywy tego, co byłoby konieczne, aby osiągnąć rzeczywisty postęp w procesie pokojowym. Nie trzeba dodawać, iż z oczywistych względów skupiamy się na stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą, na tym, jak sojusz zachodni próbuje się zjednoczyć i przezwyciężyć poważne różnice między Stanami Zjednoczonymi a partnerami europejskimi w kwestii sposobu postępowania w tym procesie. Jednak zasadniczo najważniejsze pytanie brzmi: co może naprawdę posunąć proces pokojowy do przodu?
Musimy pamiętać, iż Władimir Putin nie jest tak naprawdę zainteresowany procesem pokojowym, co stało się jeszcze bardziej oczywiste po spotkaniu na Alasce. Chce grać w tę grę, ale wydaje się, iż przez cały czas nie jest gotowy do podjęcia poważnych negocjacji pokojowych.
Aby osiągnąć rzeczywisty postęp, Zachód musi podjąć trzy kroki. Pierwszą rzeczą, która jest absolutnie niezbędna, aby skłonić Władimira Putina do podjęcia poważnego procesu pokojowego, jest zwiększenie wywieranej presji. Należy to zrobić poprzez wiarygodną groźbę sankcji lub faktyczne ich nałożenie.
Jest to prawdopodobnie najbardziej negatywny skutek ostatnich wydarzeń – w Anchorage Donald Trump zasadniczo zrezygnował z pomysłu nałożenia sankcji na Rosję, mimo iż Putin nie spełnił jego oczekiwań. Jak sam jasno wskazał przed szczytem w Anchorage, oczekiwał, iż Putin będzie musiał zgodzić się na zawieszenie broni, a następnie rozpocząć negocjacje pokojowe. Putin jednak wyraźnie odrzucił te żądania. Mimo to Trump stwierdził, iż nie będzie żadnych sankcji, ponieważ nie widzi takiej potrzeby. Jest to bardzo istotna kwestia.
Co więcej, po ostatnim szczycie w Waszyngtonie przez cały czas nie wiemy, czy Donald Trump może zmienić zdanie i czy przez cały czas chce lub będzie chciał wykorzystać swoją przewagę, jaką mógłby mieć, nakładając na Rosję sankcje wtórne, uderzając w ten sposób w sektor naftowy poprzez karanie krajów, które przez cały czas kupują ropę i gaz od Rosji.
Jest to najmocniejsza karta przetargowa, jaką Trump mógłby wykorzystać przeciwko Putinowi, ale jak dotąd zdecydował się jej nie używać. Mam wątpliwości, czy możemy osiągnąć jakikolwiek poważny postęp w negocjacjach pokojowych bez zwiększenia presji na Putina, co jest możliwe zasadniczo tylko poprzez amerykańskie sankcje, którymi grożono przed szczytem w Anchorage. Tak naprawdę nie wiemy, czy ta karta przetargowa zostanie wykorzystana.
Druga ważna kwestia dotyczy warunków, które musi spełnić Zachód, aby móc ściągnąć Putina do stołu negocjacyjnego i zapewnić, iż proces pokojowy przyniesie rezultaty. Oznacza to gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy, co jest przedmiotem dyskusji od bardzo dawna i wydaje mi się, iż osiągnięto w tej kwestii pewien postęp.
Jednym z najbardziej pozytywnych wydarzeń z ostatnich kilku dni jest to, iż prezydent Stanów Zjednoczonych zasygnalizował w pewnym stopniu gotowość Stanów Zjednoczonych do zaangażowania się w proces zagwarantowania pokoju, zasadniczo zapewniając Ukrainie częściowe bezpieczeństwo lub ochronę („dobrą ochronę”, jak to ujął Trump). przez cały czas nie wiemy jednak, jak to będzie wyglądać w praktyce, ani z czym będzie się to wiązać. Jest to jednak bez wątpienia absolutnie niezbędny krok, który należy podjąć, aby Ukraina była zainteresowana jakimkolwiek porozumieniem pokojowym. Bez gwarancji bezpieczeństwa jest bowiem oczywiste, iż Ukraina nie będzie w stanie zaakceptować tego procesu.
Trzecim warunkiem jest gotowość Europy do wzięcia na siebie większości ciężaru związanego ze wsparciem bezpieczeństwa Ukrainy, gdy tylko zostanie zawarte porozumienie pokojowe lub zawieszenie broni, oraz zapewnienie Ukrainie długoterminowego finansowania, aby kraj ten mógł zakupić broń i inwestować w swoją odbudowę. Wydaje się to być warunkiem najłatwiejszym do spełnienia, ponieważ choćby jeżeli Unia Europejska lub kraje europejskie borykają się z problemami finansowymi, to jednak mają one wystarczające środki, aby wesprzeć Ukrainę.
