Cywilizacja łacińska, Bizancjum i Feliks Koneczny

myslpolska.info 5 godzin temu

Żeby wiedzieć, czym jest cywilizacja łacińska, trzeba praktykować katolicyzm, ponieważ jest to cywilizacja Kościoła katolickiego. Człowiek bowiem naśladuje, nabywa sprawności, by na końcu zrozumieć. Według Feliksa Konecznego (1862–1949) cywilizacja to ustrój życia społecznego.

Znalezienie zbiorowisk praktykujących katolicyzm oznacza znalezienie cywilizacji łacińskiej w rozumieniu koneczniańskim. Jest to w tej chwili niezwykle trudne, gdyż kilka osób praktykuje autentyczny katolicyzm.

Jak być cywilizowanym?

Problem polega na tym, iż człowiek uczy się przez naśladowanie. Sokratejski intelektualizm moralny utożsamiający cnotę z wiedzą jest błędem. Bez żywych wzorców nie da się nabyć sprawności moralnych. Nie można też nauczyć się moralności w ramach twórczości własnej. Żeby to zrozumieć wystarczy porównać człowieka z innymi naczelnymi. Małpy nie potrafiąc kopiować zachowań swoich antenatów, wszystkich umiejętności muszą uczyć się samodzielnie. Skutkiem tego kolejne pokolenia małp są zmuszone zaczynać dokładnie w tym samym miejscu co poprzednie. Tak też musiałyby nabyć moralność, gdyby były do tego zdolne.

W odróżnieniu od małp ludzie przekazują kolejnym pokoleniom kulturę, dzięki czemu kolejne pokolenia nie muszą zaczynać od początku. „Sama cywilizacja nie jest bytem społecznym, ale ściśle indywidualnym i nigdzie poza indywidualną osobą ludzką nie istnieje […] ale jest rzeczą jasną, iż gdyby nie społeczeństwo, jednostka nigdy nie osiągnęłaby poziomu jaki posiada” (I.M. Bocheński OP, „W obronie cywilizacji chrześcijańskiej”, [w]: „Polski testament. Ojczyzna, Europa, Cywilizacja”, 2006, str. 114). Magisterium Kościoła uznaje ten fakt, przyjmując za podstawę nieprzerwaną tradycję apostolską (przekaz wiary otrzymany przez Apostołów osobiście od Chrystusa). Utrata tradycji oznaczałaby jej koniec, gdyż jej „odtworzenie” będzie zawsze czymś nowym. Utrata kultury oznacza zatem niepowetowaną stratę. „Ubocznie wynika stąd norma etyczna […]. Jednostce ani choćby pokoleniu nie wolno dysponować jego cywilizacją dowolnie” (tamże).

Tradycyjnie przekazywana kultura odpowiada zarazem za różnice światopoglądowe. „Naprawdę, dla człowieka na jakim takim poziomie kultury, zetknięcie z każdą cywilizacją obcą jest zawsze wielkim upokorzeniem i wielka euforią zarazem. Pokazuje mu ono mianowicie, z jednej strony własne ograniczenie, z drugiej otwiera z reguły nowe horyzonty” (tamże, str.115).

Błędy Konecznego

Sztuka analizy obcej kultury jest trudna. Nie udała się ostatecznie również Konecznemu, który choć sam praktykował katolicyzm i miał katolickie rozumienie cywilizacji, to nie dysponował odpowiednimi źródłami o analizowanych przez siebie społeczeństwach. Tym samym projektował doświadczenia własnego narodu na inne zbiorowości. Dlatego też typologia cywilizacji Konecznego spotyka się z zasłużoną krytyką. Zwraca się uwagę, iż jego charakterystyka cywilizacji bizantyjskiej jest metodologicznie dowolna. Wynika raczej z faktu, iż Koneczny wychowując się pod zaborami, zbyt utożsamił Kościół katolicki z narodem dla którego Kościół stanowił oparcie w sytuacji braku państwowości. Państwa zaborcze nieidentyfikujące się narodowo ale raczej imperialnie uznał zatem za przedstawicieli cywilizacji bizantyjskiej, cechującej się biurokratyczno – prawnym systemem sterowania społecznego w miejscu etycznego sterowania katolickiego.

