Według najnowszych danych Eurostatu stopa bezrobocia w Polsce wśród osób poniżej 25. roku życia wyniosła w maju 2025 roku aż 13,5%. To oznacza, iż bez pracy pozostaje już co siódmy młody Polak. Co gorsza, jest to największy wzrost w całej Unii Europejskiej – aż o 27,4% w ciągu zaledwie roku.
Dla porównania, średnia unijna w tej samej grupie wiekowej wyniosła 14,8%, a więc Polska niemal zrównała się z przeciętnym poziomem, mając jeszcze niedawno jedne z najlepszych wskaźników w Europie.
Problem staje się tym bardziej widoczny, gdy zestawimy go z ogólną sytuacją na rynku pracy. Polska przez cały czas plasuje się wśród państw o najniższej stopie bezrobocia ogółem – około 3,0–3,3%. Co więcej, według danych Eurostatu i GUS, ogólna stopa bezrobocia w Unii Europejskiej wynosiła w maju 5,9%, a w strefie euro 6,3%. Oznacza to, iż problem nie dotyczy wszystkich grup wiekowych – to przede wszystkim młodzi ludzie doświadczają gwałtownego pogorszenia sytuacji zawodowej.
Eksperci alarmują: sytuacja ta jest wynikiem zarówno zmian gospodarczych, jak i błędów systemowych. Analitycy ManpowerGroup podkreślają, iż jednym z głównych powodów wzrostu bezrobocia wśród młodych jest obecne spowolnienie gospodarcze – szczególnie u głównych partnerów handlowych Polski. Kraje takie jak Niemcy, Francja czy Holandia notują zmniejszoną aktywność konsumencką, co uderza również w polski eksport i usługi. W efekcie, firmy ograniczają zatrudnienie, a młodzi ludzie są pierwszymi, którzy wypadają z rynku.
Najbardziej cierpią sektory, w których młodzi zwykle znajdują pierwsze zatrudnienie: gastronomia, turystyka, handel detaliczny, logistyka, obsługa klienta i niektóre usługi IT. To branże podatne na zmiany koniunktury i automatyzację, a jednocześnie o niskiej stabilności zatrudnienia. Młodzi, nieposiadający doświadczenia ani silnej pozycji negocjacyjnej, są najłatwiejszymi ofiarami cięć kadrowych.
Innym czynnikiem, który pogłębia problem, jest słabość systemu wsparcia dla młodzieży wchodzącej na rynek pracy. Brakuje dobrze funkcjonujących programów stażowych, mentoringowych i aktywnej pomocy w zdobywaniu pierwszego doświadczenia. Szkoły zawodowe i uczelnie nie są odpowiednio skorelowane z potrzebami rynku. Zbyt często absolwenci kończą edukację z dyplomem, który nie gwarantuje zatrudnienia ani nie odpowiada rzeczywistemu zapotrzebowaniu gospodarczemu.
Na sytuację wpływają też zmiany demograficzne. Choć populacja młodych w Polsce zmniejsza się od lat, ci, którzy zostają, nie są w pełni integrowani z rynkiem pracy. Polska odnotowała ogromną falę emigracji – według szacunków, choćby 2 miliony młodych Polaków wyjechało za granicę po 2004 roku, szukając lepszych perspektyw. Problem w tym, iż teraz coraz więcej z nich nie decyduje się wracać, a ci, którzy zostają, często czują się zagubieni i niedopasowani.
Warto też wspomnieć o roli psychologii i zmian społecznych. Pokolenie Z wchodzi na rynek z innymi oczekiwaniami niż ich poprzednicy. Szukają sensu pracy, elastyczności, możliwości rozwoju. Tymczasem rynek oferuje im często tylko minimalne wynagrodzenie i niską stabilność. Taki rozdźwięk rodzi frustrację, a ta gwałtownie prowadzi do zniechęcenia i bierności zawodowej. Zjawisko NEET – młodych, którzy ani nie pracują, ani się nie uczą – rośnie również w Polsce, co dodatkowo obciąża systemy społeczne.
Z danych Eurostatu wynika, iż młodzi pozostający długo poza rynkiem pracy mają znacznie niższe szanse na stabilne zatrudnienie w przyszłości. Ich zarobki mogą być o 20–30% niższe przez całe życie, rośnie także ryzyko depresji, uzależnień i marginalizacji społecznej. To nie jest tylko problem jednostek – to koszt dla całego społeczeństwa i gospodarki. Młode pokolenie, które miało być siłą napędową rozwoju, może stać się straconym pokoleniem.
Tymczasem inne kraje UE wprowadzają kompleksowe programy przeciwdziałania bezrobociu młodych. Niemcy rozwijają system dualnej edukacji, który łączy naukę zawodu z praktyką. Austria i Dania inwestują w aktywizację zawodową i elastyczne formy zatrudnienia. Hiszpania – mimo najwyższej w UE stopy bezrobocia młodzieży (25,6%) – wdraża reformy zmierzające do ograniczenia umów śmieciowych i poprawy jakości edukacji zawodowej.
Polska również ma narzędzia, by reagować. Dzięki środkom z Next Generation EU i Krajowego Planu Odbudowy do dyspozycji jest blisko 60 miliardów euro – część z tych funduszy powinna być pilnie skierowana na programy aktywizacji młodzieży. Dotacje na pierwszą działalność, programy szkoleń zawodowych, wsparcie startupów, granty rozwojowe – to tylko niektóre z możliwych rozwiązań. Konieczna jest też lepsza koordynacja między resortami pracy, edukacji i rozwoju oraz większe zaangażowanie samorządów i pracodawców.
Nie można zapominać o technologii – rozwój AI, automatyzacja i cyfryzacja tworzą nowe miejsca pracy, ale wymagają nowych kompetencji. Polska młodzież musi mieć szansę się ich nauczyć – i to nie tylko w dużych miastach, ale też w mniejszych ośrodkach. Bez sprawiedliwego dostępu do edukacji i internetu, nierówności społeczne będą się tylko pogłębiać.
Konieczne jest również zmienienie narracji o młodych. Nie są leniwi, roszczeniowi czy bierni – po prostu zostali postawieni w trudnej sytuacji strukturalnej. Wchodzą na rynek pracy w okresie kryzysu, inflacji, niestabilności geopolitycznej i transformacji cyfrowej. Potrzebują realnego wsparcia, a nie ocen i stereotypów.
Na koniec warto zaznaczyć: Polska ma potencjał, by odwrócić ten niepokojący trend. Mamy ambitną młodzież, gwałtownie rozwijające się sektory technologiczne, dostęp do funduszy europejskich i relatywnie niskie ogólne bezrobocie. jeżeli jednak nie podejmiemy zdecydowanych kroków już teraz, problem będzie narastał. Wzrost bezrobocia młodzieży to nie chwilowe zawirowanie – to dzwonek alarmowy, który powinien zmobilizować decydentów do działania.
Młodzi Polacy chcą pracować, uczyć się, rozwijać – ale potrzebują do tego systemu, który im na to pozwoli. Systemu uczciwego, otwartego i gotowego wspierać ich tam, gdzie najbardziej tego potrzebują. Inaczej czeka nas kosztowna i bolesna lekcja straconej szansy pokoleniowej.