– Nie jest wskazane, żeby przykładać etykietę „depresja” do stanu, który odczuwają osoby zaniepokojone zmianą klimatu. To nie pomaga ani im, ani ludziom cierpiącym na depresję – mówi dr Marzena Cypryańska-Nezlek z SWPS, współautorka badania na ten temat.

Kilka lat temu ludzkość zwróciła większą uwagę na narastający problem globalnego ocieplenia. Temat ten zaczął przebijać się w mediach, a kolejne rządy wprowadzały ambitniejsze polityki klimatyczne.
Wraz z rosnącym zainteresowaniem zmianą klimatu w mediach pojawiło się też nowe określenie: depresja klimatyczna. Choć pojęcie to jest chwytliwe, psychologów od początku zastanawiało, czy jest uzasadnione.
Polsko-amerykańska para psychologów z Uniwersytetu SWPS postanowiła przyjrzeć się temu dokładniej. Wnioski z badania opublikowano na łamach czasopisma “Anxiety, Stress and Coping”. Czego dowodzą?
Depresja klimatyczna nie istnieje
Badanie przeprowadzono na reprezentatywnej grupie Polaków. Jego uczestnicy otrzymali różne pytania związane z ich odczuciami na temat zmiany klimatu. Najważniejszy przekaz płynący z badania jest jasny: depresja klimatyczna nie istnieje.
– To, co zwykle odczuwają ludzie świadomi tego, jak dużym zagrożeniem jest zmiana klimatu, można określić mianem dystresu. To rodzaj dyskomfortu, wręcz cierpienia psychologicznego, który przejawia się poprzez odczuwanie nieprzyjemnych stanów, takich jak niepokój, żal, smutek, przygnębienie. Jest nam po prostu źle – wyjaśnia w rozmowie z „Nauką o klimacie” dr Marzena Cypryańska-Nezlek z SWPS, współautorka badania.

Większość uczestników badania w mniejszym lub większym stopniu deklarowała odczuwanie dystresu. Jednocześnie objawy zaburzeń psychicznych były obecne tylko u części z nich. Przykładowo, spowodowanych z myśleniem o zmianie klimatu problemów z zasypianiem doświadczało 16,9% badanych, a problemów z planowaniem swoich aktywności – 5,3%.
Znaczenie lęku
Choć sam dystres jest stanem bardzo nieprzyjemnym, nie jest on zaburzeniem psychicznym. Depresja takim zaburzeniem jest, co zresztą znajduje odzwierciedlenie zarówno w literaturze naukowej, jak i kryteriach diagnostycznych.
– To, co ludzie często nazywają depresją klimatyczną, w ogóle nie jest depresją
– podkreśla Cypryańska-Nezlek.
Oczywiście nie oznacza to, iż osoby niepokojące się zmianą klimatu nie mogą popaść w depresję. Jak to się jednak dzieje, iż u niektórych osób tzw, dystres zwiększa ryzyko zaburzeń psychicznych, a u innych nie?

Naukowcy SWPS wskazują tu na rolę kluczowego czynnika: lęk uogólniony. Taki lęk nie jest reakcją na realne zagrożenie, tylko stanem odczuwanym trwale. Badanie wykazało, iż im wyższy był jego poziom, tym wyższe było natężenie objawów zaburzeń psychicznych na tle klimatycznym.
– Dystres związany ze zmianą klimatu stanowi ryzyko zaburzeń psychicznych zwłaszcza u osób, które albo już mają zaburzenia lękowe, albo posiadają obniżoną odporność psychiczną i zdolność do radzenia sobie z różnymi emocjami – wyjaśnia Cypryańska-Nezlek.
Czemu innym nie zależy?
Co ważne, kiedy natężenie dystresu wzrasta i staje się on wręcz permanentny, ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych wzrasta. Co równie ważne – nieprzyjemne emocje nie muszą dotyczyć wyłącznie obaw o konsekwencje pogarszającego się stanu naszej planety. Często tym, co wywołuje największy niepokój, żal czy podrażnienie jest brak poczucia sprawczości.
– Nieprzyjemne emocje sygnalizują nam, iż coś jest nie tak, a do tego mobilizują do działania. Kiedy pojawia się strach, pojawia się też mobilizacja do działania – na przykład ataku lub ucieczki. Problem w tym, iż choć ludzie świadomi zagrożeń związanych ze zmianą klimatu odczuwają niepokój, strach czy lęk, to często nie są w stanie odpowiednio skanalizować tych emocji. Albo nie wiedzą, w co się angażować, albo angażują się, ale nie widzą efektów swych działań w szerszej skali – zauważa Cypryańska-Nezlek.

Brak poczucia sprawczości dodatkowo może wzmacniać przeświadczenia, iż ludzkość nie podejmuje niezbędnych działań, by zapobiec kryzysowi klimatycznemu, a wielu ważnym osobom wcale na tym nie zależy.
– Każde działanie ma znaczenie, ale jednocześnie żadne pojedyncze działanie nie rozwiąże problemu zmiany klimatu. Tym, co powoduje narastanie różnych nieprzyjemnych stanów emocjonalnych, jest więc często nie świadomość zagrożenia, tylko świadomość tego, iż nie są podejmowane odpowiednie działania, a do tego ich podjęcie nie zależy od nas samych – mówi badaczka SWPS.
Naturalne i pożądane
Naukowczyni zaznacza przy tym, iż o ile sama depresja nie jest czymś pożądanym dla człowieka, o tyle różne emocje związane ze zmianą klimatu są jak najbardziej naturalne. Smutek, żal, frustracja czy niepokój to po prostu zrozumiała reakcja na sytuację zagrożenia i straty.
– Można powiedzieć, iż są to reakcje potencjalnie adaptacyjne, wręcz pożądane. Szczere mówiąc bardziej niepokojącym objawem może być sytuacja, gdy ktoś takich nieprzyjemnych emocji w ogóle nie odczuwa – uważa Cypryańska-Nezlek.
I podsumowuje: – Nie jest wskazane, żeby przykładać etykietę „depresja” do stanu, który odczuwają osoby zaniepokojone zmianą klimatu i działaniami ludzkości w tej sprawie. To nie pomaga ani im, ani ludziom cierpiącym na depresję.