Bankierzy zmieniają kurs. „Jakby na Titanicu zarabiać na kamizelkach”

5 godzin temu

Coraz więcej naukowców jest zdania, iż drastyczne ocieplenie planety to nieunikniona przyszłość. Świat zmierza w stronę ocieplenia wykraczającego poza limity ustalone w paryskim porozumieniu klimatycznym z 2015 roku. Problem dostrzegają największe banki na świecie. Tyle tylko, iż zamiast kłaść większy nacisk na transformację energetyczną, dostosowują się do realiów politycznych kreowanych przez Donalda Trumpa.

Wbrew hucznym zapowiedziom, świat nie zmienił kursu. Od porozumienia paryskiego z 2015 roku emisje CO2 cały czas rosną, hamowane sporadycznie przez takie kryzysy, jak pandemia Covid-19. Od wydania głośnej „zielonej” encykliki przez poprzedniego papieża („Laudato Si”) stężenie dwutlenku węgla w atmosferze wzrosło z 400 do 425 ppm (części na milion). W konsekwencji tych zmian, rośnie globalna temperatura, choć chwilowo za oknami tego nie widać.

  • Czytaj także: Zapomniana rozmowa Muska z Trumpem. Przed czym ostrzegał nas najbogatszy człowiek świata?

Świat może ocieplić się jeszcze bardziej, niż sądzimy

W perspektywie widać wzrost temperatury globalnej o 2 stopnie, a niektórzy mówią już o 3 stopniach.

W październiku zeszłego roku ONZ stwierdził w swoim raporcie, iż obecna polityka klimatyczna przez cały czas idzie w złym kierunku. Według ekspertów ONZ świat zmierza ku ociepleniu od 2,6 do 3,1 st. C w stosunku do ery preindustrialnej. Także James Hansen, pionier nauki o klimacie, uznał, iż cel 2 stopnie jest nierealny. A to znaczy, iż na Ziemi będzie jeszcze goręcej, niż mogliśmy się tego spodziewać wcześniej.

– jeżeli państwa nie wdrożą obecnych zobowiązań, a następnie wykażą się ogromnym wzrostem ambicji w nowych zobowiązaniach, po czym szybką realizacją, cel porozumienia paryskiego polegający na powstrzymaniu globalnego ocieplenia do 1.5 st. C będzie nierealny w ciągu kilku lat, a cel 2 st. C zajmie jego miejsce – powiedział Inger Andersen, szef ds. ochrony środowiska ONZ.

  • Czytaj także: Marzec z kolejnymi rekordami temperatur. Zaskakująca przyczyna

Największe banki świata już wiedzą

Taka sytuacja sprawia, iż nie tylko klimatolodzy szykują się na cieplejszą przyszłość. Jak się okazuje, robią to też największe banki na świecie.

W raportach przesłanych do swoich klientów: JP Morgan, Morgan Stanley oraz Instytut Finansów Międzynarodowych (grupa złożona z 38 banków), piszą o perspektywie świata cieplejszego o ponad 2 stopnie. Banki te uznały, iż nic już się nie da zrobić, by zatrzymać globalne ocieplenie poniżej bezpiecznego dla cywilizacji limitu 2 stopni. Warto dodać, iż większość raportów publikowanych przez te banki została przesłana po tym, jak Donald Trump ponownie został prezydentem. Same z kolei raporty opisują, w jaki sposób czołowe instytucje finansowe mają zamiar działać w miarę ocieplania się Ziemi.

„Spodziewamy się teraz świata cieplejszego o 3 stopnie”, napisali na początku marca analitycy Morgan Stanley, powołując się na „niedawne niepowodzenia w globalnych wysiłkach na rzecz dekarbonizacji”.

Co to oznacza? To, iż banki nie będą już tak skłonne do inwestowania w zieloną energetykę. Będą kalkulować, co się opłaca, a co nie. Będą podejmować działania zgodne z linią programową rządu. Tak więc inwestycje w przemysł paliw kopalnych, za które banki były nie raz oskarżane, będą kontynuowane.