Tym samym Niemcom i Rosji zostały przypisane rzekome cechy Bizancjum. „Byłoby rzeczą nieuczciwą dyskutować z autorem z perspektywy dzisiejszej wiedzy o Bizancjum, trzeba rzec jednak uczciwie, iż literatura, którą Koneczny dysponował w swoich czasach, nie została przezeń dostatecznie wykorzystana. Biedne Bizancjum! Albo spoglądało się na nie przez pryzmat Moskwy i obraz Konstantynopola przysłaniały kopuły soboru w Ogrodzie Saskim, albo przez pryzmat niemiecki, gdzie pikielhauby pruskich żołnierzy Bismarcka zasłoniły Konecznemu Rzymian nad Bosforem, którym to Rzymianom konsekwentnie rzymskości odmawiał. Ale czy miał rację?” (M. Dąbrowska, „Drugie oko Europy. Bizancjum w Średniowieczu”, 2015, str. 330).

Badacze zwrócili uwagę, iż składowe cywilizacji bizantyjskiej są takie same jak łacińskiej. „Idąc za P. Tzermiasem moglibyśmy powiedzieć, iż kultura bizantyjska charakteryzowała się połączeniem helleńskości, rzymskości i chrystianizmu” (Sylvain Gouguanheim, „Chwała Greków”, 2024, str. 301). „B. Tatakis uważał, iż Cesarstwo Bizantyjskie, połączyło w sobie trzy fundamentalne elementy cywilizacji europejskiej: greckość, prawo rzymskie i chrystianizm. Taką samą opinię wyraża A. Ducellier” (tamże, str, 302). Skoro te same elementy definiują cywilizację łacińską (katolicką), to co je różni?

Ważne są nie same składowe ale ich połączenie, czyli dziedziny, w których są one stosowane. Odpowiada za to autorytet, gdyż transmisja kultury odbywa się właśnie dzięki niemu. „Bezwartościowa jest np. aksjomatyczna teoria autorytetu zakładająca, iż autorytet jest relacją dwuczłonową, podczas gdy w rzeczywistości jest to relacja trójczłonowa (Einstein jest dla kogoś autorytetem w fizyce – ale nie w logice)” (I.M. Bocheński, „Polski testament”, str. 179). Koneczny nie brał tego pod uwagę, twierdząc kategorycznie, iż nie można być cywilizowanym na dwa sposoby. Gdyby miał rację to cywilizacja łacińska w ogóle by nie powstała, nie mogąc łączyć w sobie elementów greckości, rzymskości i chrystianizmu.

Notabene Koneczny nie jest wyjątkiem. W myśli politycznej do dziś nie używa trójczłonowej teorii autorytetu i stąd teoretyzowanie na temat jednego lub drugiego z członów domniemanej relacji: rządzących albo rządzonych, postulowanie anarchii lub totalizmu np. komunizm – libertarianizm, faszyzm – anarchizm, etatyzm – anarchokapitalizm, elity – Lud itd. Dlatego definicję cywilizacji trzeba poddać uściśleniu. Żeby to jednak zrobić należy porzucić społeczny model Konecznego, jako zbyt uwikłany w problematykę historyczną.

