Na stronie rządowej pojawiła się i formacja dotycząca dofinansowań projektów z Krajowego Planu Odbudowy. Okazało się, iż środki mające pójść na inwestycje zostały przeznaczone na zakup jachtów, domów,solariów, łódek a choćby ekspresów do kawy.
Środki z KPO są pieniędzmi z budżetu Unii Europejskiej na rozruszanie gospodarek państw członkowskich, które ucierpiały wskutek restrykcji wprowadzonych w walce z falami zakażeń COVID-19. Fundusz przyznał 1,2 mld zł z 250 mld zł dla branży HoReCa.
Część firm otrzymująca dotacje przeznaczyła je na inwestycje nie mające nic wspólnego z branżą, w której działają. Pizzeria rozszerza działalność o solarium, inna firma kupi nowoczesną łódź na wynajem dla turystów a deweloper przeznaczy dotacje na otwarcie kawiarni.
Ostre słowa pod kontem KPO
“To jawne rozkradanie pieniędzy publicznych, które miały iść na innowacje. Szczególnie, iż na fabrykę leków już nie wystarczyło. Przecież to jest taki skandal, iż głowa mała” – pisze na platformie X posłanka Razem Marcelina Zawisza
“Jest pytanie o etykę w biznesie – prawda; natomiast o ile jest to zgodne z prawem, to moim zdaniem mówienie o winie jest chyba przesadą. To administracja, rząd obecny, poprzedni, ponoszą odpowiedzialność za robienie głupich konkursów ze źle skalibrowanymi kryteriami” – podkreślił marszałek Krzysztof Bosak
Aferę próbował stonować rzecznik rządu-Adam Szłapka
“Ani jedna złotówka z KPO nie zostanie zmarnowana. W Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości trwa szczegółowa kontrola. Tam, gdzie wykryjemy nieprawidłowości, będziemy reagować natychmiast – włącznie z odebraniem środków wszędzie tam, gdzie doszło do nadużyć” – studził nastroje rzecznik rządu Adam Szłapka.
Do sprawy odniósł się zgłębiający od lat działalność Unii Europejskiej dziennikarz Tomasz Cukiernik.
„Pieniądze z Funduszu Odbudowy powielają wszystkie negatywne cechy zwykłych dotacji unijnych, które dokładnie opisałem w mojej najnowszej książce „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”: kosztują (biurokracja, korupcja, marnotrawstwo, nieefektywność, utrzymanie wybudowanych obiektów), ingerują w rynek (pieniądze te uskuteczniają interwencjonizm państwowy, który sprowadza się do fałszywej zasady, iż urzędnik wie lepiej od podmiotów rynkowych, jak zarządzać gospodarką, tym samym zakłóca się konkurencję i powoduje nieoptymalne wykorzystanie zasobów), są wykorzystywane politycznie poprzez propagandę (tablice dotacyjne), a także uzależniają i mogą być narzędziem szantażu, o czym do tej pory przekonała się wielokrotnie nie tylko Polska” – podsumował Cukiernik.