Błaszczak mocno atakuje. Co chce osiągnąć?

1 tydzień temu

Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS i były minister obrony, w swoich ostatnich wypowiedziach na antenie Telewizji wPolsce24 ostro krytykuje działania rządu Donalda Tuska, zarzucając mu podważanie fundamentów demokracji.

Błaszczak twierdzi, iż rząd Tuska „nie znosi demokracji” i dąży do destabilizacji państwa poprzez kwestionowanie wyników wyborów prezydenckich. Porównuje przy tym „demokrację walczącą” Tuska do „demokracji ludowej” i Milicji Obywatelskiej, sugerując, iż obecna władza nie ma nic wspólnego z demokratycznymi wartościami.

Oskarżenia o „zamach na konstytucyjne instytucje” czy „próbę ukradzenia wyborów” są poważne, ale Błaszczak nie przedstawia konkretnych dowodów na poparcie tych twierdzeń. Zamiast tego operuje ogólnikami i emocjonalnymi sformułowaniami, które mają wzbudzić niepokój wśród odbiorców.

Jego zarzuty wobec działań Prokuratury Krajowej, rzekomo „nielegalnie przejętej” przez Adama Bodnara, oraz wobec prób przeliczenia głosów w obwodowych komisjach wyborczych, również wymagają krytycznego spojrzenia. Błaszczak pomija fakt, iż protesty wyborcze są standardową procedurą w demokratycznych systemach, a ich rozpatrywanie przez odpowiednie instytucje, takie jak Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, jest zgodne z prawem. Zamiast tego przedstawia działania rządu jako spisek przeciwko prezydentowi Karolowi Nawrockiemu i „10 milionom 600 tysiącom wyborców”. Taka narracja ignoruje rzeczywistość proceduralną i sprowadza spór do politycznej walki o władzę, w której PiS kreuje się na jedynego strażnika demokracji.

Błaszczak wskazuje na Romana Giertycha jako „prominentnego posła” i głównego architekta rzekomej „nagonki” na Nawrockiego. To manipulacja – mecenas Giertych, nie jest tylko posłem, ale i adwokatem i publicystą związanym z Koalicją Obywatelską. Przypisując mu kluczową rolę w rzekomej operacji podważania wyborów, Błaszczak buduje wygodnego „czarnego charakteru”, co odwraca uwagę od merytorycznych argumentów. Podobnie jego odniesienia do „przemysłu pogardy” czy porównania do ataków na Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudę są chwytem retorycznym, który ma na celu mobilizację elektoratu PiS poprzez odwołanie się do emocji i historycznych resentymentów.

Najbardziej problematyczne jest jednak wykorzystanie przez Błaszczaka raportu OBWE jako rzekomego „aktu oskarżenia” wobec rządzących. Polityk PiS twierdzi, iż organizacja wskazała na nieprawidłowości w finansowaniu kampanii Rafała Trzaskowskiego, ale nie podaje szczegółów ani kontekstu. Raporty OBWE są dokumentami analitycznymi, które wskazują na potencjalne problemy, ale nie mają mocy prawnej ani nie służą jako narzędzie polityczne. Używanie ich w ten sposób jest nadużyciem, które ma na celu podważenie wiarygodności przeciwników politycznych, a nie rzeczywiste wyjaśnienie sytuacji.

Błaszczak, oskarżając Tuska o „nienawiść do demokracji”, sam ucieka się do retoryki, która polaryzuje społeczeństwo. Jego wypowiedzi są pełne sprzeczności: z jednej strony broni demokracji, z drugiej – dyskredytuje legalne procesy, takie jak protesty wyborcze, które są jej integralną częścią. Zamiast konstruktywnej krytyki oferuje narrację spiskową, w której rządzący są wrogami narodu, a PiS – jedynym obrońcą Polaków. To strategia, która tylko pogłębia chaos i nieufność.

Demokracja wymaga szacunku dla instytucji, procedur i faktów, a nie populistycznych haseł. Błaszczak, zamiast wnosić do debaty publicznej rzeczowe argumenty, wybiera drogę konfrontacji i manipulacji. Jego słowa nie tylko nie przyczyniają się do rozwiązania sporów, ale podsycają atmosferę konfliktu, co w obliczu trudnej sytuacji geopolitycznej jest szczególnie nieodpowiedzialne. Polacy zasługują na polityków, którzy stawiają na merytorykę, a nie na tanią sensację.

Idź do oryginalnego materiału