Trzy cywilizacje

Za cytowanym Józefem Marią Bocheńskim proponuję wyróżnić trzy znaczenia słowa „cywilizacja”: podmiotowe, materialne i wzorcowe. Za polskim filozofem stwierdzamy zatem, iż „cywilizacja” jest abstraktem od przymiotnika „cywilizowany”. Cywilizacja w tym podmiotowym znaczeniu to tyle, co zespół cech, dzięki którym posiadającego je człowieka nazywamy „cywilizowanym”. „Wszystkie te cechy bez wyjątku mają charakter czynny: są sprawnościami, tj. dyspozycjami psychicznymi, dzięki którym człowiek może po pierwsze przeżywać pewne wartości (np. rozumieć traktat matematyczny, albo przeżywać wielką symfonię muzyczną); po drugie działać w sposób zgodny z tymi wartościami (np. rachować albo grać na fortepianie). W ogromnym zespole cech tego rodzaju wyróżniamy zwykle cztery najważniejsze grupy, które łącznie składają się na tzw. cywilizację duchową, zwaną także niekiedy kulturą. Są to sprawności: 1) intelektualne (mające za przedmiot prawdę), 2) estetyczne (piękno), 3) moralne (dobro), 4) religijne (świętość). Zauważmy nawiasowo, iż można być bardzo cywilizowanym w jednej dziedzinie, a zupełnym barbarzyńcą w innej” (I.M. Bocheński, tamże, str 111). O ile mi wiadomo Koneczny punkt czwarty pominął, eksponując w zamian witalność i zdrowie, podobnie zresztą jak ostatnią a kapitalną uwagę Bocheńskiego.

Ikona bizantyjska (XIV wiek)

Cywilizację „materialną” stanowią zaś wytwory cywilizacji podmiotowej, czyli inaczej mówiąc dzieła ludzi cywilizowanych np. prace naukowe, obrazy, budynki, rytuały, narzędzia itp.. Są one wehikułem dzięki którego cywilizacja podmiotowa przekazuje się z pokolenia na pokolenie. Bez niej proces cywilizacyjny byłby niemożliwy, o czym była już mowa przy okazji człekokształtnych. Rozważania istoty cywilizacji w obu podanych znaczeniach nasuwają najważniejszy problem treści cywilizacji, również pominięty u Konecznego. Bocheński tolerancyjnie (kunktatorsko?) formułuje tu szerokie stanowisko, które sam nazywa „idealistycznym” a firmuje nazwiskami Platona, Arystotelesa, św. Augustyna, św. Tomasza z Akwinu, Spinozy, Kanta, Hegla i Whiteheada (tamże, str. 113). Posłużę się dłuższym cytatem.

„Ludzie posiadają cywilizację w miarę, jak lepiej lub gorzej umieją się wżyć w pewne wartości. Tak np. cywilizacja etyczna jest tym wyższa, im większe jest wyczucie rozumem i wolą ideałów etycznych. Owe ideały, wartości, wzorce, czy jakkolwiek je nazwać chcemy, wzięte razem stanowią właśnie cywilizację w znaczeniu idealnym, czyli cywilizacje wzorcową […] Sytuacja przedstawia się więc następująco: u góry mamy Wzorzec – Ideę, cywilizację idealną, niezmienną i wieczną. Pod nią jest człowiek żywy, empiryczny, uwarunkowany biologicznie przez dziedziczenie, społecznie przez wpływ otoczenia i pracujący nad sobą. Ten człowiek stara się […] wytworzyć w sobie jak największe rozumienie wartości i wykuć w swoim charakterze sprawność, która pozwoli mu zgodnie z nimi działać. Praca jest ciężka i długotrwała. Pojawiają się geniusze – wielcy odkrywcy naukowi, mistrzowie sztuki, bohaterowie moralności, święci – których masa jeszcze niedojrzała, a ślepa na wyższe szczeble widzialne dla nich – zwykle przedrwiwa i krzyżuje. Powoli wielki duch otwiera drogi niższym i dana idea zaczyna żyć, penetrując coraz głębiej daną grupę społeczną. Inne grupy mniej posunięte na drodze ku cywilizacji niszczą, nieraz bezpowrotnie, cały wielowiekowy dorobek. Praca zaczyna się na nowo, aby po tysiącleciach wreszcie dojrzeć i wydać na jakimś odcinku wysokiej jakości plon” (tamże).

