Walijskie karczowniki dostają na śniadanie jabłko z fioletowym brokatem. Ta niezwykła dieta jest częścią szerszego projektu Natural Resources Wales (NRW), który zmierza do ocalenia sympatycznych brązowych gryzoni przed wyginięciem. Teraz naukowcy będą poszukiwać w rowach podejrzanie błyszczących odchodów.
Kto wytępił karczowniki ziemnowodne?
Gdy na początku XX w. Kenneth Grahame pisał swoją piękną powieść dziecięcą O czym szumią wierzby, ze Szczurem Wodnym w roli głównej, karczowniki ziemnowodne (Arvicola amphibius) były jeszcze gatunkiem powszechnym na Wyspach Brytyjskich. Populacja w całej Walii skurczyła się do 4,5 tys. osobników – to aż o 89 procent mniej niż w 1995 r.
Niewielkie ssaki, wyglądem przypominające szczury, przez co nazywane szczurami wodnymi, jako środowiska życia upodobały sobie brzegi rzek, jezior i stawów. Niestety, osuszanie mokradeł i zmiana zagospodarowania przestrzeni wymusiły na nich przeprowadzkę do rowów melioracyjnych. Tam czyhało na nie ogromne zagrożenie – drapieżne norki amerykańskie. Ten rozprzestrzeniający się w zatrważającym tempie gatunek inwazyjny bezlitośnie odłowił karczowniki, a w Walii przywiódł na skraj zagłady.
Na ratunek szczurom wodnym
Rządowa organizacja NRW planuje wprowadzić karczowniki z hodowli do środowiska naturalnego i zapewnić im należytą ochronę. Aby zadanie się powiodło, naukowcy potrzebują jednak poznać dokładniej zwyczaje i zasięg terytorialny tych bardzo skrytych i nieśmiałych gryzoni. W tym właśnie ma pomóc brokat.
Monitorując aktywność poszczególnych rodzin szczurów wodnych, NRW będzie w stanie interweniować dokładnie tam, gdzie to potrzebne. Działania ochronne obejmują m.in. usuwanie ekspansywnych gatunków drzew iglastych z podmokłych siedlisk oraz ogradzanie brzegów rzek, aby ograniczyć dostęp wypasających się tam owiec.
Karczowniki ziemnowodne potrzebują bowiem nie tylko miękkich zboczy, w których mogą kopać nory, ale także gęstej okrywy roślinności, zapewniającej ochronę i pożywienie. Wypas zwierząt hodowlanych oraz ingerencja w cieki wodne w ramach przedsięwzięć przeciwpowodziowych zdecydowanie im nie sprzyjają.
Dlaczego akurat brokat?
Pomysł podawania zwierzętom zagrożonym wyginięciem znaczonego pokarmu nie jest wcale nowy. Walijska organizacja Initiative for Nature Conservation Cymru (INCC), która jest odpowiedzialna za koordynację monitoringu szczurów wodnych, wykorzystywała już wcześniej koloryzujące pelety w karmie dla borsuków. A ponieważ karczowniki są znacznie mniejsze, trzeba było sięgnąć po brokat spożywczy, wykorzystywany powszechnie m.in. do dekoracji tortów. W opinii weterynarzy nie stwarza on żadnego zagrożenia dla zdrowia gryzoni.
Pomysł testowany jest w tej chwili w formie pilotażu na karczownikach przebywających pod opieką NRW, z myślą o ich późniejszej reintrodukcji do środowiska naturalnego. Brokatem posypuje się jabłka, marchew i suchą karmę króliczą, czyli smakołyki tradycyjnie wykorzystywane w hodowli gryzoni. Mimo iż zwierzęta są z natury dość płochliwe i źle reagują na zmiany, dekorowana strawa im ewidentnie nie przeszkadza. Już 24 godziny po pierwszym posiłku zespół INCC z euforią zarejestrował pierwsze błyszczące odchody.
Naukowcy planują teraz wykorzystać różne kolory brokatu, aby badać terytorialny zasięg i preferencje poszczególnych rodzin karczowników.
Zobaczymy, czy korzystają tylko z rowów melioracyjnych, czy rozprzestrzeniają się również na bagna i trawiaste siedliska porośnięte trzęśnicą – ocenia Rob Parry z INCC.
Wiedza ta może okazać się nieoceniona dla ocalenia zagrożonego gatunku, który już od 1981 r. objęty jest ochroną w całej Wielkiej Brytanii.
zdj. główne: Peter Trimming/Flickr