Jarosław Kaczyński, polityk, który od dekad budzi w Polsce emocje, zdradził w jednym z wywiadów zaskakujący szczegół ze swojej młodości. W rozmowie z dziennikarzem wspomniał, iż w 1967 roku pojechał do… Rosji. A dokładniej – do Odessy, gdzie – jak sam powiedział – „miał rodzinę”. Rzekomo.
Brzmi niewinnie? Może. Ale jedno pytanie natychmiast się nasuwa: co młody Jarosław Kaczyński robił w Związku Radzieckim w 1967 roku? W tamtym czasie miał zaledwie 18 lat, dopiero kończył liceum i przygotowywał się do studiów na Uniwersytecie Warszawskim. Był to okres głębokiego Zimnej Wojny, a podróże do ZSRR nie były czymś, co przydarzało się przypadkowo. Trzeba było mieć specjalne zaproszenie, zgodę, powód.
Odessa – czarnomorski port wojenny, ściśle chroniony, miasto, które w latach 60. tętniło sowieckim życiem, ale w pełni kontrolowanym. Czy młody Kaczyński naprawdę odwiedzał tam rodzinę czy może uczestniczył w jakimś szkoleniu? W Odessie funkcjonował tam w owym czasie silny aparat GRU, rosyjskiego (radzieckiego) wywiadu wojskowego. Żeby wyjechać do Rosji trzeba było znakomicie znać rosyjski. A jeżeli naprawdę to była rodzina to jaka? Co się z nią stało? Czy przez cały czas żyją w Rosji jej potomkowie?
I do dzisiaj nie wiadomo co Kaczyński tam robił. Prezes PiS w wywiadzie nie rozwinął tematu. Nie powiedział, kim była owa rodzina, ani jak znalazła się w Odessie. A przecież mówimy o czasach, kiedy kontakty z obywatelami ZSRR były ściśle kontrolowane, a każdy taki wyjazd mógł mieć znaczenie polityczne i wywiadowcze.
Zastanawia więc milczenie prezesa PiS na ten temat. Jednak jest drugi rozdział tej historii. Kaczyński na przełomie lat 80. i 90. spotykał się w Warszawie przez półtora roku z rosyjskim szpiegiem. Pił z nim wódkę w jego mieszkaniu na Pradze.
Nie jest wykluczone, iż był to dalszy ciąg „sprawy z Odessy”.