Bocheński w swojej analizie radzi unikać dwu skrajności. Chociaż cywilizacja wzorcowa jest jedna w stosunku do różnych jednostek oraz niezmienna w odniesieniu do historycznego procesu pogłębiania się cywilizacji podmiotowej to jest niesłychanie bogata. Bocheński jest chlubnym wśród filozofów wyjątkiem poważnie traktującym dyrektywy logiki. Dotyczy to w szczególności dyrektywy zabraniającej zdań o wszystkim. „Ogromu sfery idealnej nie poznamy nigdy, choćby w przybliżeniu – bo to znaczyłoby wyczerpać ludzkim, skończonym umysłem i wolą całą świętą treść Boga. Znamy tylko fragmenty, okruchy spadające na nasze ziemskie dziedziny. Skrajną zarozumiałością byłoby twierdzić, iż poznaliśmy już i ostatecznie wszystkie wartości, normy, ideały i iż znamy trzon cywilizacji tak dobrze, iż to nam pozwala na określenie jej typu bez reszty, jednostronnie i kategorycznie” (tamże, str. 115).

Dlatego wypaczeniem (dekadencją) jest zarówno pogląd, iż istnieje jedna tylko cywilizacja, jak i pogląd, iż wszystkie cywilizacje są sobie równe. „Spotykając w obcym kręgu kulturalnym postawy i normy, które aż nadto dobrze znamy z własnego, jako niższe stopnie, po których z wysiłkiem potrafiliśmy się wznieść na obecny szczebel – nie mamy powodu uważać tych niższych form życia za coś równorzędnego z osiągniętymi przez nas”. W warunkach w których ocena porównawcza jest trudna, obowiązkiem moralnym jest praca konstruktywna w obronie własnej cywilizacji przy szacunku i zrozumieniu, iż są inne odcienie cywilizacyjne choćby i niezrozumiałe.

Łacińska konkretyzacja

Uzbrojeni w przedstawioną optykę możemy przyjrzeć się bliżej cywilizacji katolickiej. „Może najlepszą metodą takiej próby uściślenia będzie zastanowienie się nad czynnikami, które w genezie współczesnej cywilizacji chrześcijańskiej odegrały rozstrzygającą rolę. Takich czynników pierwszorzędnych ja osobiście widzę trzy i tylko trzy: myśl grecką, Ewangelię i rzymskie prawo. Gdybyśmy szukali myśliciela, w którym działanie tych trzech mocy najsilniej się przejawiło i najharmonijniej współdziała w tworzeniu całości – bodaj nikt nie byłby bardziej reprezentatywny niż św. Tomasz z Akwinu. Myśliciel wielkiej szkoły greckiej, tak greckiej, iż jest pewnego rodzaju fenomenem dziejowym […] był jednocześnie świętym z prawdziwego zdarzenia, o typie życia i ideału religijno – etycznego niezwykle bliskim św. Franciszkowi z Asyżu. Ale zarazem w każdym jego piśmie, przemawia oprócz Ewangelii i Hellady coś trzeciego i nowego: Ius Romanum, prawo starożytnego Rzymu” (tamże, str. 117).

Wszystkie te trzy składniki udostępniły ludzkości koncepcję duszy. „Teza platońska o duszy wywyższa ją nieskończenie dlatego właśnie, iż ją podporządkowuje bez reszty Idei, obiektywnej formie i wartości. Wiara, iż taki świat nadludzki i nad-empiryczny istnieje, iż każdy człowiek choćby najmniejszy, go reprezentuje, jest właśnie tą wielką rzeczą jaką – teoretycznie przynajmniej – dała Hellada”. Chrześcijaństwo wzmocniło ją przez soteriologiczną doktrynę czynu, obostrzoną dogmatem Wcielenia i Odkupienia, bez czego pozostałaby najwyżej udziałem filozofów w typie Marka Aurelego. Według Bocheńskiego Chrystus ginie na Krzyżu śmiercią proletariusza, z czym należy się zgodzić, za „wszystkich bez wyjątku ludzi”, co jest już wątpliwe. Mszalna formuła konsekracji wina mówi wprost: „pro multis”, czyli za wielu. Konkretnie o tych wielu, o których w Prologu do Ewangelii według św. Jana jest napisane, iż przyjęli Słowo i z Boga się narodzili: „qui non ex sanguinibus, neque ex voluntáte carnis, neque ex voluntate viri, sed Deo nati sunt”. Zmiana w formule konsekracji na „pro omnibus”, spowodowałaby prawdopodobnie jej nieważność, gdyż pozbawiałaby chrześcijaństwo sensu.