  • Czytaj także: Raport: Banki przez cały czas pompują miliardy w paliwa kopalne

Banki nie chcą zadzierać z Trumpem

I tu właśnie jest problem w postaci polityki, a dokładnie rządów kontrowersyjnego republikanina, który dzięki (jak dotąd nieudolnej) wojny celnej pokazał, na co go stać. Do tego dochodzą cięcia budżetowe i kadrowe w takich instytucjach, jak NOAA, która monitoruje klimat i ostrzega społeczeństwo przed ekstremami pogodowymi, czy też zabranie funduszy jednemu z największych uniwersytetów na świecie, jakim jest Harvad.

Takie działania, prowadzone przez prezydenta supermocarstwa daje do myślenia także największym bankom na świecie. – Środowisko polityczne się zmieniło, więc niektórzy z nich się do tego dostosowują – powiedział dla „Politico” Gautam Jain, były członek jednego z banków inwestycyjnych. Dodał przy tym, iż „w większości jest to racjonalna decyzja biznesowa”.

Przykrym faktem jest to, iż duże banki w odpowiedzi na zmianę lokatora Białego Domu zmieniają swoją politykę. Instytucje wycofują się z takich zobowiązań, jak dążenie do neutralności klimatycznej, nieinwestowanie więcej w przemysł paliw kopalnych. Nie są też, jak jeszcze kilka miesięcy temu, optymistycznie nastawione dla światowej transformacji energetycznej.

To może wydawać się niedorzeczne, ale – jak uważa Jain, ma to słuszność. Po prostu banki, jak każda firma, muszą myśleć o własnym interesie. – Nikt nie chce być postrzegany jako przeciwnik propaliwowej polityki energetycznej administracji – powiedział. – Te banki to firmy, więc muszą spojrzeć na ryzyko, które mają w swoim portfelu i możliwości, które widzą w najbardziej prawdopodobnym środowisku.

Modyfikacja celów

Banki postępują tak, jak uważają za słuszne dla swojej strategii. Ich komunikaty wyglądają tak:

„Instytucje finansowe muszą ponownie skalibrować cele, aby odzwierciedlić fakt, iż 1,5 stopnia nie nadaje się już jako cel strategiczny”.

„Świat nie jest na dobrej drodze do ograniczenia wzrostu temperatury poniżej 2 stopni. A ograniczenie ocieplenia [do] 1,5 stopnia jest prawie na pewno nieosiągalne”.

Tak więc zdając sobie sprawę, iż nie da się zatrzymać globalnego ocieplenia zgodnie z celami paryskiego porozumienia, zaczynają inwestować w inne dobra. Są nimi np. klimatyzatory. Skoro upałów będzie więcej, rynek producentów klimatyzatorów będzie się rozwijać, więc w niego trzeba inwestować, a nie na przykład w energetykę wiatrową – taka jest strategia banków. Morgan Stanley prognozuje, iż z racji dalszego ocieplenia wartość rynku klimatyzacji znacznie wzrośnie. W perspektywie ocieplenia o 3 stopnie, choćby dwukrotnie do 2030 roku. Wzrost o 235 mld dolarów rocznie.

Jeden z komentujących na platformie Reddit napisał: „Jeśli tylko uda im się uwzględnić więcej finansowych kosztów niszczenia naszego środowiska, może faktycznie gdzieś dojdziemy. Ale nie jest to zbyt obiecujące, gdy patrzą na dane, a następnie myślą: >>Zainwestuj w klimatyzację!<<. To tak, jakby ktoś na Titanicu zobaczył, iż można zarobić na kamizelkach ratunkowych”.

Warto także zwrócić uwagę na kolejną przykrą sprawę. Według niedawnego raportu Europejskiego Banku Centralnego, banki w UE przez cały czas sporo inwestują w sektor wysokoemisyjny. Według tego raportu ponad 60 proc. zysków z odsetek pochodzi od firm z sektorów o wysokich emisjach CO2. W takiej sytuacji sprawne przejście w gospodarkę zero- lub niskoemisyjną może okazać się problematyczne.

Zdjęcie tytułowe: bodrumsurf/Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału