"Wiecie, kto pojawił się na spotkaniu w Wallington organizowanym przez Klub Gazety Polskiej? Zbigniew Chrzanowski – były wiceminister rolnictwa, startujący z list PO, a potem Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. W 2004 roku wyjechał do USA, spiesząc się z jakichś powodów tak bardzo, iż mandat złożył dopiero za granicą. Po wspomnianym spotkaniu stwierdzam, iż pobyt w USA chyba mu nie służy" – napisał w opisie do filmu Daniel Obajtek.
Szarpanina na spotkaniu z Obajtkiem w USA
"I mogę panu odpowiedzieć na temat swojego ojca w każdym momencie" – słychać w zarejestrowanym materiale. Te słowa wypowiada Zbigniew Chrzanowski, który jednocześnie podchodzi do sceny. Wtedy pozostali mężczyźni zaczynają go szarpać i wyprowadzają za drzwi. – Ej, ubeku, bo pójdziesz siedzieć zaraz do więzienia, ty gnoju jeden, ty – wykrzyczał jeden z uczestników do Chrzanowskiego.
Do sprawy odniósł się po kilku dniach były wiceminister rolnictwa. "Zostałem pobity przez 'patriotów' z Klubu Gazety Polskiej w Nowym Jorku, na spotkaniu z europosłem Danielem Obajtkiem. Zadałem mu dwa pytania: co uważa za największe osiągnięcie Unii Europejskiej, ponieważ jako europarlamentarzysta krytykował UE. Chciałem usłyszeć choćby jedno pozytywne zdanie, kandydował do PE, pobiera tam niezłą pensję" – zaczął wpis Chrzanowski.
"Drugie pytanie było bardziej osobiste, chciałem, żeby mi wyjaśnił, jak jego matka zakupiła udziały w spółce ERG Bieruń Folie za 800 tysięcy złotych. Matka Daniela Obajtka była krawcową i pracownikiem fizycznym w spółce Elektroplast z wynagrodzeniem 1200-1500 miesięcznie. Chciałem, aby mi wyjaśnił, jak to jest możliwe. Gdyby nie jadła, wszystko, co zarabiała, oszczędzała, to nie mogłaby zgromadzić takich oszczędności. Nie udało mi się skończyć pytania" – przedstawił ze swojej perspektywy omawiany incydent.
Były polityk opisywał dalej, iż Obajtek miał go "wyzywać od komuchów, lewaków i kuzynów Urbana". "Po czym kilku patriotów zaatakowało mnie fizycznie, wyciągając siłą z sali. Bili mnie po głowie, kopali i połamali mi okulary. Zadzwoniłem po policję, a teraz jestem w szpitalu i czekam na obdukcję. Ja tej sprawy nie odpuszczę" – zapowiedział.
Później dodał kolejny wpis. "Czuję się dobrze. Poza kilkoma siniakami i bolącą szczęką nic poważnego mi nie dolega. Docierają do mnie głosy, jakobym to ja był agresorem. Nie zamierzam się do nich szerzej odnosić. Powiem tylko tyle: agresorem byłem takim, jak Donald Tusk jest Niemcem" – skwitował.
I dodał na koniec: "A organizatorzy, którzy zarzucają mi, iż przy moim krześle stała nadpita butelka piwa, powinni raczej zauważyć, iż na sali był ogólnodostępny bar z alkoholem, brak stolików i brak jakiejkolwiek służby porządkowej".