Dalej Bocheński twierdzi – z czym również trudno się zgodzić – iż John Locke, encyklopedyści, Rewolucja Francuska i marksizm po „oczyszczeniu z elementów naszej cywilizacji wrogich” wywodzą się bez reszty z myśli greckiej i chrześcijaństwa. Historia pokazuje, iż wzmiankowane oczyszczenie jest nader trudne, jeżeli w ogóle wykonalne. Jest raczej odwrotnie. „Mały błąd na początku, jest wielkim na końcu”, jak głosi jedna z reguł rozeznania duchowego św. Ignacego z Loyoli, cytowana również jako przestroga metodologiczna przez św. Tomasza z Akwinu. Są też przypowieści ewangeliczne o konsekwencjach powrotu do złego: „I bywa końcowy stan człowieka gorszy niż pierwotny” (Łk 11:24-41). Jest to zresztą zjawisko całkowicie z modelem Bocheńskiego zgodne i zrozumiałe. Stąd moja uwaga o dziwnym kunktatorstwie. „Pozytywistyczni święci” w rodzaju Johna Stuarta Milla wychowali się co prawda w kulturze chrześcijańskiej ale jej już dalej nie przekazali. Dlatego nie jest wszystko jedno, czy się wierzy w ideę platońską, pierwszy motor, transcendentalną jaźń Kanta, czy Boga Jezusa Chrystusa.

Upadek

Powszechne dziś utożsamienie cywilizacji z poziomem technologii, czyli z wytworami wynika z ustania transmisji katolickiej kultury. Cywilizację w tym rozumieniu przynosili uzbrojeni w karabiny kolonizatorzy tubylcom pozbawionym takiego uzbrojenia. Dzisiejszym odpowiednikiem będzie porównywanie jakości telefonów lub samochodów, jako kryteriów cywilizacyjnych. Takie rozumienie cywilizacji wprowadził na dobre Francis Bacon (156-1626) według którego celem aktywności poznawczej jest zapanowanie nad przyrodą („Novum Organum”, 1620) a nie kontemplacja prawdy czy moralna doskonałość. „My, Europejczycy, i my tylko, wytworzyliśmy […] naukę bezosobową i obiektywną. choćby w najbliższym nam duchowo kręgu cywilizacyjnym, w Indiach, gdzie powstała choćby logika, każdy jej podręcznik zaczyna się od rozważań pożyteczności tej nauki – rzecz u nas nie do pomyślenia” (Bocheński, tamże, str. 120). To, co dla Bocheńskiego jest nie do pomyślenia jest w tej chwili normą i nikogo nie dziwi. choćby w szkole zadaje się pytanie po co uczyć się niepożytecznej wiedzy. Z używanego przez katolicyzm a jeszcze arystotelesowskiego trychotomicznego podziału nauk na teoretyczne – których celem jest formułowanie wiedzy dla niej samej (metafizyka, fizyka i matematyka); praktyczne – których celem jest formułowanie wiedzy dla osiągnięcia doskonałości moralnej (etyka, polityka); pojetyczne (wytwórcze, od gr. poiesis) – których celem jest wiedza, dzięki której można wytwarzać określone przedmioty, po kastracji w duchu Bacona zostają tylko nauki wytwórcze.

