Europa nie może czekać: Gasiuk-Pihowicz o zagrożeniach, finansach i funduszy obronnych UE

3 godzin temu
Zdjęcie: https://euractiv.pl/section/polityka-wewnetrzna-ue/interview/europa-nie-moze-czekac-gasiuk-pihowicz-o-zagrozeniach-finansach-i-funduszy-obronnych-ue/


Estonia, Łotwa i Litwa z niepokojem obserwują decyzje Kongresu USA dotyczące przyszłości wieloletniego wsparcia wojskowego. W latach 2024–2025 Waszyngton przekazał regionowi ponad 450 milionów dolarów, ale według doniesień medialnych pomoc może zostać wstrzymana już w przyszłym roku. W tle rosną pytania o bezpieczeństwo Bałtów i zwiększoną odpowiedzialność Europy za własną obronę.

Karolina Zbytniewska: Jest pani europosłanką, ale także wiceprzewodniczącą Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów, czyli Komisji IMCO, w Parlamencie Europejskim. Jakie są Pani priorytety i plany na nadchodzący sezon polityczny, zarówno w kontekście Parlamentu Europejskiego, jak i szerzej Polski?

Kamila Gasiuk-Pihowicz: Planów jest bardzo dużo, ale niewątpliwie – z uwagi na to, iż jestem Polką i na sytuację geopolityczną, w jakiej się znajdujemy – priorytetem pozostaje bezpieczeństwo. Zresztą znajduje ono odzwierciedlenie również w priorytetach Unii Europejskiej i widać to adekwatnie na każdym kroku. Mówimy tu o bezpieczeństwie, zwłaszcza w jego przełożeniu na rynek wewnętrzny.

W ramach instrumentu SAFE, o którym w tej chwili bardzo dużo się mówi w Europie, a który ma na celu wzmocnienie europejskiego przemysłu obronnego, wszyscy zastanawiamy się, w jaki sposób – jak najkorzystniej, najskuteczniej i najbardziej efektywnie – wydać ogromne środki, wynoszące 150 miliardów euro.

We wtorek (9 września – red.) Komisja Europejska ogłosiła bardzo istotną decyzję dotyczącą alokacji tych funduszy. Jest to decyzja jednoznaczna – Polska jest największym beneficjentem tego programu. Otrzymamy ponad 43 miliardy euro.

Mówi Pani o bezpieczeństwie jako o priorytecie, a zasiada Pani w Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. Jak te dwa obszary się ze sobą łączą?

To się bardzo ściśle łączy. W mojej komisji zajmujemy się dokumentami, które bezpośrednio dotyczą wydatkowania środków na bezpieczeństwo i obronność. Naszym zadaniem jest wskazanie, jak przeznaczać te fundusze tak, aby trafiały do państw z największymi potrzebami, były wydawane gwałtownie i na adekwatne cele. Właśnie dlatego pracujemy teraz nad opinią dla Komisji Bezpieczeństwa i Obrony, która ma określić, jakie bariery należy zlikwidować na rynku wewnętrznym.

Chodzi o to, by uprościć przepisy dotyczące zamówień publicznych, przyspieszyć uznawanie licencji transferowych w całej Europie oraz ułatwić zasady standaryzacji. Do tej pory Unia – jako projekt przede wszystkim pokojowy – konstruowała regulacje bardziej nakierowane na ograniczenia niż na elastyczność. W obliczu zagrożeń geopolitycznych musimy jednak stworzyć także w obszarze obronności prawdziwy jednolity rynek.

To brzmi dość technicznie. Jak to przełożyć na język zrozumiały dla obywateli?

To w gruncie rzeczy bardzo proste. jeżeli mamy podmioty, które zamawiają produkty finansowane z ogromnych funduszy, takich jak SAFE czy EDIP (European Defence Industry Program), musimy stworzyć prawo pozwalające wdrażać procedury zamówień gwałtownie i sprawnie.

Dotychczas Unia – będąca projektem nastawionym przede wszystkim na pokój, a nie na obronność – tworzyła reguły wprowadzające liczne obostrzenia. Przy tak realnym zagrożeniu geopolitycznym musimy przyjąć zupełnie inny sposób myślenia. Musimy stworzyć rzeczywisty, jednolity rynek także w sferze obronności.

Mario Draghi mówił niedawno o słabej pozycji geopolitycznej Europy i tym, iż nasza siła gospodarcza już nie przekłada się na siłę geopolityczną. Co z tym możemy robić?

Rzeczywiście, trudno się tu nie zgodzić z Draghim. Sam rozmiar gospodarki Europy nie przekłada się dziś na jej siłę polityczną. Jak podkreślała Ursula von der Leyen, siłą Europy była zawsze otwartość i zdolność do kształtowania reguł handlu. Ale to już nie wystarcza. Świat nie czeka. Stany Zjednoczone i Chiny wykorzystują integrację swoich rynków, a Europa – jeżeli nie podejmie zdecydowanych działań – pozostanie jedynie obserwatorem historii.

