Po zakończeniu drugiej tury wyborów prezydenckich 2025 r. opinia publiczna została zasypana tysiącami sygnałów o możliwych nieprawidłowościach, fałszerstwach i nielegalnych działaniach w komisjach wyborczych. Złożono kilkadziesiąt tysięcy protestów wyborczych, ale odpowiedzialne za ich rozpatrzenie ciało – tzw. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – nie spełnia wymagań niezależności i legalności, jakie określa Konstytucja RP oraz prawo międzynarodowe. Co więcej, jej członkowie, powołani w sposób budzący poważne zastrzeżenia, działają w sposób niejawny, selektywny i bez zapewnienia podstawowych gwarancji proceduralnych. Mówiąc wprost – Manowska i kolesie z tej izby to po prostu politycy PiS lub osoby działające na zlecenie i z lojalności do PiS. Manowska zresztą sama to przyznała – mówiąc w telewizji, iż nie dopuści aby prezydentem był ktoś inny niż Nawrocki.
W tej sytuacji jedynymi instytucjami, które posiadają realne, zgodne z prawem i skuteczne narzędzia do zbadania prawdziwego przebiegu i wyniku wyborów, są: Prokurator Generalny oraz Prokurator Krajowy. Tylko prokuratura – jako organ państwowy o konstytucyjnych uprawnieniach śledczych – ma dostęp do pełnej dokumentacji z komisji wyborczych, może zabezpieczać materiały dowodowe, przesłuchiwać członków komisji, wzywać świadków, zlecać ekspertyzy i – co najważniejsze – wszczynać postępowania karne w sprawie fałszerstw wyborczych, jeżeli takie miały miejsce.
Nie są w stanie tego zrobić ani obywatele, ani media, ani organizacje społeczne. Ich rolą może być jedynie sygnalizowanie i dokumentowanie naruszeń, ale tylko prokuratura dysponuje prawnie umocowanymi instrumentami do ustalenia rzeczywistego wyniku wyborów, o ile zachodzi podejrzenie, iż ogłoszony wynik nie odzwierciedla woli obywateli.
W obecnym stanie prawnym to właśnie prokuratorzy – a nie osoby udające sędziów w upolitycznionej izbie – mogą i powinni wszcząć szerokie, transparentne śledztwo w tej sprawie. Tym bardziej iż pojawiają się powtarzające się sygnały o „sieciowych fałszerstwach” opartych na tzw. ataku Sybilli – metodzie znanej z bezpieczeństwa cyfrowego, która w tym przypadku polegać miała na wystawieniu dziesiątek fikcyjnych kandydatów tylko po to, by przejąć kontrolę nad składem komisji wyborczych i wpłynąć na wynik głosowania.
W sytuacji, gdy zaufanie do sądowego nadzoru nad wyborami zostało całkowicie zrujnowane, to Prokurator Generalny i Krajowy stają się ostatnią legalną i operacyjną linią obrony demokracji. jeżeli oni zawiodą – państwo ostatecznie utraci zdolność do samooczyszczenia i naprawy krzywd wyrządzonych obywatelom przez zorganizowany system fałszerstw.
Dlatego dziś pytanie nie brzmi, czy powinni działać. Pytanie brzmi: dlaczego jeszcze nie działają.