– o ile ktoś myśli, iż rozwiązanie spraw kadrowych naprawi sytuację w wielu trudnych sferach w Polsce, to się myli – tak w RMF FM mówił w czwartek Włodzimierz Czarzasty o rekonstrukcji rządu. Zapowiedział też, iż będzie się trzymał umowy koalicyjnej.
– Nie widzę podstaw, by wicepremier Gawkowski został odwołany – zaznaczył wicemarszałek Sejmu w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim. Wyjaśnił, iż sytuację w koalicji rządzącej stabilizuje umowa koalicyjna.
Włodzimierz Czarzasty w ogniu pytań o rekonstrukcję
– Sprawy kadrowe nie są najważniejsze – dodał. Ale jednocześnie podkreślił, iż Lewica będzie się trzymała umowy koalicyjnej, w której zapisano, iż to ugrupowanie przejmie stanowisko marszałka Sejmu, a wicepremierem jest Krzysztof Gawkowski.
– Z umowy koalicyjnej wynika, iż jeżeli chodzi o Lewicę, to będzie miała marszałka Sejmu pod koniec tego roku, a jeżeli chodzi o rząd, to Lewica ma wicepremiera – wyjaśnił zapisy.
W ten sposób odniósł się prawdopodobnie do pogłosek mówiących, iż Szymon Hołownia rzekomo nie jest przesadnie chętny do oddawania laski marszałka Sejmu.
Co z tą rekonstrukcją rządu?
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej premier Donald Tusk ogłosił, iż rekonstrukcja rządu planowana jest na połowę lipca. Już wcześniej, w swoim wystąpieniu w Sejmie, zapowiedział, iż dojdzie do zmian w składzie i strukturze Rady Ministrów.
W mediach od czasu do czasu pojawiają się spekulacje, którzy ministrowie mogą pożegnać się ze swoimi stanowiskami. Wśród nich są doniesienia o możliwym następcy ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
W zeszłym tygodniu lider Nowej Lewicy i koalicjant Tuska, Włodzimierz Czarzasty, był gościem programu "Gość Wydarzeń" w Polsat News. Podkreślił wtedy, iż zmiany mogą objąć między innymi połączenie niektórych ministerstw. Wcześniej Donald Tusk zaznaczył, iż planowane zmiany dotyczą głównie struktury rządu, a nie nazwisk. Zapowiedział przy tym, iż mogą pojawić się "nowe twarze".
Zgodnie z nową zapowiedzią Donalda Tuska do zmian dojdzie jednak szybciej. Jak ustalił Onet, rekonstrukcja ma objąć choćby połowę ministrów, a premier planuje również gruntowną zmianę podejścia do wyboru wiceministrów.