Rząd Donalda Tuska przeprowadził kontrowersyjną operację, którą można nazwać cichym ciosem w emerytów i rencistów. Pod koniec lipca, bez żadnego medialnego rozgłosu i oficjalnych komunikatów, Rada Ministrów przyjęła rozporządzenie dotyczące waloryzacji świadczeń na 2026 rok. Decyzja ta oznacza najniższe podwyżki emerytur od kilku lat, co może boleśnie odczuć w swoich portfelach miliony polskich seniorów.

Fot. Warszawa w Pigułce
Wskaźnik waloryzacji został ustalony na poziomie zaledwie 4,9 procent, co stanowi drastyczny spadek w porównaniu do poprzednich lat. Jeszcze niedawno emeryci mogli liczyć na podwyżki sięgające 12 czy choćby 14 procent, które pomagały im radzić sobie z galopującą inflacją. Teraz, gdy inflacja spada, rząd zdecydował się na absolutne minimum przewidziane przez przepisy, uwzględniające jedynie podstawowe wskaźniki ekonomiczne.
Sposób komunikowania tej decyzji budzi szczególne kontrowersje. Rozporządzenie zostało przyjęte w sposób, który można określić jako niemal potajemny. Rzecznik rządu Adam Szłapka nie wspomniał o nim słowem podczas konferencji prasowej, a rządowe służby prasowe nie wydały żadnego oficjalnego komunikatu. Informacja o nowych zasadach waloryzacji pojawiła się jedynie w Dzienniku Ustaw, stając się automatycznie obowiązującym prawem.
Praktyczne skutki tej decyzji będą odczuwalne dla wszystkich emerytów. Minimalna emerytura brutto wzrośnie z obecnych 1878,91 złotych do około 1971 złotych, co po odliczeniu wszystkich danin oznacza kwotę netto nieco ponad 1793 złote. Ta pozornie niewielka różnica może mieć znaczący wpływ na codzienne życie seniorów, szczególnie tych z najniższymi świadczeniami.
Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej w kontekście podatku dochodowego. Premier Donald Tusk już oficjalnie zapowiedział, iż w przyszłym roku kwota wolna od podatku nie zostanie podniesiona. To oznacza, iż po waloryzacji znacznie więcej emerytów i rencistów przekroczy próg 2500 złotych, który w tej chwili zwalnia z płacenia podatku dochodowego. W praktyce wielu seniorów po raz pierwszy w życiu będzie musiało odprowadzać PIT od swojego świadczenia.
Dodatkowe świadczenia również ulegną zmianom, ale nie wszystkim na korzyść. Trzynasta emerytura przez cały czas będzie równa minimalnej emeryturze, jednak już z potrąceniem składki zdrowotnej i podatku dochodowego. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku czternastej emerytury. Ponieważ limit uprawniający do pełnej czternastki pozostaje niezmieniony, a waloryzacja podniesie wysokość emerytur i rent, część seniorów straci prawo do pełnej czternastki lub otrzyma ją w znacznie zmniejszonej wysokości.
Na tym tle szczególnie kontrowersyjnie brzmi krytyka rządowa wobec propozycji prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Jego pomysł wprowadzenia mechanizmu gwarantującego minimum 150 złotych brutto podwyżki co roku został ostro skrytykowany przez resort rodziny. Wiceminister Sebastian Gajewski argumentuje, iż waloryzacja ma charakter prawno-ekonomiczny i nie powinna być elementem gry politycznej.
Tymczasem sami emeryci mogą mieć inne zdanie na temat tego, co stanowi adekwatne podejście do ich potrzeb finansowych. Po latach wysokich podwyżek, które pomagały im nadążać za rosnącymi kosztami życia, obecna waloryzacja może okazać się niewystarczająca do utrzymania dotychczasowego standardu życia.
Rządowa decyzja o minimalnej waloryzacji może być także odczytywana jako sygnał szerszych problemów budżetowych państwa. Oszczędzanie na emerytach to jedno z najłatwiejszych politycznie rozwiązań, które pozwala zmniejszyć wydatki publiczne bez natychmiastowych konsekwencji wyborczych. Jednak długoterminowe skutki takiej polityki mogą być znacznie bardziej kosztowne społecznie.
Sposób przeprowadzenia tej operacji budzi także pytania o transparentność działań rządu. Decyzje dotyczące milionów emerytów podejmowane bez publicznej debaty i odpowiedniego nagłośnienia mogą świadczyć o braku szacunku dla tej grupy społecznej. Seniorzy, którzy przez całe życie pracowali na swoje świadczenia, zasługują na pełną informację o zmianach dotyczących ich finansów.