Straty wynikające z braku wspólnego rynku szacuje się na 400 miliardów euro rocznie, czyli 2,8 proc. unijnego PKB. Europa odpowiada globalnie za zaledwie 8 proc. inwestycji w nowoczesne technologie, podczas gdy USA i Chiny – aż za 80 proc. Co więcej, wydatki obronne w 80 proc. realizowane są na poziomie krajowym, bez koordynacji w ramach Unii. To dobitnie pokazuje naszą słabość.

Jakie są Pani priorytety w odpowiedzi na te wyzwania?

Po pierwsze – pogłębianie jednolitego rynku. To jest fundament europejskiej konkurencyjności. Nie możemy sobie pozwolić na luksus 27 różnych interpretacji prawnych, choćby w tak podstawowych kwestiach jak zakładanie biznesu czy otwieranie przedsiębiorstw w poszczególnych państwach.

I tu pojawia się konkretna odpowiedź Unii Europejskiej – tzw. 28. reżim prawny. Oznacza to, iż o ile spółka uzyska status przedsiębiorstwa w jednym państwie, zgodny z tym właśnie 28. reżimem, będzie mogła rozpocząć działalność we wszystkich krajach unijnych.

Po drugie – wspólna polityka przemysłowa i technologiczna. To absolutny priorytet. Widzimy, iż Europa musi w tym obszarze działać ofensywnie. Mam na myśli sztuczną inteligencję, biotechnologię oraz wszystkie technologie obronne. To nie jest rozmowa o przyszłości – to rozmowa o teraźniejszości. I trzeba jasno powiedzieć: nie chodzi tu o protekcjonizm, ale o poważną walkę o suwerenność gospodarczą.

Po trzecie – jednolity rynek w obszarze obronności, którym zajmuje się moja komisja. w tej chwili tylko 18 proc. zamówień w tej dziedzinie realizowanych jest wspólnie w Europie. To zdecydowanie za mało, zwłaszcza iż wskaźniki dotyczące obronności pokazują jednoznacznie: tylko wspólne działania dają nam realną przewagę, choćby wobec takich wrogów jak Rosja.

Coraz większą popularność zdobywają chińskie platformy zakupowe, takie jak Temu czy Shein. Można tam kupić niemal wszystko za bardzo niską cenę i często bez opłat za przesyłkę. Czy to problem?

Tak, powinniśmy się tym martwić. Europa zawsze stawiała na najwyższe standardy bezpieczeństwa produktów. Dzięki temu konsumenci mieli pewność, iż na przykład nosidełko dla dzieci wyprodukowane w Europie nie zawiedzie i zapewni bezpieczeństwo.

Tymczasem raporty europejskich i krajowych organizacji konsumenckich pokazują, iż ogromna część produktów sprzedawanych na chińskich platformach nie spełnia unijnych norm bezpieczeństwa. To nie są abstrakcyjne dane – to realne przypadki, w których wadliwe produkty wyrządziły krzywdę.

Europa jest dziś zalewana przez 100 milionów paczek dziennie. To ogromne wyzwanie. Dlatego pracujemy nad regulacjami, które mają zapewnić konsumentom w internecie taki sam poziom ochrony, jaki mają w zakupach offline. Wdrażamy między innymi Digital Services Act, a równolegle kończymy prace nad Europejskim Kodeksem Celnym, który zniesie zwolnienie z ceł dla paczek do 150 euro. To krok, który pozwoli Europie lepiej kontrolować napływ towarów z Azji.

Jakie działania podejmuje UE w tej kwestii?

W sferze cyfrowej pracujemy w tej chwili nad regulacjami, które mają zapewnić konsumentom taki sam poziom ochrony online, jaki obowiązuje w świecie offline. W tej kadencji skupimy się również na wdrażaniu już istniejących przepisów, takich jak DSA – Digital Services Act.

Na ukończeniu są trilogi dotyczące Europejskiego Kodeksu Celnego, które przewidują m.in. likwidację absurdalnego zwolnienia z ceł dla paczek o wartości do 150 euro. Europa zaczyna wreszcie wdrażać instrumenty, które pozwolą jej panować nad olbrzymią falą towarów z Chin zalewających nasz rynek.

Donald Trump i firmy technologiczne również krytykują europejskie regulacje. Jak chronić konkurencyjność naszych firm?

Oczywiście, Unia Europejska dysponuje narzędziami, które pozwalają realnie wpływać na Big Tech. Nie oszukujmy się jednak – ich skuteczność zależy przede wszystkim od spójności działań oraz determinacji w egzekwowaniu prawa.

Przykładowo, niemal 3 miliardy euro kary nałożone niedawno na Google pokazują, iż Komisja potrafi podejmować odważne decyzje wobec choćby największych globalnych gigantów. Widać, iż zarówno na poziomie europejskim, jak i krajowym istnieje świadomość konieczności podejmowania jak najdalej idących kroków w celu ochrony tego, co stanowi naszą siłę – konkurencji oraz bezpieczeństwa konsumentów i konsumentek.

Dziękuję za rozmowę.

Idź do oryginalnego materiału