Francji nie udało się przekonać Pekinu do porzucenia groźby nałożenia ceł na ukochane francuskie trunki – koniak i armaniak. Paryż nie traci jednak nadziei na ostateczne porozumienie ze stroną chińską.
– Toczące się rozmowy nie przyniosły jeszcze ostatecznego rozwiązania tego sporu – powiedział minister gospodarki Éric Lombard podczas francusko-chińskiego Dialogu Gospodarczego i Finansowego, który odbył się wczoraj (15 maja) w Paryżu.
Minister gościł tamchińskiego wicepremiera He Lifenga. Lombard podkreślił jednak, iż drzwi do dalszych negocjacji pozostają „otwarte”.
Chiny zagroziły nałożeniem od 5 lipca 34-procentowego cła na import francuskich alkoholi. Ma to być odpowiedź na unijne cła na chińskie samochody elektryczne. Tylko w zeszłym roku na chiński rynek trafiły francuskie trunki o wartości 1,4 mld euro.
Niektórzy francuscy producenci koniaku nie czekają jednak na efekty dyplomacji i rozpoczęli już przygotowania do planów redukcji zatrudnienia.
Minister zwrócił również uwagę na „rosnącą nierównowagę handlową” między Paryżem a Pekinem, która w 2024 roku wyniosła w obrotach towarami 47 mld euro. Na poziomie unijnym deficyt przekracza 300 mld euro, a import z Chin w ciągu ostatniej dekady się podwoił. – Różnice zdań są nam dobrze znane – dodał Lombard.
Podkreślił jednak, iż Francja, UE i Chiny, „ponoszą wspólną odpowiedzialność za rozwiązywanie swoich sporów gospodarczych i handlowych w duchu dialogu i wzajemnego szacunku”.
Można to odczytać jako aluzję do konfrontacyjnej polityki handlowej prowadzonej przez Donalda Trumpa. Kilka dni temu Chiny i USA zgodziły się zawiesić część wzajemnych ceł na 90 dni.