Edukacja zdrowotna – pozorna troska o dzieci czy narzędzie ideologicznego wpływu?

4 dni temu

Pod pretekstem realizacji obowiązku konstytucyjnego, władze państwowe forsują wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej, który, choć z założenia ma wspierać dzieci i młodzież, w rzeczywistości wzbudza rosnący niepokój wśród rodziców, pedagogów i specjalistów.

Rzecznik Praw Obywatelskich, Marcin Wiącek, argumentuje, iż nowy przedmiot ma realizować konstytucyjny obowiązek państwa do zapewnienia „szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom” (art. 68 ust. 3 Konstytucji RP). Tymczasem wiele wskazuje na to, iż ta rzekoma „opieka” może okazać się działaniem ingerującym w wychowawczą autonomię rodziny, przekraczającym granice neutralności światopoglądowej.

Choroby jako uzasadnienie?

W piśmie do minister Barbary Nowackiej przypomina, iż depresja oraz inne problemy zdrowia psychicznego młodych stały się tematem posiedzenia Komisji Ekspertów ds. Ochrony Zdrowia Psychicznego. W dyskusji silnie wybrzmiał pogląd wskazujący na pilną konieczność działań prewencyjnych, zwłaszcza wobec młodych osób. Nie sposób zaprzeczyć, iż młode pokolenie doświadcza dziś kryzysów emocjonalnych i psychicznych. Ale czy odpowiedzią ma być eksperymentalna edukacja, w której – jak ostrzegają liczne środowiska – znalazły się treści nieakceptowalne dla wielu rodzin?

Statystyki – wzrost liczby dzieci z zaburzeniami psychicznymi od 1997 do 2009 roku – są niepokojące, ale nie stanowią legitymacji do wdrażania kontrowersyjnych rozwiązań programowych. Tym bardziej, iż przyczyn tego stanu rzeczy nie da się oddzielić od wpływu kultury masowej, rozpadu więzi rodzinnych i odchodzenia od trwałych wartości – w tym także religijnych.

Zamiast realnej pomocy – ideologiczne treści?

Ministerstwo Edukacji Narodowej 6 marca 2025 roku podpisało projekt rozporządzenia wprowadzającego „edukację zdrowotną” od 1 września. W treści podstawy programowej pojawiają się hasła: uzależnienia, przemoc seksualna, zaburzenia nastroju, neuroróżnorodność czy rozwój psychiczny. Słowa piękne, ale jak się okazuje – za tą terminologią kryją się kontrowersyjne treści, które wykraczają poza zakres neutralnej wiedzy, a zamiast tego promują zachowania i postawy sprzeczne z wartościami katolickimi i konserwatywnymi.

Dotychczas problematyka ta była poruszana na lekcjach wychowania do życia w rodzinie. To właśnie ten przedmiot, krytykowany przez środowiska liberalne, przekazywał wiedzę o życiu, miłości i rodzinie w duchu odpowiedzialności i godności osoby ludzkiej. Teraz ma zostać całkowicie zastąpiony przez „edukację zdrowotną” – przedmiot, który de facto marginalizuje rolę rodziców, Kościoła i tradycyjnego wychowania.

Dobrowolność? Tylko na papierze

RPO zaznacza, iż „edukacja zdrowotna” będzie formalnie przedmiotem dobrowolnym. Jednak w praktyce rodzice muszą złożyć pisemną rezygnację do 25 września 2025 roku – w przeciwnym razie dziecko zostanie automatycznie przypisane do zajęć. W świetle takiego rozwiązania, mówienie o „dobrowolności” trąci manipulacją – to raczej wybór domyślny, z którego trzeba się „wyrejestrować”. W państwie demokratycznym to rodzic powinien wyrażać zgodę, nie być zmuszany do pisemnego sprzeciwu.

Czy to naprawdę troska o zdrowie?

W preambule ustawy o ochronie zdrowia psychicznego czytamy: „Zdrowie psychiczne jest fundamentalnym dobrem osobistym człowieka, a ochrona praw osób z zaburzeniami psychicznymi należy do obowiązków państwa”. Nikt temu nie przeczy. Ale jeżeli w imię tej troski wprowadza się do szkół programy zawierające m.in. afirmację zachowań seksualnych, ideologię gender, rozmycie tożsamości płciowej czy promowanie „różnorodnych stylów życia” – mamy do czynienia z wypaczeniem celu, a nie jego realizacją.

Pytania bez odpowiedzi

Rzecznik Praw Obywatelskich w swoim piśmie pyta Ministerstwo, jak zamierza objąć nowym przedmiotem „jak największą liczbę uczniów”, czy planowane są kolejne działania promujące wiedzę o zdrowiu psychicznym w szkołach oraz działania edukacyjne wobec rodziców. Pytania te pokazują jasno – plan jest szeroko zakrojony. Ale nikt nie zapytał rodziców, czy chcą, by ich dzieci były uczone w ten sposób.

Nie dajmy się zaskoczyć!

Rodzice, jeżeli nie chcecie, by Wasze dzieci uczestniczyły w zajęciach z „edukacji zdrowotnej”, macie prawo do sprzeciwu. Macie obowiązek chronić je przed programami, które mogą podważać tożsamość, zaburzać rozwój emocjonalny i odcinać je od wartości, które stanowią fundament Waszych rodzin.

jb
Źródło: BRPO

Idź do oryginalnego materiału