Bacon był pod silnym wrażeniem trzech wynalazków: druku, kompasu i prochu strzelniczego. Uważał, iż zrewolucjonizowały one świat na lepsze. Tak narodziła się technologiczna cywilizacja zachodnia czyniąca bezsensownym katolicki wzorzec życia. Bezsensowne stają się bowiem udzielające nadprzyrodzonej łaski sakramenty oraz sam ich przedmiot, czyli kontemplacja Boga. Stąd protestanckie odrzucenie Magisterium Kościoła, krytyka sakramentów, krytyka i likwidacja zakonów, zwłaszcza tych kontemplacyjnych. W konsekwencji człowiek zostaje sam na sam ze swoją psychiką. Konsekwencją musi być pączkowanie bardziej lub mniej udatnych denominacji, przekazywanych dalej tą samą co katolicyzm metodą tradycji (inna bowiem nie istnieje!), aż do następnego zakwestionowania przez jakiegoś sfrustrowanego buntownika. Po odrzuceniu istnienia sfery idealnej, odrzucenie ludzkiej psyche jest kwestią czasu. W światopoglądzie marksistowskim, człowiek to tylko funkcja stosunków produkcji. Jest to logiczną konsekwencją przewrotu zdefiniowanego przez Francisa Bacona, ale bynajmniej nie myśli greckiej, czy tym bardziej chrześcijaństwa. O ile Antyk i chrześcijańskie Średniowiecze znało tzw. „sztuki wyzwolone”, czyli uprawiane dla nich samych, to my znamy tylko sztuki „niewolnicze”, czyli uprawiane po coś innego.

Upodlenie

Pragmatyczne konsekwencje używania nauki do celów pozapoznawczych skumulowany się niedawno w pseudoepidemii covid-19, kompromitując oficjalną „naukę” udającymi medycynę bredniami rehabilitującymi zabobony ludowych znachorów. Odrzucenie katolickiego rozumienia cywilizacji rozpowszechniło się również w samym Kościele, prowadząc do naturalizacji życia duchowego oraz całkowitej laicyzacji społeczeństw. Ostatecznie jeżeli dziś mówi się o religii, to tylko jako potrzebie człowieka (modernizm katolicki) a nie służbie Bożej a tym bardziej obiektywnym poznaniu Boga. Dość przypomnieć, iż zdrowie (jeśli nie interes finansowy koncernów farmaceutycznych!) postawiono ponad zbawieniem dusz a eksperymenty medyczne uznano za równoznaczne z miłością (sic!). Papież Franciszek odmowę przyjęcia rzekomej szczepionki mRNA uznał choćby za grzech ciężki.

Otwarty ateizm (jeśli nie wprost lucyferianizm) schodzi natomiast poniżej sztuk wytwórczych, do metod którymi rosyjski fizjolog Iwan Pawłow (1849-1936) tresował psy, badając ich odruchy warunkowe. Warunkowanie jest wspólne człowiekowi i innym zwierzętom i dlatego nie jest specyficznie ludzkie. I oczywiście niczego nie wytwarza. W dobie cywilizacyjnego upadku jest to jednak główna, świadomie wdrażana metoda sterowania społecznego (zob. Paolo Lionni, „Szkoła lipska i systematyczna destrukcja edukacji”, 2020). Nabiera ona coraz większego znaczenia wraz z rozrostem mediów elektronicznych oraz innych technologii informacyjnych. Nic nie wskazuje na zmianę tego trendu (zob. Jan Białek, „TECH. Krytyka rozwoju środowiska technologicznego”, 2017).

Żeby się oprzeć tym destrukcyjnym tendencjom, trzeba mieć skuteczne sterowanie innego rodzaju. jeżeli chodzi o katolicyzm to nieprzerwaną tradycję zachowało tylko Bractwo Kapłańskie św. Piusa X, założone w tym celu po rewolucjach II Soboru Watykańskiego przez francuskiego biskupa Marcela Lefebvre (1905-1991). Kultywuje ono cywilizację, której – jak każdej – nie da się nauczyć samemu. Człowiek bowiem najpierw naśladuje, potem nabywa sprawności, by dopiero na końcu zrozumieć, czego się nauczył. Trzeba jej zatem nabyć przez osobiste uczestnictwo i naśladowanie.

Włodzimierz Kowalik

Fot. wikipedia: na zdjęciu: chrześcijańska mozaika w Hagia Sophia w Konstantynopolu (obecnie Stambuł)

Myśl Polska, nr 41-42 (12-19.10.2025)

Idź do oryginalnego materiału