Unia Europejska szykuje kolejne narzędzie do zasilenia wspólnego budżetu: podatek od odpadów elektronicznych, których państwa członkowskie nie zbierają do recyklingu. Komisja Europejska liczy, iż opłata przyniesie choćby 15 miliardów euro rocznie, ale producenci alarmują, iż pomysł uderzy w konkurencyjność i nie ma nic wspólnego z gospodarką o obiegu zamkniętym.
Pomysł na wprowadzenie podatku od e-odpadów to rozwinięcie mechanizmu, który Unia zastosowała wcześniej wobec odpadów z tworzyw sztucznych. Tak jak w przypadku plastiku, opłata ma dotyczyć wszystkich odpadów, których rządy nie kierują do recyklingu.
Komisja Europejska, przygotowując bezprecedensowy budżet Unii w wysokości 2 bilionów euro na lata 2028–2034, szuka nowych źródeł dochodów. Według projektu, państwa członkowskie miałyby wnosić opłatę za każdą tonę nieodebranych odpadów pochodzących ze sprzętu elektrycznego i elektronicznego (OEEO). Bruksela liczy, iż w ten sposób pozyska 15 miliardów euro rocznie.
Mechanizm ma również motywacyjny charakter: im lepiej dane państwo radzi sobie ze zbiórką i sortowaniem zużytych telefonów, płytek drukowanych czy telewizorów, tym mniej zapłaci. Ma to zachęcać do lepszego gospodarowania odpadami, a jednocześnie zasilić wspólną kasę Unii.
Przedstawiciele branży nie mają jednak wątpliwości, iż kluczowym celem Komisji jest zwiększenie wpływów do budżetu, a nie ochrona środowiska.
„Te przepisy są ubrane w formę zestawu działań mających pozornie promować gospodarkę o obiegu zamkniętym. W rzeczywistości jest to wyłącznie próba zebrania dodatkowych 15 miliardów euro by domknąć budżet” – powiedział Pascal Leroy, dyrektor generalny WEEE Forum, organizacji reprezentującej 50 zrzeszeń producentów na całym świecie.
Podatek za OEEO
WEEE Forum było jednym z sygnatariuszy listu otwartego opublikowanego 10 października, w którym przedstawiciele producentów wezwali komisarza ds. budżetu Piotra Serafina oraz komisarz ds. środowiska Jessikę Roswall do wycofania propozycji.
Autorzy listu ostrzegają, iż nowa opłata opiera się na niewiarygodnych danych, a sposób jej obliczania to „arbitralna konstrukcja prawna, która nie odzwierciedla dokładnie ilości odpadów elektronicznych wytworzonych w danym roku”.
Według Leroy’a stawka 2 euro za kilogram odpadów jest „bardzo wysoka”. W efekcie – jak czytamy w liście – regulacja mogłaby „osłabić konkurencyjność” europejskich producentów i stworzyć „poważne ryzyko” przesunięcia zasobów finansowych z inicjatyw związanych z gospodarką o obiegu zamkniętym.
Pod apelem podpisali się przedstawiciele branży urządzeń grzewczych, oświetleniowych, AGD oraz elektronarzędzi, którzy ostrzegają, iż propozycja Komisji zamiast wspierać recykling, może go w praktyce spowolnić.