Pomimo tego, iż wydaje się istnieć zaangażowanie polityczne lub ogólna gotowość, to przez cały czas nie ma jednak jasnego planu. Mamy pieniądze na finansowanie sprawy Ukrainy do końca tego roku, ale nie ma konkretnych zobowiązań ze strony państw europejskich po 2025 roku. I to jest coś, nad czym należy popracować.
Nawet jeżeli istnieją pewne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy w przypadku zawieszenia broni lub porozumienia pokojowego, to po szczycie w Waszyngtonie oczywiste jest, iż to Unia Europejska, to kraje europejskie będą musiały wnieść największy wkład w pomoc dla Ukrainy – i to należy dopracować.
Krótko mówiąc, po szczytach w Anchorage i Waszyngtonie najsłabszym punktem podejścia Zachodu jest brak wspólnego porozumienia co do sposobu zwiększenia presji na Putina, aby podjął on poważne negocjacje pokojowe. Najlepszą wiadomością jest to, iż Stany Zjednoczone wydają się być bardziej zaangażowane w ten proces niż przed szczytem – i w większym stopniu, niż Europejczycy przewidywali jeszcze kilka tygodni temu. Tak wygląda obecna sytuacja.
LJ: Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, czy pokój dla Ukrainy jest w tej chwili możliwy?
PB: Pokój jest pojęciem bardzo względnym, ponieważ istnieją różne interpretacje tego, czym on może być. Donald Trump jest prawdopodobnie zainteresowany przede wszystkim bardzo powierzchowną definicją pokoju. Oznacza to zasadniczo zakończenie działań wojennych na ten moment, co pozwoliłoby mu ogłosić ogromny sukces negocjacyjny. I to jest oczywiście największe ryzyko dla Ukrainy i Europy – iż aby osiągnąć to bardzo powierzchowne rozumienie lub definicję pokoju, Trump byłby w skłonny do podjęcia bardzo daleko idących kompromisów, a choćby naciskać na Ukraińców, aby być może zrezygnowali z części swojego terytorium lub zgodzili się na coś, na co w innym przypadku nie chcieliby się zgodzić.
Jednak po szczycie w Waszyngtonie możemy być nieco bardziej optymistyczni, iż szczyt ten mógł stać się sceną dla tego rodzaju przełomu w tej wojnie, w wyniku którego Ukraina uległaby presji amerykańskiej i rosyjskiej – tego przynajmniej powszechnie obawiano się w Europie. Wydaje się, iż zagrożenie to zostało na razie zażegnane, a Trump nie posunął się tak daleko, aby oczekiwać tego rodzaju ustępstw od prezydenta Zełenskiego.
Pokój, który interesuje Ukrainę, to pokój trwały, zapewniony nie tylko na kilka tygodni, i nie coś, co byłoby równoznaczne z zawieszeniem broni lub zaprzestaniem działań wojennych na ograniczony czas, ale coś, co zapewniłoby Ukrainie możliwość odbudowy i przetrwania jako niepodległe państwo w perspektywie długoterminowej. Oczywiście nie rozwiązuje to kwestii terytorialnej, ale realistycznym założeniem jest, iż odzyskanie terytoriów w tej chwili okupowanych przez Rosję będzie niezwykle trudne.
Dla Ukrainy najważniejsze jest przetrwanie kraju jako niepodległego państwa. I tu pojawia się również kwestia terytorialna, ponieważ tzw. „wymiana terytoriów” (zaproponowana przez Trumpa w ostatnich dniach), gdyby doszła do skutku, zmieniłyby strategiczną sytuację militarną na niekorzyść Ukrainy w takim stopniu, iż przyszła potencjalna agresja rosyjska byłaby jeszcze bardziej prawdopodobna i znacznie łatwiejsza do przeprowadzenia dla Putina ze względu na strategiczne znaczenie tych części obwodu donieckiego, które Ukraina w ramach tej wymiany terytorialnej miałaby przekazać Rosji.
Dlatego właśnie z perspektywy Ukrainy kwestia gwarancji bezpieczeństwa jest tak istotna. W związku z tym każdy rodzaj pokoju, który nie jest prawdziwym pokojem – co zasadniczo oznacza, iż działania wojenne ustały, ale nie ma długotrwałego wsparcia w zakresie bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych i państw zachodnich, nie ma planu ani struktury – byłby jedynie zaproszeniem do dalszej agresji ze strony Rosji.
Dlatego mówimy o różnych wersjach pokoju. Putin wyraźnie chce tego, co jest dla niego najważniejsze – powrotu do społeczności międzynarodowej w charakterze szanowanego partnera. I rzeczywiście, mógłby to osiągnąć dzięki Trumpowi, gdyby doszło do zawarcia porozumienia zgodnego z oczekiwaniami Putina.
W tej chwili bardzo trudno jest przewidzieć, jaki rodzaj pokoju ma największe szanse na powodzenie. Na razie jest przez cały czas bardzo mało prawdopodobne, aby jakikolwiek pokój został osiągnięty – przynajmniej w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Jednak ten istotny proces już się rozpoczął i pozytywnym tego przejawem jest coraz większe zaangażowanie w niego Stanów Zjednoczonych. Ponieważ z każdym szczytem, na którym Donald Trump demonstruje swoje zaangażowanie i wydaje konkretne oświadczenia, znacznie trudniej będzie mu wycofać się z tego procesu i potencjalnego udziału w jego sukcesie. Dlatego im bardziej jest zaangażowany, tym bardziej reprezentuje zbiorowe stanowisko Zachodu, choćby jeżeli tylko powierzchownie.
Niemniej jednak nie ma precyzyjnej wspólnej linii negocjacyjnej. Istnieją jedynie pewne punkty, co do których przywódcy osiągnęli porozumienie.
LJ: Jak bardzo, Pana zdaniem, Europa jest naprawdę zaangażowana w proces negocjacji pokojowych? Jaka jest rola Europy i jej przywódców w tym procesie? A może jest ona raczej biernym obserwatorem rozmów toczących się między Donaldem Trumpem, Władimirem Putinem i Wołodymyrem Zełenskim?
PB: Rola Europejczyków jest ograniczona, ale niemniej ważna. Oczywiście zależy to w dużej mierze od strategii Trumpa. Dopóki Stany Zjednoczone będą chciały trwałego pokoju w Ukrainie i zawarcia wielkiego porozumienia pokojowego, Europa jest ważna, ma swoje środki nacisku i może skutecznie wykorzystać swoje atuty.
Jednak kraje europejskie – i to jest smutna prawda, dlatego ich rola jest ograniczona – nie są w stanie narzucić swojej woli i stanowiska bez współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Powodem tego jest fakt, iż wpływ ten jest zbyt ograniczony, ponieważ oczywiste jest, iż jeżeli Amerykanie wycofają się z tego konfliktu (zaprzestaną wspierania Ukrainy, odmówią nałożenia sankcji na Rosję, czy choćby wykorzystania groźby sankcji), to sytuacja strategiczna Ukrainy i Europy będzie zupełnie inna.
Szansą, przed jaką stoją w tej chwili Europejczycy, jest to, iż może się wydawać, iż Donald Trump coraz bardziej angażuje się w trwałe rozwiązanie tego konfliktu – lub przynajmniej w poszukiwanie takiego rozwiązania – a Europejczycy są dla niego niezbędnym partnerem w osiągnięciu tego celu. Chodzi tu głównie o gwarancje bezpieczeństwa i pieniądze. Są to dwa istotne obszary, o które Europejczycy mogą i muszą zadbać, aby poczynić postępy i docelowo doprowadzić do porozumienia pokojowego, ponieważ bez nich i bez tych dwóch obszarów wsparcia jest bardzo mało prawdopodobne, iż będą w stanie wpłynąć na kierunek, w którym zmierza ten proces.
Faktem jest jednak, iż istnieje koalicja krajów, które pracują nad europejskim wkładem w gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Oczywiście przez cały czas dysponujemy środkami finansowymi, dzięki którym możemy wspierać Ukrainę w perspektywie długoterminowej. Na przykład „Financial Times” opublikował raport, w którym podaje, iż Ukraińcy zaproponowali zakup broni od amerykańskich partnerów o wartości 100 mld USD, która miałaby zostać sfinansowana przez Europejczyków. Z pewnością realizowane są również rozmowy na ten temat i jest to karta przetargowa, którą mogą wykorzystać Europejczycy.
Podcast jest dostępny także na platformach SoundCloud, Apple Podcast, Stitcher i Spotify
Z języka angielskiego przełożyła dr Olga Łabendowicz
Czytaj po angielsku na 4liberty.eu